Rozdział 9

268 32 62
                                    

Pov.:Vanitas

Obudziłem się od razu gdy poczułem padające na moją twarz promienie ciepłego, letniego słońca.

Niechetnie uchyliłem powieki rzucając przelotne spojrzenie na świat za oknem.

Słońce znajdowało się już wysoko nad budynkami z czego wywnioskować mogłem że było już koło południa.

Prawdopodobnie wypadałoby wstać i rozprostować kości. Przy okazji mógłbym przejść się do gabinetu doktora i apelować o wcześniejsze zwolnienie mnie ze "szpitala". Przysiagam, że jeśli spędzę jeszcze  jeden dzień w tym pokoju, z frustracji chyba zacznę chodzić po ścianach.

Ten jeden raz jednak, lenistwo przezwyciężyło zdrowy rozsądek i postanowiłem zdrzemnąć się jeszcze chwilkę.

Zadowolony z tego pomysłu, aczkolwiek w dalszym ciągu półprzytomny, poprawiłem się lekko na posłaniu z zamiarem powrócenia do mojego, o dziwo spokojnego, snu.

Nagle moje serce zamarło, a umysł potrzebował tylko ułamka sekundy na robudzenie się , w momencie gdy poczułem pod sobą minimalny ruch.

Dopiero teraz zauważyłem również ciężar czyjejś ręki na plecach, a sam leżąc na brzuchu mogłem wyczuć delikatne unoszenie się i opadanie podłoża znajdującego się podemną.

W pierwszej chwili zalała mnie fala przerażenia, która minęła jednak z chwilą gdy do mojego nosa dotarł znajomy zapach stanowiący mieszankę czekolady, innych słodkości, a także ledwo wyczuwalnej lawendowej nuty.

Wiedziałem do kogo owy zapach należał, zdziwił mnie jednak fakt, że po uświadomieniu sobie tego faktu poczułem ulgę.

Otworzyłem oczy, a następnie podniosłem się lekko i, opierając się na łokciu, spojrzałem w twarz mojej nowej poduszce.

Mój wzrok napotkał spojrzenie  lilowych oczu przyozdobionych wachlarzem gęstych białych rzęs, które wpatrywały się we mnie z niepewną czułością.

-Noe?- nawet nie zdałem sobie sprawy kiedy słowo to wypłynęło z moich ust.

-Dzień Dobry, Vanitasie- jego głos był ciepły, ale było w nim słychać lekką chrypkę świadcząca o tym, że on również niedawno się obudził.

Będąc szczerym nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. Znaczna część mojego umysłu domagała się natychmiastowego zerwania wszelkiego kontaktu fizycznego z tym wampirem. Ale muszę przyznać że jego obecność napawała mnie przynajmniej zalążkiem spokoju, co w porównaniu z chaosem który od dłuższego czasu w sobie noszę, odgrywało rolę pewnego rodzaju azylu.

Blondyn chyba zauważył moje wachanie, gdyż ramie które wcześniej mnie obejmowało zsunęło się na materac, dając mi tym samym większą swobodę ruchów.

Patrzyłem na niego przez chwilę nieobecnym wzrokiem, kalkulując moja obecna sytuację, a on nie naciskał. Spokojnie czekał aż podejmę jakąś decyzję.

Wtedy jak grom uderzyły we mnie wspomnienia z poprzedniego dnia. Pobladłem mimowolnie.

Chciałem się odsunąć. Przerwać tą całą szopkę, która nie powinna mieć miejsca. Noe nie powinien mnie widzieć w takim stanie. Nikt nie powinien. Nigdy.

Tak bardzo starałem się ukryć przed światem moje emocje, a jednak schrzaniłem.

Jak na tacy podałem mu moje słabości, nieświadomie i mimowolnie otworzyłem się przed nim.

Może wykorzystac to później przeciw mnie, zniszczyć mnie za pomocą moich własnych słabości.

Będzie miał na mnie haka.

 PRZY TOBIE WSPOMNIENIA BOLĄ MNIEJ~VanoeNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ