Rozdział 5

110 8 1
                                    

Rozdział 5

LUNA

Postanawiam czymś się zająć, nie chcą poświęcać zaistniałym problemom już ani chwili dłużej. Stwierdzam, że bardzo długo nie było mnie już w The Diamond Properties – Real Estate Company Honolulu i najwyższa pora to zmienić.

Przebieram się w czarną sukienkę z marszczeniami bojąc się, że łatwo można już zauważyć mój brzuszek. Wiem, że nie był on w stanie urosnąć w przeciągu godziny, ale jakoś podświadomie właśnie na to się decyduję.

Nie dzwonię do Toma, próbując od razu gasić jakiekolwiek związane z Ginem myśli. Wsiadam do ulubionego astona, kolejny raz przechodząc obojętnie obok limuzyny bentleya, którą mi sprezentował.

Nie żartowałam mówiąc mu wcześniej, że ja nią jeździć nie będę. Musi zrozumieć, że im dłużej będzie chciał mi wszystko narzucić, tym bardziej będę się mu stawiać. Nie dla zasady czy na przekór. Po prostu, aby utrzymać swoją osobę w ryzach. Skoro jesteśmy mafijnym małżeństwem, to powinien zdawać sobie sprawę z tego, że będziemy decydować o różnych rzeczach wspólnie, a nie w pojedynkę. Nie na tym to polega.

Odpalam silnik, włączam tryb jazdy i powoli wyjeżdżam spod kolumny. Otwieram zdalnie bramę garażową i ku ogromnemu zdziwieniu, przed wyjazdem czeka Anoa'i.

Jak? Ludzie, jak?

Zastanawiam się, czy po wpisaniu kodu w windzie nie włącza się u Hawajczyka przypadkiem jakiś cichy alarm. Właściwie nie widzę innego wyjaśnienia.

Podjeżdżam bliżej do niego i opuszczam szybę. On robi to samo.

– Pani Luno. – Kiwa na przywitanie głową i wydaje mi się, że uśmiecha się w nieco przebiegły sposób.

– Jadę do Nauru Tower – oświadczam beznamiętnie.

Gdzieś z tyłu głowy pojawia się myśl, że może Gino przewidział, iż prędzej czy później będę próbowała obejść jego wytyczne.

– Bliźniacy i Braxton pojechali z panem Nakamurą. – Dopiero teraz, gdy to mówi, zauważam, że faktycznie brakuje kilku samochodów. – Radziłbym zaczekać z tym wyjazdem.

– Dziękuję za opinię.

Automat zasuwa się, a ja dodaję gazu na znak, że jednak jadę. Czekam, aż Tom ustawi się do drogi, po czym wyjeżdżam z podziemnego parkingu. Kolumna składająca się wyłącznie z trzech pojazdów dużo bardziej mi odpowiada. Zabezpieczenie jest, ale już bez zbędnej przesady. Tak mogłabym podróżować.

Jadąc do biura czuję w sobie dziwny niepokój. Jestem jak mieszanka wybuchowa, która tylko czeka, aż ktoś zbliży się do niej z ogniem. Staram się nie rozmyślać za dużo o Ginie, jednak myśli samoczynnie kierują się właśnie w jego stronę. Gdzie nie spojrzę, wszędzie widzę ten jego zawzięty wyraz twarzy, jadowite spojrzenie i zaciętość. Przyjemna i pełna dobroci postawa zmieniła się zaledwie w sekundę w kompletną wrogość i frustrację zupełnie, jak gdyby ktoś go zaczarował.Ciemnowłosy nigdy nie należał do spokojnych i opanowanych osób. Przed wypadkiem jednak zdarzało się, że już samą swoją obecnością byłam w stanie okiełznać jego wzburzenie. Jak to powiedział mi kiedyś w szpitalu, byłam kojącą jego rozszalałe fale boginią oceanu. W końcu jestemNāmaką, prawda?

A teraz?

Odkąd zmuszono nas do rozdzielenia podczas rehabilitacji, wstąpił w niego jakiś potwór, dosłownie diabeł. Nie działają już na niego moje prośby czy łzy. Wpada w jakiś pieprzony trans i odgradza się nieprzebijalnym, wysokim murem, przez który nie wpada do jego nieustannej ciemni nawet pojedyncza wiązka światła. Żyje w ciągłym mroku, napędzany jedynie żądzą zemsty i brutalnością. To nie jest mężczyzna, który rozpalił moje serce i mnie w sobie rozkochał. Odnoszę wrażenie, że tamten czuły, ujmujący i żarliwy ukochany przepadł gdzieś bezpowrotnie.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 25, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

LUST - ta chwilaWhere stories live. Discover now