3 czy to miłość??...

1.4K 25 4
                                    

obudziłam się w szpitalnym pokoju wszyscy bracia byli ze mną
shane siedział na parapecie z tonym vincet siedział na kanapie niedaleko łóżka dylan był oparty o ściane koło drzwi a will siedział koło mnie na fotelu
-jak się czujesz malutka?-zapytał will kiedy zobaczył żę się rozglądam
-jestem troche zmęczona-odpowiedziałam a po mojej twarzy zaczeły lecieć łzy
-ej malutka wszystko jest dobrze nie płacz-powiedział kojąco will i chciał mnie przytulić ale mu na to nie pozwoliłam poprostu nie chciałam teraz być pocieszana z wiadomością żę nagła śmierć blanche to moja wina
-will nie pocieszaj mnie to moja wina że blanche nie żyje-szepnełam do willa
-dziewczynko to nie twoja wina my tak nie uważamy-powiedział zmartwiony dylan i podszedł do łóżka tak jak reszta braci
chłopcy mnie pocieszali i mówili żę to nie moja wina ale ja ich nie słuchałam tylko dalej płakałam nagle vincent domnie podszedł i mnie...przytulił to się nie zdarza za często i tak się troche uspokoiłam a po 10 minutach w uścisku z vincentem zasnełam
"
-POV WILL-
vincent nie przytula się jakoś często z hailie a tym bardziej z nami ale jak patrzył jak nasza siostra cierpi to chyba chciał jej ulżyć i pokazać żę ją wspiera i chyba się mu udało bo po paru minutach hailie zasneła a o dziwo pózniej sam vincent zasnoł wtulony w malutką wyglądało to bardzo słodko
-POV HAILIE-
jak się obudziłam była godzina 18 ja sama siedziałam cicho bo dalej obmyślałam co zle zrobiłam ale bracia rozmawiali dopuki do sali nie wszedł lekarz
-dobry wieczór chciałem tylko powiedzieć żę hailie możę już jechać do domu ponieważ jest jej już nie potrzebna żadna obserwacja na odziale to wszystko co chciałem powiedzieć-powiedział lekarz i dał mi wypis
-dziękuje-odpowiedziałam i zaczełam się zbierać
jak się zebrałam była około 18:30 poszliśmy do auta i staneło na tym żę jadę ze świętą trójcą
w drodze do domu shane i tony oglądali jakieś dupy w internecie i je oceniali a dylan prowadził a ja oczywiście byłam w swoim świecie i dalej myślałam co zle zrobiłam.
do domu przyjechaliśmy o godzinie 19 jak weszłam do domu odrazu udałam się do pokoju wykąpałam się i zaczełam płakać ale tak żęby bracia nie usłyszeli
płakałam tak do 21 aż wkońcu usłyszałam pukanie do drzwi powiedziałam ciche prosze i do pokoju wszedł will
-malutka choć coś zjeść-powiedział spokojnie mój ulubiony brat
-nie jestem głodna will-powiedziałam smutno do willa
-no dobrze...to dobranoc malutka-powiedział już zmartwiony will
-dobranoc-szepnełam
po 2 minutach zasnełam a noc mineła mi spokojnie
-SKIP TIME DO POGRZEBU(SORY ALE NIE WIEM CO NAPISAĆ!!)
dzisiaj był pogrzeb od czasu kiedy blanche umarła prawie nie wychodziłam z pokoju i bardzo mało jadłam
pogrzeb miał być o godzinie 17 a była 10 czyli miałam z 6 godzin bo mamy być szybciej na miejscu
przygotowania zaczełam od umycia się i pomalowaniu paznokci co mi zajeło z 30 minut pózniej zajełam się za włosy postawiłam na spięcie włosuw czarną klamrą a paznokcie zrobiłam na czarno
pózniej wziełam się za sukienke która była do ziemi z dekoltem w kształcie V oraz z rozcięciem na nodze
i też oczywiście czarna,do tego czarne buty na niezadurzym obcasie oraz czarne rękawiczki za ramie
jak skończyłam się przygotowywać była 15:58 więc zeszłam na dół gdzie wszyscy już byli czyli:
ciocia maya flyn wujek monty dylan martina(jego nażyczona) blizniacy will vincent z anyom(nwm jak się pisze lol)
oraz ich dzieci lissy i michi(linsday i michael) oraz tata
jak dojechaliśmy do kościoła odrazu weszłam do środka gdzie była otwarta trumna z ciałem blanche w środku poteszłam do niej i zaczełam szeptać do babci:
-przepraszam babciu naprawdę nie chciałam bardzo cię przebraszam-wyszeptałam i zaczełam płakać
po 5minutach do kościoła wszedł dylan i jak zobaczył żę płacze przytulił mnie
-już spokojnie dziewczynko jestem tu-powiedział
ja nic nie odpowiedziałam wyszłam z jego uścisku i usiadłam na ławce w pierwszym żędzie czyli żędzie dla rodziny zmarłego
po 30 minutach już prawie wszyscy byli powoli zaczeli wchodzić do kościoła w jednym z gości rozpoznałam...
adriena santana coś ukłuło mnie w serce ale to nie był ból..
-około godziny 17 zaczoł się pogrzeb w trakcie wyszłam z kościoła bo nie wytrzymałam na szczęście żaden z braci za mną nie wybiegł
nie byłam w stanie tam wrócić dlatego zostałam na dworze
do końca pogrzebu została jeszcze 1godzina więc postanowiłam się przejść w pobliskim ogrodzie chodziłam tak z 30 minut i spotkałam..
-witaj hailie monet-powiedział adrien santan
-witaj adrienie-odpowiedziałam i poszłam dalej znowu poczułam ukłucie w sercu ale nie czułam bólu
około godziny 18 byłam przed kościołem czekałam około 10 minut i zobaczyłam żę drzwi się otwierają wyjechało z nich auto z trumną blanche odrazu z oczu poleciała mi fala łez za autem szli bracia jak mnie zobaczyli spytali czy wszystko okejja nic nie odpowiedziałam tylko dołączyłam do braci i podążyłam za autem szliśmy pare metrów i doszliśmy do grobowca rodziny monet
po dopowiedzeniu wszystkich modlitw i tak dalej zaczeli wkładać trómne z blanche do grobowca wtedy znowu się popłakałam i próbowałam nie patrzeć na grób patrzyłam w dal na drzewa krzaki i..
zobaczyłam jak santan mi się przygląda jakoś tak z... współczuciem??
po włożeniu grobu do gleby zaczeli zakopywać dziure a wszyscy zaczeli się zbierać oprócz mnie stałam tak z 10 minut aż nagle ktoś mnie przytulił od tyłu był to mój ojciec
-hailie córeczko co się dzieje?-zapytał smutny ojciec
-to moja wina żę ona tam jest-szepnełam do ojca smutno
-hailie kochanie to nie twoja wina blanche już miała swoje lata no choś przytul się-powiedział ojciec i wyciągnoł ręce na zachęte ja odrazu wpadłam mu w ramiona i zaczełam płakać jak nieopanowana aż nagle wypaliłam
-przepraszam!-załkałam w bluzke taty
-już ciii spokojnie-powiedział kojąco ojciec i jeszcze mocniej mnie przytulił jak się uspokoiłam powiedział:
-idz do vincenta-powiedział i odszedł
a ja poszłam do vincenta właśnie rozmawiał z grace ale jak mnie zobaczył to przeprosił ją i mnie przytulił a pózniej z nim u boku stałam i słuchałam jak różni ludzie składają nam kondolencje aż w końcu podszedł adrien santan
-moje szczere kondolencje vincecie i droga hailie-powiedział santan patrząc na vincenta ale widać było żę czasami zerka na mnie
-dziękujemy adrienie-powiedział mój brat lodowatym głosem
nagle poczułam się gorzej zrobiło mi się słabo
-vince- szepnełam do brata
-tak hailei?-zapytał
-słabo mi..-szepnełam
-poczekaj chwilke... DYLAN CHOĆ TU!-powiedział vince i krzyknoł do dylana
-no co jest?-spytał
-hailie jest słabo wez ją do auta i daj jej wode-powiedział troche przejęty ale zachowywał swój lodowaty ton
na znak dylan wzioł mnie pod swój bok i zaprowadził do auta
dylan kazał mi usiąść i dał mi wode kiedy się troche napiłam i odpoczełam było mi troche lepiej
-i jak dziewczynko lepiej?-spytał zmartwiony dylan
-jest troche lepiej-powiedziałam cicho
po 5 minutach już jechaliśmy samochodem do rezydencji chłopcy gadali a ja się zamyśliłam
jak vincent rozmawiał z adrienem znowu poczułam to ukłucie w sercu ale nadal nie bolało..
czy to możliwe żę to miłość??...

-OD AUTORKI-
I JAK WAM SIĘ PODOBA 3 ROZDZIAŁ NIE MIAŁAM WENY DLATEGO TAK PÓZNO WSTAWIAM ALE MAM NADZIEJE ŻĘ SIĘ PODOBA BŁEDY I POMYSŁY MILE WIDZIANE W KOMENTARZACH
OGL CHCIAŁAM POWIEDZIEĆ ŻĘ PISZE NA LAPTOPIE DLATEGO W PARU SŁOWACH JEST "Z" ZAMIAST "ZI" ZA TO BARDZO PRZEPRASZAM!!
1100 SŁÓW

Duża monetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz