Stojąc przed drzwiami do pokoju siedmiolatki prosiłam o jedno. Niech moja Gabby będzie nadal moją małą siostrzyczką, która uwielbia gimnastykę, lody czekoladowe z malinami i wszystko co różowe. Jestem święcie przekonana, że Alexandra nagadała jej bzdur nie tylko na temat mojego wyjazdu, ale także samej mnie.
- Hej księżniczko, mogę? - uchyliłam drzwi do pomieszczenia wciskając swoja głowę w szczelinę - GG? - patrzyłam na zaskoczoną dziewczynkę. Leżała w łóżku przykryta kołdrą po sam czubek główki – Gabby jest okej? - podeszłam siadając na materacu. Dziewczynka nie odpowiedziała jedynie zaciągnęła bardziej kołdrę na siebie - mała proszę - jęknęłam zrywając z niej kawał materiału. Przełknęłam ślinę widząc całą rozpaloną buzię jak i speszony wzrok szatynki - co cię boli? Gabby mów! - wydarłam się wlepiając swoje tęczówki w twarz dziewczynki. Była cała gorąca, a kołdra mokra od potu. Była do cholery chora, a nikt nie raczył zajrzeć do niej.
- Gardło – wyjąkała ledwo, aby po chwili skrzywić się z bólu.
Przyłożyłam rękę do jej czoła chcą sprawdzić temperaturę i definitywnie lekarzem nie jestem, ale gorączkę umiem rozpoznać, a GG miała powyżej trzydziestu ośmiu stopni. Przymknęłam powieki starając opanować złość na matkę jak i Noah, który znów wyjechał w delegację.
- Nie mów mamie, będzie zła - spojrzałam na nią z bólem w oczach.
Bała się powiedzieć, że cierpi. Tak nie może to wyglądać życie dziecka.
- Zrobimy tak, ja zadzwonię po lekarza, a ty w tym czasie spróbujesz się przespać? - zaproponowałam gładząc jej włosy wymuszając blady uśmiech chcąc ją zapewnić, że ogarniam sytuację.
Nie ogarniałam kompletnie, ale jej delikatnie skinięcie główką dało mi nadzieję, że wierzy w moje słowa.
Pocałowałam ją delikatnie w głowę po czym wstałam i opatuliłam dokładnie kołdrą. Wyszłam z jej pokoju przeklinając matkę. Wiedziałam, że jeśli zadzwonię z pretensjami nie tylko dostanie mi się za Gabby to jeszcze za przerwę w jej pracy. Noah wyjechał na konferencję, a mała sama leżała z gorączką czekając na jakieś zbawienie czy cudowne ozdrowienie.
W cuda nie wieży nawet Lee po tym jak woda nie zmieniła się w wino.
Weszłam do kuchni w poszukiwaniu jakiś leków na zbicie gorączki. Nie znalazłam nic oprócz karteczki od matki napisanej idealnym pismem z charakterystycznym francuskim r.
- Zajebiście - prychnęłam pod nosem czytając wiadomość.
Wyjechała w sprawach biznesowych na dwa dni zostawiając chore dziecko.
Tytuł matki roku gwarantowany.
Przymknęłam powieki zastanawiając się co mam zrobić. Lekarz będzie dopiero za dwie godziny, a ja nie mogę wyjść po żadne leki zostając ledwo kontaktującą siedmiolatkę. Przetarłam twarz dłonią po czym zabrałam telefon z blatu wybierając numer do Mii, która była moją jedyną deską ratunku.
- Co tam stara? - szczęśliwy głos dziewczyny rozbrzmiał w urządzeniu, który nawet mogłaby usłyszeć GG leżąca piętro wyżej.
- Masz chwilę? – zapytałam szukając czegoś innego niż woda czy okropny sok jabłkowy, który Noah uparcie kupuje za każdym razem twierdząc, że jeśli ma napis organiczny na etykiecie to jest zdrowy.
Nie jest.
- Zależy na co.
- Gabby się rozchorowała, lekarz będzie za godzinę, matki nie ma, jest na wyjeździe pewnie z Victorem. Noah na konferencji, a mała ma z trzydzieści osiem stopni gorączki - mruknęłam nakreślając jej sytuację.
YOU ARE READING
Nasz kawałek nieba
Teen FictionNie czekało na nas niebo ani piekło. Czekał na nas czyściec ponieważ nie byliśmy grzesznikami z swojego wyboru. Staliśmy się pionkami w rękach diabłów, którzy chcieli kontynuować dziedzictwo przy pomocy swoich dzieci. Co jeśli zamienić typową histo...