Rozdział 1

2K 23 8
                                    

Ostatnie co pamiętam, to przeszywające do szpiku kości zimno i ciemność, która okryła mój świat. Potem było światło, ale wcale nie ciepłe i przyjemne.

Nie. To było ostre, tak ostre, że sprawiało moim oczom ogromny ból. Chciałam cofnąć się do ciemności i pozostać tam na zawsze... Ale nie mogłam, bo coś, jakaś niewidzialna siła pchała mnie, pchała w stronę rozjarzonej kuli światła wyglądającej jak słońce.

Poczułam przeszywający ból w klatce piersiowej, chust powietrza wlał mi się nieprzyjemnie w płuca.

- Mamy ją! - usłyszałam męski napięty głos.

Ponownie zapadła ciemność.

W głuchej ciszy, która mnie otaczała, rozchodził się szept, głos, który cicho wolał jakieś imię, im bardziej zbliżałam się do jego źródła - tym bardziej ten głos wydawał się znajomy.

- Gabrielle?

Najpierw jak przez mgłę zobaczyłam czyjąś twarz. Potem poczułam zapach środków odkażających, usłyszałam odgłosy pikania tuż nad moją głową.

Ktoś trzymał moją rękę w swojej i muskał opuszkami palców wierzch mojej dłoni. Potem świat przed moimi oczami zaczął się kształtować i nabierać barw..

Zobaczyłam umęczoną kobietę siedzącą przy mnie i której dłoń czułam. Na jej policzkach widniały ślady łez. Za nią stał mężczyzna, który patrzył na mnie swoimi brązowymi oczami trzymając dłoń na ramieniu kobiety.

Zamrugałam kilka razy..

Kobieta nagle poderwała się z miejsca, a ja drgnęłam wystraszona jej ruchem. Maszyna wydala z siebie przeraźliwy pisk.

Chciałam się podnieść, uciekać jak najdalej od tego miejsca i ludzi, którzy tam byli.

- Jesteś bezpieczna Gabrielle. - jej łagodny głos dotarł do moich uszu.

Ale nie wierzyłam.. Nie wierzyłam w jej słowa.

Kiedy jej ręką powolnie zbliżyła się do mojej twarzy, moje mięśnie napięły się, a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Widząc to, kobieta cofnęła swoją dłoń.

- Chcę siku - powiedziałam trochę zachrypniętym głosem.

Kobieta spojrzała na mnie uważnie, ale skinęła głową i skupiła się na odpinaniu wszelkiej maści kolorowych kabli, które były do mnie przypięte na różne sposoby.

Ledwo stanęłam na nogi podtrzymywana przez kobietę o obliczu anioła, z każdym krokiem było lepiej. Moje mięśnie potrzebowały kilka minut ruchu, aby przypomnieć sobie, od czego właściwie są w ciele.

Kiedy byłyśmy bliżej drzwi do wyjścia, zebrałam w sobie wszelką wolę walki i odepchnęłam ją mocno, kobieta nie spodziewając się tego ani mojej siły zachwiała się i upadla wprost w ramiona mężczyzny, który stał za nami.

Wypadłam z sali nie oglądając się za siebie. Sekundę później leżałam na zimnej podłodze zwijając się niczym ranne zwierzę. Dwóch mężczyzn w garniturach szło w moim kierunku, ale zostali powstrzymani przez mężczyznę z sali. Zaczęłam się czołgać, aby uciec od jego mrocznej aury.

Na próżno, przykucnął przy mnie.

- Spokojnie Rory, nikt nie chce cię skrzywdzić.. - próbowałam go kopnąć, ale zrobił unik i zablokował moją nogę.

Szamotałam się i wrzeszczałam na całe gardło jakby mnie ktoś obdzierał ze skóry kiedy próbował mnie podnieść.

Syknął, kiedy wbiłam mu paznokcie w skórę i przyjechałam po jego rękach, ale nie wypuścił mnie z objęć.

- Jestem Twoim tatą, uspokój się, bo zrobisz sobie krzywdę. - wyszeptał mi do ucha.

Po chwili dobiegł do nas mężczyzna w białym kitlu.

Poczułam ukłucie w ramię a przez moje ciało przeszedł dreszcz.

Mężczyzna tulił mnie do swojej piersi.
Słuchając bicie jego serca, powtarzałam w kółko słowo "nie", on zaczął głaskać mnie po głowie.. Chociaż nie chciałam odpływałam, bo to było silniejsze niż moja wola walki.

Rodzina Monet vol 2Where stories live. Discover now