#1 Agata

109 9 3
                                    

Szara kamienica stoi na swoim miejscu, obca i nieprzyjazna. Niebo jest białe. Nie czuję się w nastroju na jakąkolwiek terapię. Znowu będę się uczyć tego samego, co od pierwszej klasy: " trzeba mówić dzień dobry". Wiem o tym, chcę być życzliwa i chcę mówić dzień dobry, ale zapominam. I naprawdę nie trzeba mi tłumaczyć, dlaczego to ważne. Mam nadzieję, że nie zadadzą mi trudnych pytań, że nie będzie denerwujących ćwiczeń.Jakby coś, muszę zgłosić, że nie dam rady. Nie znoszę nie dawać rady.Mama stoi za mną, czuję zapach jej perfum. Naciska dzwonek domofonu i słyszę świdrujący dźwięk. Wchodzimy po schodach, stara klatka, przyjemny piwniczny zapach. To wygląda jak z jakiejś dziewiętnastowiecznej powieści. Docieramy do naszej sali i zalewa nas ciepłe światło, a na ścianach wiszą dziecięce rysunki. W środku siedzi już kilku nastolatków. Ktoś rozmawia, ktoś siedzi z nosem w telefonie, ktoś obraca spinnera. Patrzę na monotonnie kręcącą się zabawkę. Po sali krząta się kobieta w średnim wieku z jasnymi włosami, odwraca się do nas i wita się z mamą, a mama zaczyna mówić o mnie.– Inteligentna dziewczyna... Nieprzeciętna, ale ma trochę trudności społecznych. Mam nadzieję że trochę się otworzy, znajdzie koleżanki...Oglądam ściany, a potem patrzę przez okno w białe niebo. Zaczyna padać. Krople ślizgają się po szybie, inne ciężko opadają na parapet. Jednostajne bębnienie: bam-bam, bam-bam.Pewnie wyglądam teraz okropnie autystycznie.

SPEAK YOUR MINDWhere stories live. Discover now