Rozdział 43

376 73 10
                                    

Zasada numer czterdzieści trzy 

Nie patrz Thirio prosto w oczy


Nikt nie odważył się nawet poruszyć, kiedy na korytarzu rozbrzmiały kroki. W pokoju panowała kompletna cisza. Mężczyźni uważali nawet na to, by nie oddychać za głośno w obawie przed wściekłością szefa. Każdy wiedział, że V miał szczere i duże serce, ale miał również znacznie mroczniejszą stronę, z którą nikt nie chciał się zmierzyć. 

Jimin i Hoseok stali koło siebie, patrząc w oczekiwaniu na wchodzącego do sali Kim Taehyunga. Zdążył się już przebrać w ciągu tej jednej godziny, odkąd doszło do całego incydentu. Jego twarz była czysta. Resztki smug czerni i spalenizny zniknęły z jego twarzy po tym, jak musiał interweniować na miejscu pożaru. 

Pożaru, który dopiero co udało się opanować strażakom po paru godzinach.

Kim był wściekły, nie wiedział co się działo, nikt nie miał dla niego odpowiedzi.

Kiedy przyjechali na miejsce, gdzie był pożar, V nie spodziewał się tego, że Jeongguk rzuci się w kierunku wejścia do szpitala, chcąc jak najszybciej dostać się do środka, jak tylko dowiedział się, że dopiero rozpoczynają ewakuację. Na szczęście, czy też i nieszczęście, pożar rozpoczął się na piętrze siódmym, a staruszek znajdował się na piątym. Jednak przez to, że w pomieszczeniu nie było zbyt wielu ludzi, w tym personelu, cała akcja była strasznie opóźniona. Najpierw zajmowano się krytycznie chorymi, tymi najbliżej pożaru, a dopiero później pozostałymi. 

(retrospekcja)

Wzrok V sunął po ludziach zebranych na parkingu, jak tylko wysiedli. Były tu pielęgniarki, upadające na kolana przez zmęczenie i rany spowodowane przy pomocy w ewakuacji. Były tu łóżka z chorymi, kręcili się lekarze w cywilnych strojach, fartuchach, w piżamach. Rozpoznał tu nawet swoich dwóch pracowników, którzy zgłosili się jako wolontariusze. Widok jednak, który najbardziej go poruszył, to nie widok iskier w powietrzu, grubej chmury dymu.

Była to grupa ludzi ubrana w szare kombinezony z niebieskimi naszywkami w kształcie prostokątów z okręgiem w środku z literą C od Collectors. Mieli przy sobie czarne worki i rozmawiali ze strażakami.

Śmieciarze.

Taehyung spojrzał szybko w kierunku młodszego. Oboje wiedzieli co się dzieje. Śmieciarze zapewne przyszli z wnioskiem o wstrzymanie akcji i zabraniu zwłok i osób na skraju śmierci. Lekarze rozkładali ręce. Nie mogli zająć się wszystkimi rannymi - jak tylko odchodzili na chwilę na bok, słyszeli kolejne fale płaczu i szelest reklamówek. 

Strażacy mieli uratować budynek szpitala. Nie pacjentów.

Ratowani mogli być tylko ci, którzy byli z wyższych klas społecznych.

Nie z niższych.

Nie z takich, jak Jeon Jisuk.

- Guk - sapnął w jego kierunku, ale było za późno.

Rzucił się od razu za młodszym, który nie zważając na krzyki innych ludzi, wbiegł do budynku.

Za pomoc umierającym groziła śmierć. 

Mimo to Taehyung biegł za nim, krzycząc za nim, próbując przebić się przez dym na schodach. Zaciskał wargi, nie rozumiejąc jakim cudem Jeongguk może tak szybko poruszać się w takich warunkach, ale nie zamierzał przestawać. Chyba pierwszy raz od bardzo dawna bał się, ale nie o siebie.

- JEONGGUK!- wrzasnął, wbiegając na hol.

Pokręcił głową widząc, jak w pomieszczeniu porusza się jeszcze trójka innych strażaków, krzycząc również coś do nich, ale zignorował ich. Guk pobiegł w prawo, a on za nim wiedząc, że młodszy wie, gdzie leży staruszek. Tae niemal dławił się od dymu, wstrzymując powietrze w płucach co jakiś czas, mając nadzieję, że będzie lepiej, jeśli nie będzie oddychał dymem non stop.

Killing Spree | TaekookUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum