22. Obietnica

503 68 12
                                    




— Nathanie D'Abernonie, która z twoich kobiet sprawiła, że jesteś dzisiaj tak bardzo szczęśliwy? — spytał Theo, podczas gdy ja pakowałem do koszyka zakupy.

Wraz z chłopakiem, Clarą oraz wiecznie marudną Noah właśnie znajdowaliśmy się w Walmarcie i robiliśmy zakupy z listy Audrey.

— Jest tylko jedna — poprawiła go zadowolona Clara. — Jej imię zaczyna się na H a kończy na aley.

Parsknąłem śmiechem i pokręciłem głową, kiedy kolejny raz próbowała mi coś wmówić. Prędzej zostanę prezydentem pieprzonych Stanów Zjednoczonych, niż nazwę Martin swoją kobietą.

Chwyciłem znajdujący się na ziemi worek z nawozem do ogrodu Audrey, podczas gdy Noah wystawiła dłoń dokładnie po tę samą rzeczy. Skrzyżowaliśmy się uważnymi spojrzeniami, a po krótkiej chwili Noah złowrogo na mnie fuknęła.

— Tylko uważaj, żeby jej nie zjeść.

Postanowiłem puścić jej uwagę koło uszu i zapakować ziemię do wózka, który pchała Clara.

— Nateee — zaczęła rudowłosa, przeciągając moje imię — czyli oficjalnie została panną D'Abernon? — zapytała rozbawiona. Miałem ochotę zacząć wywracać oczami w nieskończoność, ale postanowiłem się powstrzymać.

— Nie — odparłem zgodnie z prawdą, w wolnej chwili zerkając na listę. — Po co jej trzy skrzynki piwa?

Gdy Clara radośnie zachichotała, doskonale wiedziałem, że sama dopisała to do listy. Rozbawiony, pokręciłem głową, po czym zarządziłem udanie się do alejki z alkoholem.

Sklep, w którym właśnie się znajdowaliśmy był dość duży. W zasadzie był to chyba największy market w całym Vancouver. Osobiście raczej nie lubiłem chodzić do ogromnych sklepów pełnych nieznajomych, ale tamtego dnia miałem dobry humor, więc jakoś bardzo mi to nie przeszkadzało.

— Ej, ale wyobraźcie sobie — zaczął Theo, przez co wzrok wszystkich skupił się na nim. — Sklep z krwią specjalnie dla wampirów. Zajebiste, co?

— Błagam otwórz go i zatrudnij na kasie jakiegoś człowieka — odparłem, przez co udało mi się go lekko rozbawić.

W końcu zatrzymaliśmy się przy dziale z alkoholem. Clara ruszyła po piwo, jednak — o dziwo — wróciła z winem. Sam ostatnio w ogóle nie miałem ochoty na to, aby tykać alkohol, dlatego postanowiłem, że sobie odpuszczę. Theo właśnie przeglądał coś na swoim telefonie, a znudzona Noah czytała etykiety na szklanych butelkach.

Po chwili, kiedy wszyscy zgarnęli to co chcieli, ruszyliśmy w stronę kasy.

— Nate — burknęła Clara śmiertelnie poważnie — musisz opowiedzieć mi wszystko ze szczegółami.

— Stara, spierdalaj mi z tym. Po prostu znowu ze sobą gadamy i tyle — powiedziałem, odwracając się w stronę całej trójki. — W moim sercu nie ma miejsca na żadną kobietę.

Zdziwiłem się, gdy posłali mi zszokowane spojrzenia. Nie sądziłem, że moje słowa mogą ich aż tak bardzo zdziwić. Theo niemal opuścił swoją szczękę tuż na samą podłogę.

Chwilę później zorientowałem się, że wcale nie patrzyli na mnie, tylko na coś za mną. Na coś lub na kogoś. Szybko się odwróciłem, czego niemal od razu pożałowałem. Sam szeroko rozdziawiłem usta, nie wiedząc co mógłbym powiedzieć.

— Nate, kochanie — rzuciła w moją stronę ciemnowłosa kobieta — tak bardzo za tobą tęskniłam.

Tlenu, potrzebuję tlenu.

My Ethereal - I TOMWhere stories live. Discover now