Rozdział 5: Pocałunki, urodziny i marzenia

14 3 2
                                    

Madagaskar. Dość egzotycznie. Im dłużej myślałam o tym, że to będą moje pierwsze „wakacje" bez rodziców, tym bardziej nie uważałam wyjazdu tak daleko za dobry pomysł. Na szczęście leciałam z Luke'iem. W dzień wylotu, do moich drzwi zapukał Marc. Nie miałam bladego pojęcia skąd wiedział o moich „wakacjach". Przyszedł tylko dać mi instaxa, którego kiedyś u niego zostawiłam i życzyć miłego wypadu. Od razu wiedziałam, że coś jest nie tak. Chciałam go spytać, czy coś się stało, jednak zadzwoniła do mnie mama. Musiałam odebrać i mimo iż poprosiłam Marc'a, aby chwileczkę zaczekał to odszedł bez słowa. Chyba ma to w nawyku, tak samo jak skrywanie sekretów. No cóż. Nie chciał pogadać to nie. Te dwa tygodnie miały być dla mnie, i tylko dla mnie. Miał to być czas, gdzie nie zamartwiam się innymi i ich problemami. Miałam się skupić tylko i wyłącznie na sobie. Wzięłam walizkę i wyszłam z domu. Idąc do apartamentu taty, który miał mnie odwieźć na lotnisko, cały czas rozglądałam się, czy być może, gdzieś nie kręci się Marc. Gdy dochodziłam do drzwi, ochroniarze od razu wpuścili mnie. Chyba „pan Taylor" powiedział im, aby dali mi wejść. Tata był widocznie zdenerwowany, spytałam się więc co się stało;
- Wszystko w porządku?
- Tak Stacy, po prostu.. - tata popatrzył w dół. - obawiam się, że coś może się stać jak będziesz tam tylko ty i Luke. - dodał.
- Spokojnie. Nic nie zrobimy. Obiecuję. - odpowiedziałam.
Doskonale wiedziałam, że to nie o to chodzi. Obawiał się, że ponownie sobie coś zrobię, a on nie będzie w stanie mi pomóc. Wolałam o tym nie myśleć. Za chwilę myślenie przerodziłoby się w atak paniki i tak dalej, bez końca.
Spotkałam Luke'a na lotnisku w Brooksville. Gdy tylko dojechaliśmy i otworzyłam drzwi, Luke odezwał się do mnie, w sposób, w który mówił tylko gdy byliśmy razem;
- To co księżniczko, idziemy? - powiedział pełen energii.
Cała się zarumieniłam. Luke wyciągnął swoją dłoń w moją stronę i pomógł mi wyjść z samochodu. Wchodząc na lotnisko, Luke złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego, a on na mnie, wciąż się uśmiechając. Miałam ogromny mętlik w głowie. Zastanawiałam się, czy ja i Luke dalej coś do siebie czujemy, czy my ponownie chcemy być razem. Kiedy w końcu przeszliśmy kontrolę na lotnisku, okazało się, że nasz lot jest opóźniony o 3 godziny. Jedyne co pomyślałam to: „Świetny początek wypadu.". Ponownie wbiłam swój wzrok w Luke'a. Siedział naprzeciwko mnie. Jego zakręcone ciemnoblond włosy i błękitne oczy były definicją perfekcji. Moje zajęcie przerwał mi telefon od jego menadżerki. Okazało się, że Luke dostał główna rolę w jego wymarzonym filmie! Na początku się popłakał ze szczęścia, następnie krzyczał po całym lotnisku, a na końcu skakał z radości. Byłam z niego taka dumna! Skakałam wraz z nim, dopóki ochrona nie zwróciła nam uwagi.
- Gratulacje Luke! Zasłużyłeś na to! Kiedy zaczynacie nagrywanie?
- Nie mam pojęcia, ale wciąż nie mogę w to uwierzyć! Jejku, nie pamiętam kiedy ostatnio byłem taki szczęśliwy! To dzięki Tobie Stacy! Jesteś najlepsza!
Ja też nie pamiętałam, po naszym rozstaniu wszystko zaczęło się sypać. Mój ojczym zaczął ponownie stosować przemoc wobec mnie i mamy, Mike został ranny w wypadku samochodowym, Luke był ciągle nieobecny. Mimo wszystko, nawet wtedy, nie czułam się tak źle. Kiedy weszliśmy na pokład samolotu, okazało się, że Luke zakupił dla nas bilety w pierwszej klasie. Jeśli mam być szczera, nie podobało mi się to. Czułam jak wszyscy wchodzący za nami do samolotu rozmawiali o nas. W mojej głowie znowu powstawała burza, której w żaden sposób nie mogłabym uspokoić.  A wszystkie moje myśli kończyły się na tym samym pytaniu. Dlaczego ja tu dalej jestem? Co ja tu dalej robię?
Na samym początku lotu otrzymaliśmy kawior. Nienawidziłam go. Gdy jedna ze stewardess podeszła do naszego siedzenia, oceniła mnie wzrokiem i zabrała talerz. I po raz kolejny zaczęłam nadmiernie myśleć. I ponownie, wszystko doprowadziło moje myśli do tego samego cholernego punktu. 2 godziny później lecieliśmy w środku burzy. Panicznie bałam się jej. Luke i ja weszliśmy pod jeden kocyk, wtuliłam się w niego bardzo mocno i starałam się nie płakać oraz zasnąć. Luke, tak samo, jak byliśmy razem, zaczął głaskać mnie po głowie. Ponownie się zarumieniłam. Jednak wcale mi to nie przeszkadzało. Muszę przyznać, że nawet mi się podobało. Parę minut później zasnęłam. Obudziłam się gdy lądowaliśmy w Antananarywie. Temperatura wynosiła 28°C. Powietrze było tam strasznie wilgotne. Całkiem inne niż w Clavetown. Gdy dojechaliśmy do hotelu, zaniemówiłam. On był cudowny! Nie dowierzałam własnym oczom. Nasz pokój był równie piękny. W dodatku ogromny. Widok z naszego okna zapierał  dech w piersiach. Popłakałam się, tym razem ze szczęścia. Spojrzałam na Luke'a. Uśmiechnął się i podszedł do mnie. Mój wzrok wbił się w jego niebieskie tęczówki. Nagle, poczułam usta Luke'a na moich. Nie chciałam aby je zabierał. Złapaliśmy się za ręce. W tamtym momencie, zapomniałam o moich wszystkich problemach. Wszyscy myślą, że jeśli ktoś walczy z depresją, nie odczuwa ani szczypty szczęścia, radości.  Że nigdy się nie uśmiecha. To nie prawda. Oczywiście, zdarzają się takie przypadki.
Po południu poszliśmy nad jedno z jezior w Antananarywie - Lac Mandroseza. Zrobiliśmy sobie romantyczny piknik. Luke kupił nam pyszniutkie kanapki i pare innych rzeczy. Patrzyliśmy w niebo, przytulaliśmy się i całowaliśmy. To był jeden z NAJLEPSZYCH dni w moim życiu. Z racji, że dzień po naszym przylocie Luke miał urodziny, zorganizowałam dla niego niespodziankę - wspólny skok ze spadochronem. Bardzo, ale to bardzo bałam się wysokości, jednak postanowiłam przełamać lęk i spełnić marzenie mojego chłopaka. Wieczorem wpadliśmy do lokalnej pizzerii, na przepyszną pizzę. Byłam w niej absolutnie zakochana. Pod osłoną nocy, gdy Luke już spał, byłam odebrać tort z jednej z cukierni. Zdziwiłam się, że o takiej porze jakakolwiek cukiernia była otwarta. Gdy Luke się obudził, jego oczom okazał się śliczny tort czekoladowy. On uwielbiał czekoladę. Zaśpiewałam mu „Sto Lat" a w zamian dostałam pocałunek. Jednak Luke nie miał pojęcia, że to nie koniec niespodzianek na dzisiaj.
- Mam dla Ciebie jeszcze dwa marzenia do spełnienia. Aby spełnić jedno z nich, musimy się już zbierać. - powiedziałam podekscytowana.
Byłam absolutnie przerażona faktem, że za 2 godziny miałam skakać ze spadochronem. Wtedy też moje „złe" myśli zaczęły się pojawiać w mojej głowie. Co jeśli mój spadochron nie zadziała? Co jeżeli będzie już za późno, aby go wyciągnąć? I wiele, wiele innych pytań.
Gdy Luke dowiedział się o skoku ze spadochronem, zaczął skakać z radości. A ja za to chyba ze stresu. Czułam, że za chwilę miałam zwymiotować. Na szczęście, tak się nie stało.
20 minut. Tyle czasu zbierałam się, aby skoczyć. Po ogromnej ilości przekonań, w końcu skoczyłam. Złapałam Luke'a za rękę i  krzyczałam w niebogłosy. Wylądowaliśmy pomyślnie. Tym razem już zwymiotowałam. Luke twierdził, że byłam blada jak ściana. Druga niespodzianka była VIP biletami na koncert ulubionego zespołu Luke'a - Mother Mother. Gdy wieczorem podarowałam mu jego wejściówkę, popłakał się z radości.
- Kocham Cię Stacy. Jesteś najlepszą dziewczyną, jakąkolwiek mogłem sobie wymarzyć! To ty jesteś spełnieniem moich WSZYSTKICH marzeń. Nigdy się nie zmieniaj. - powiedział Luke po czym mnie pocałował.
Trochę później rozmawiałam z tatą:
- Hej Stace! Jak tam twoje wakacje? Mam nadzieję, że wszystko w porządku.
- Cześć tato! Wszystko okej. Jak narazie te dwa dni mogę podsumować w trzech słowach: pocałunki, urodziny i marzenia...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 25, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

My Real SaviourWhere stories live. Discover now