Tiana szła wściekła. Liczyła na to, że McGonagall da radę cofnąć to zaklęcie. Nie! Tę klątwę! Tak to powinna nazwać. A jednak ci dwaj imbecyle potrafili się zabezpieczyć i proszę bardzo. Teraz będzie musiała chodzić z kolorowymi włosami Merlin wie ile!
– Black...-jeden z bliźniaków zawiesił się jej na ramieniu.
Dlaczego oni musieli tak urosnąć przez wakacje? Teraz byli wyżsi od niej o głowę i ślizgonce naprawdę to nie odpowiadało. Pozostało tylko czekać, aż zaczną wykorzystywać ten fakt do swoich niecnych celów.
– Zabieraj rękę, bo połamię ci ją i bez zaklęć-syknęła wściekle.
– Wtedy ty będziesz musiała ją składać-dodał drugi bliźniak, również wieszając się na dziewczynie, jednak z drugiej strony.
– Możecie się łaskawie odczepić, pacany? Mamy dopiero pierwszy dzień szkoły, a ja już mam was dość.
– Oj, Black... Chyba się odzwyczaiłaś przez te dwa miesiące, co?-spytał pierwszy z bliźniaków.Następnie się zaśmiał i wyminął ją, ruszając do klasy Lockharta. Drugi z bliźniaków puścił Tianę, jednak nie przyspieszył kroku. Co dodatkowo działało jej na nerwy.
– Nie odczepisz się, co Weasley?-spytała zrezygnowanym tonem.
– Nie licz na to-odparł z uśmiechem.-Poza tym... Cały czas uważam, że masz coś do rudzielców. Gdzieś w głębi jesteś zadowolona z tego, że tu jestem.
– Doprawdy?
– Yhym... Na sto procent. Wierzę w to.
– W takim razie w szkolne mity też wierzysz, co?
– Oczywiście!-oznajmił z wielkim entuzjazmem.-Zwłaszcza w to, że jakiś wielki potwór jest schowany gdzieś pod szkołą i tylko czeka, aż do Hogwartu przyjedzie jakiś potomek Slytherina! Kto wie? Może właśnie z jednym rozmawiam?
– Gdybym była potomkinią Salazara, już dawno napuściłabym tę bestie na ciebie, Weasley.
– Uroczo, Tiana. Naprawdę uroczo...
– Chyba się odzwyczaiłeś przez te dwa miesiące, co Fred?
– Skąd...
– Tiana?-rozległo się gdzieś za nimi.Fred spojrzał na ślizgonkę, która zamknęła oczy mrucząc pod nosem słowa, których on zdecydowanie nie rozumiał. Brzmiało jak francuski. Albo coś jeszcze innego. W każdym razie gryfon nie miał pojęcia jaki to był język.
– Ty i Weasley? To dlatego mi nie odpisywałaś w wakacje? To on mi ciebie...
– Michael-dziewczyna odwróciła się na pięcie, patrząc na rok starszego ślizgona.-Nie było mnie w kraju przez dwa miesiące. Może dlatego listy nie dotarły i...
– A to, że mnie unikasz odkąd Express Hogwart wyjechał z Londynu?-przerwał jej zacięcie.-Widziałem jak szłaś do wagonu gryfonów.
– Czy ty mnie śledzisz!?-oburzyła się ślizgonka.
– Nie zmieniaj tematu!
– O nie... Właśnie to jest główny temat!
– Głównym tematem jest to, że zdradzasz mnie z Weasley'em! Z cholernym zdrajcą krwi! Bliżej mu do szlam, niż do...
– Dość.Fred stanął bliżej ślizgona i z radością mógł stwierdzić, że był wyższy od Ambinga. Spoko sprawa.
– Wara ci od mojej rodziny, żmijo. Od Tiany też. Nie pomyślałeś, że może ona nie chce się już z tobą zadawać? Może dlatego, że jesteś skończonym idiotą? Żeby ktoś rok młodszy dawał ci korepetycje z eliksirów... Naprawdę uwłaczające, nie sądzisz?
– I niby wolałaby ciebie ode mnie? Nie rozśmieszaj mnie, Weasley-nazwisko rudzielca ślizgon niemalże wypluł.-Wyobrażasz sobie jakby cię przyprowadziła do dworu Malfoy'ów i przedstawiła ukochanemu wujostwu?
– Może i by wolała, skąd wiesz? W końcu z tego co usłyszałem nie odpisała ci na ani jeden list, prawda?
– Ty...
– Petrificus totalus!Zarówno Michael jak i Fred zamienili się w posągi. Tiana miała już dość. Zdecydowanie dość.
– Zachowujecie się jak dwa młode wilki walczące o pozycję w stadzie. Każde z was chce być cholerną alfą. Wierzcie mi, że żadne z was nią nie będzie. Weasley, sama potrafię siebie zadbać i nie potrzebuję twojej zbędnej paplaniny. Michael, myślę, że zdołałeś już zrozumieć, że nie chcę mieć z tobą do czynienia. Nie wiem po co ci był ten związek, ale zdecydowanie mnie nie kochałeś. A teraz sobie tak stójcie i ochłońcie. Ja idę na lekcje-oznajmiła chłodno.
Następnie odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku klasy Lockharta. Fred rozmroził się jako pierwszy. Wiedział, że dziewczyna cofnęła zaklęcie. Inaczej McGonagall od razu by ją zawołała na pogadankę. Bo na lekcje mieli iść wszyscy, a nie tylko dwójka.
Kiedy Weasley wszedł do klasy, Lockhart zachwycał się fioletowymi włosami ślizgonki, która wyraźnie miała go dość. Siedziała obok Cregence. Jedyne wolne miejsce, na nieszczęście Tiany, znajdowało się w ławce stojące tuż obok jej miejsca pracy. Merlin jej nienawidził...
– Finite...-szepnęła Black, trzymając różdżkę w dłoniach.
Fred wiedział, że Ambing został odczarowany. W końcu nic wielkiego wokół nich się nie wydarzyło. Kiedy tylko rudzielec usiadł na miejscu, zdał sobie sprawę, że dziewczyna nie zaszczyciła go nawet krótkim spojrzeniem pełnym nienawiści.
Naprawdę wszystko popsuł...
![](https://img.wattpad.com/cover/261251021-288-k298479.jpg)
YOU ARE READING
PANNA BLACK I era Golden Trio
FanfictionTiana Adara Black. Córka mordercy, bratanica szajbuski, pupilka Snape'a... Nie, to ostatnie należy wykreślić z listy. Nauczyciel eliksirów zdecydowanie za nią nie przepadał. Tak samo jak dwójka rudzielców z jej roku. W każdym razie, z mugolskiego...
Każde z was chce być cholerną alfą
Start from the beginning