.9.

116 3 2
                                    

Właśnie czekałam w mieszkaniu na beaciaków. Postanowiliśmy razem pojechać na lotnisko. Czeka mnie prawie 3 godzinna droga, więc spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy.

Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze. Na sobie miałam szare dresy, jasnozielony top na ramiączkach bez pleców oraz bluzę tego samego koloru co dresy. Włosy spięłam w klamrę, a na twarzy miałam lekki makijaż.

Dla pewności przeszłam się po pokoju i sprawdziłam czy wszędzie zamknęłam okna. Umówiłam się z Igą, że przyjdzie do mnie, aby podlać rośliny, których w moim mieszkaniu nie brakowało. Z przedpokoju usłyszałam kroki, więc tam wróciłam, a moim oczom ukazali się niewyspani Kacperczycy.

- Hej- przywitali się że mną oschle i wzięli nasze bagaże.

- Cześć- odpowiedziałam w taki sam sposób co oni.

Te zachowanie zawdzięczamy Karolowi, który wybrał lot o wczesnej godzinie i do tego zarządził, żebyśmy byli dwie godziny wcześniej.

Po wejściu do auta walczyłam ze sobą, aby nie zasnąć. Próbowałam rozmawiać z chłopakami, lecz było to dla mnie ciężkie. Poszłam spać naprawdę późno, niestety numery same się nie zmiksują, a ja musiałam je wysłać, jak najszybciej. Dzięki Bogu droga nie trwała jakoś długo, więc po krótkim czasie byliśmy już na lotnisku Bemowo.

Wyszłam z pojazdu i zaczęłam ciągnąć swój bagaż w stronę wejścia, gdzie czekała na nas już cała reszta.

- Cześć- przywitałam się zsuwając lekko maseczkę z twarzy.

- Hej, co wy tacy zmęczeni- zapytał zdziwiony Solar, któremu w tym momencie miałam ochotę coś zrobić.

- Hmm... Może dlatego, że poszłam spać o trzeciej nad ranem, a mamy- włączyłam telefon i spojrzałam na godzinę- ósmą- odchyliłam przedmiot, żeby mógł na wyświetlacz.

- Oj tam nie narzekaj- przerzucił swoją rękę przez moje ramiona- nie jest tak źle. Pójdziesz spać w trakcie lotu- stwierdził, lecz napotkał moje mordercze spojrzenie- czyli dzisiaj nie żartujemy- osunął się ode mnie i chwycił swoją walizkę- chodźmy.

Pokierował nas w stronę sprawdzenia bagaży i innych. Jak zwykle wykryli coś u mnie i musieli wziąć mnie na przeszukanie osobiste. I tak jak zawsze nic podejrzanego nie znaleźli. Wróciłam do chłopaków lekko wkurzona i usiadłam na jednym z krzesełek.

- I co ci powiedzieli? - spytał mnie Matczak podając mi paczkę żelek. Przygotował się skubany. Wiedział co mi poprawi humor.

- Przeprosili mnie za problem i kazali iść- westchnęłam wkładając kolejną słodycz do ust.

-To nie tak źle- stwierdził i również zapadał się pysznością.

- Skąd wiedziałeś, że to moje ulubione? - zapytałam wskazałam dłonią na opakowanie.

- Kacperczuk mi powiedział, że dziś nie masz humoru i, że one ci pomogą- poszłam mu pytające pytanie, braci jest w końcu dwóch- chodzi mi o Maćka- sprostował swoją odpowiedź. Na co pokiwałam głową.

- Idę po kawę, przynieść ci coś- wstałam z miejsca i wzięłam do ręki swoją torbę.

- Nie, dzięki- odpowiedział i zaczął grzebać w telefonie- czekaj, Janek jest tam najwyżej się złapcie.

- Okej- ruszyłam do kawiarni, gdy weszłam od razu moim oczom ukazał się blondyn.

- O hej- przywitał się, gdy stanęłam obok niego- skończyli cię przeszukiwać? - zaśmiał się i schował iphona do kieszeni.

- Ha ha, bardzo śmieszne- zironizowałam swoje słowa- daj spokój doczepili się do drutów w staniku.

- No to nie źle- podszedł do lady i zamówił swój napój- przecież tym nawet krzywdy nie zrobisz stwierdził i oparł się łokciami o ladę.

--Iluzja--M. K--Where stories live. Discover now