.7.

101 5 0
                                    

To już 5 dzień hotelu. W tym czasie zdążyliśmy wydać naprawdę dużo numerów. Jeszcze bardziej zacieśniłam moją znajomość z chłopakami, teraz są dla mnie trochę jak rodzina nawet po tak krótkim czasie. Oczywiście zmęczenie było ogromne. Cały ten czas żyłam na energetykach i kawie.

Dzisiaj popołudniu postanowiliśmy zrobić sobie wolne i poszliśmy nad jezioro niedaleko naszego domku. Miejscem zbiórki miało być nasze główne pomieszczenie spotkań. Zabrałam wszystkie potrzebne rzeczy, czyli okulary przeciwsłoneczne telefon i gumy do żucia. To jest moje takie małe uzależnienie trochę jak palenie. Zeszłam na dół gdzie zebrała się już większość grupy.

- Czy wszyscy już są? - krzyknął Białas rozglądają się po całym pomieszczeniu- chyba tak, trzeba sprawdzić listę obecności- zaśmiał się pod nosem tak jak wszyscy.

- Ale ty masz poczucie humoru- skomentował zrezygnowany Moli.

Całym tłumem wyszliśmy z naszego tymczasowego domku. Poczekaliśmy jeszcze chwilę na resztę i przekroczyliśmy płot.

- Ustawcie się w pary, nie chcemy nikogo zgubić! - kolejny z założycieli SBM, czyli Solar postanowił się zabawić w rodzica.

- Kolejny się znalazł- stwierdził wczorajszy Sebastian.

Całą drogę towarzyszyły nam krzyki i śmiechy. W między czasie artyści zaczęli tworzyć nowe teksty. Po dłuższej chwili byliśmy już na miejscu. Byłam już tu dwa razy, ale zawsze rano, lecz ewidentnie z zachodem słońca to miejsce wygląda o niebo lepiej. Każdy z nas poszedł w swoją stronę. Ja usiadłam w swoim ulubionym miejscu. Nade mną były drzewa, a przede mną jezioro i piękny widok. Parę minut później dołączyli do mnie Janek i braciaki.

- I jak tam z Igą, mam się szykować na bycie chrzestną? - zapytałam Pawła, po czym cała grupa spojrzała na zrezygnowanego bruneta.

- Brat, nie chwaliłeś się- Maciek poklepał po plecach swojego brata, przez co chłopak schował twarz w dłoniach.

- No, ale wracając, pisałeś do niej? - odciągnęłam jego ręce i spojrzałam głęboko w jego oczy, aby mnie nie okłamał.

- Wymieniliśmy parę wiadomości- westchnął i odwrócił wzrok.

- Iiii... - ciągnęłam dalej, żeby wyciągnąć od niego wszystko.

- Iiii umówiliśmy się na kawę- podrapał się niezręcznie po karku.

- Szybko poszło- Janek poczochrał włosy braciaka.

- Co za typiara nic mi nie powiedziała! - machnęłam zdenerwowana rękami w taki sposób, że uderzyłam dwóch blondynów. Nie obyło się bez jęknąć bólu- oj nie przesadzajcie, nie dostaliście tak mocno.

- to było lekko- zapytał retorycznie rapowanie.

- A nie? - wytrzeszczyłam czy- nie widzę żadnych złamań otwartych, ani ran do szycia, czyli jest dobrze.

- W końcu córka chirurgów to się zna- powiedział Jan. Co od razu spotkało się z oburzonymi twarzami braciaków. Blondyn jedynie wysłał im pytające spojrzenie.

- Hej, spokojnie, nie mam problemu z tym, że ktoś mówi o mojej rodzinie w mojej obecności- uspokoiłam chłopaków.

- A dla czego miałaś byś mieć? - zapytał mnie blondyn siedzący obok mnie.

Odpowiedziałam mu w skrócie jak wyglądało moje dzieciństwo i to, że dalej to za mną się to ciągnie. Po tylu latach udało mi się złapać dystans.

- Kiepsko- objął mnie ramieniem i przyciągnął mnie do siebie na co szeroko się uśmiechnęłam.

- Co było to było i trudno- westchnęła i oparłam głowę o ramię Janka.

--Iluzja--M. K--Where stories live. Discover now