Cześć IV

231 8 0
                                    

Mark odwrócił się szybko i zobaczył Kevina na szczycie schodów z zaciśniętymi pięściami. Wyglądał na wściekłego i już miał rzucić się na gardło blondyna, który stał obok Marka.

- Kevin, uspokój się - powiedział Mark, który nie chciał prowadzić kłótni.

- Że się uspokoję? Jak chcesz, żebym się uspokoił?!- krzyczał, wskazując oskarżycielsko palcem na Axela, - Zniknął na 3 lata i nagle się pojawił! Naprawdę myślisz, że mogę mu wybaczyć tak długie milczenie? Bez żadnych wieści! Prawdopodobnie minęło dużo czasu, odkąd Blaze nie uważa nas już za swoich przyjaciół Zdecydowanie woli grać ze swoimi nowymi kumplami w profesjonalnej lidze.

Brunet rozumiał uczucia Kevina, sam to czuł. Jednak w chwill, gdy Axel pojawił się przed nim, wszystkie jego wątpliwości zniknęły, jakby blondyn nigdy ich nie opuścił. Mark odwrócił się do niego, mając nadzieję, że odpowie i wyjaśni Kevinowi. Nie zrobił tego. Patrzył w podłogę, z rękami w kieszeniach, a jego twarz była niewzruszona.

- Axel, może mógłbyś udzielić wyjaśnień, prawda? - zapytał zachęcająco Mark.

- Nie mam nic do powiedzenia, jeśli on tak myśli, niech tak będzie - odpowiedział blondyn.

Odwrócił się tyłem do Kevina i Marka, i wyszedł, nie oglądając się za siebie.

- Axel! Czekaj!

Na próżno jego przyjaciel nie odwrócił się i szybko zniknął w nocy i zimnie. Pozostawiając Marka jeszcze bardziej zdezorientowanego. Miał wrażenie, że znowu będzie płakać, więc zamiast tego zdecydował się wrócić do pokoju.

- Tak myślałem - zaśmiał się Kevin, narysował pod nami linię.

Mark najchętniej by go uderzył, nakrzyczał, żeby wyszedł, przed jego interwencją wszystko było w porządku, Axel nawet miał mu coś do powiedzenia. Potem pojawił się on i wszystko zrujnował. Zniszczył wysiłki blondyna i zniszczył odwagę, którą musiał wykazać się, aby pojawić się na tym przyjęciu. Kiedy Mark ponownie wszedł do sali imprezowej, wszystkie oczy były na niego zwrócone, najwyraźniej wszyscy życzliwie wysłuchali przemówienia Kevina I wygląda na to, że kapitan jako jedyny wspierał blondyna. Smutny i zirytowany, przełknął ciężko i postanowił udać się i odizolować w jednym z sąsiednich pokoi, pod natrętnym spojrzeniem swoich gości.

Wpatrywał się w ekran telefonu, mając nadzieję na telefon, wiadomość, znak życia. Nic, po prostu nicość. Zamknął się w jednym z pokoi, w ciemności, rozmyślając i rozmyślając nad swoimi myślami.

- Mark? Mogę wejść? - ktoś zapytał, pukając do drzwi.

- Jude? Tak śmiało.

Drzwi otworzyły się i ukazał się strateg o poważnej i smutnej twarzy. Zamknął je za sobą i podszedł, i usiadł obok Marka.

- Ty też jesteś przeciwko niemu? - zapytał brunet. - Nie, Mark, jestem z tobą i wspieram Axela, zapewnił go.

To stwierdzenie uspokoiło bruneta, nie był sam.

- Jude, chcę go jeszcze raz zobaczyć, chcę, żeby mi opowiedział, co robił przez te 3 lata. Chcę wiedzieć więcej. Chcę zrozumieć, dlaczego oddalił się tak daleko.

Mark schował głowę w dłoniach, nie chciał, żeby jego przyjaciel tak szybko odszedł, nie miał prawa mu tego robić.

- Jestem pewien, że będziesz mógł go jeszcze zobaczyć, Marku, jeśli zadał sobie trud, aby tu przyjechać, to nie bez powodu.

- Jesteś pewny? - zapytał brunet z nadzieją.

Jude skinął głową, a na jego twarzy pojawił się uspokajający uśmiech. To przywróciło kapitanowi trochę odwagi.

Chce cię tylko kochać | Inazuma eleven | Mark'AxelTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang