POWRÓT

119 8 20
                                    

Nathalie leżała na łóżku i próbowała złapać oddech.
-To już mój koniec... - pomyślała. - Dobrze, że chociaż Adrien jest bezpieczny... - Potem zamknęła oczy i umarła.
-Nie! Proszę Cię obudź się! - krzyczała Biedronka. - Błagam, nie umieraj...
Lecz to był jej koniec. Zmarła w męczarniach próbując powstrzymać Monarchę przed zniszczeniem świata. A jego nawet nie obchodził jej stan zdrowia. Po tym całym poświęceniu, którego dla niego dokonała. Próbowała, dała z siebie wszystko, jednak za mało. Teraz wszystko było w rękach Biedronki.

Dziewczyna połączyła miraculum Czarnego Kota ze swoim i ruszyła do walki ze złoczyńcą. Lecz nie wszystko poszło po jej myśli. Mężczyzna ją pokonał, a następnie użył mocy absolutnej do własnych celów. Gdy tylko wziął do rąk oba miracula, pojawiła się przed nim ogromna postać, która była fuzją Plagga i Tikki.
-Czego sobie życzysz? - spytała istota.
-Chcę przywrócić życie Emilie oraz zdrowie Nathalie i mnie.
-Ale... Ona już nie żyje... - odparł potwór, a oczy Monarchy się rozszerzyły. Tak jakby nareszcie do tego zimnego egoisty coś doszło.
-Nie... żyje...? Nathalie nie żyje... zabiłem ją... - projektant wpatrywał się dłuższą chwilę w podłogę, nie mogło do niego dotrzeć, że to on jest główną przyczyną jej śmierci. Po chwili odzyskał racjonalne myślenie i zadecydował - Więc pragnę przywrócić do życia Emilie i Nathalie oraz moje zdrowie.
-Niech tak będzie. Co ofiarujesz w zamian? Jakieś dwie osoby będą musiały oddać swoje życie dla dwóch kobiet, a trzecia swe zdrowie w zamian za Ciebie.
-Wszystko mi jedno, byleby moja rodzina była szczęśliwa.
-Kogo więc ofiarujesz?
-Obojętnie. Wybierz jakiekolwiek osoby i spełnij wreszcie moje życzenie. Chcę się wreszcie zobaczyć z Emilie.
-Jak sobie życzysz. - odrzekł stwór i pstryknął palcami. Nad całym Paryżem rozprzestrzeniła się wielka różowa mgła.

Nathalie otworzyła oczy. Była sama w pokoju, lecz chwilę jej zajęło zanim dotarło do niej co się stało. Przecież jeszcze zaledwie moment temu czuła, że umiera, a teraz jej stan był doskonały. Przynajmniej stan fizyczny. Zdjęła z nóg mechaniczne protezy i podniosła się z łóżka. Spojrzała w lustro - znów miała czerwone pasemko, żadnego śladu po białych włosach. Wzięła głęboki oddech i postanowiła zejść na dół. Im niżej schodziła po schodach tym większy niepokój oraz niepewność czuła. Serce biło w jej piersi coraz szybciej. Nagle stanęła na schodach i zamarła. Zobaczyła cudowny widok. Gabriel, Emilie oraz Adrien przytuleni do siebie, mający w oczach łzy szczęścia. Mimo, że przecież właśnie tego cały czas chciała, poczuła smutek oraz pustkę w sercu. Łzy mimowolnie napłynęły jej do oczu. Była świadoma jaką słoną cenę musiał zapłacić ktoś niewinny w zamian za ich szczęście. Poza tym ten widok po prostu ją bolał. Miała już tego serdecznie dosyć, chciała jak najszybciej stamtąd uciec. Nie chciała dalej pracować dla tego drania, który złamał jej serce i w tak bezczelny sposób ją wykorzystał. Lecz gdy wykonała następny ruch do przodu, nagle Adrien ją zauważył i rzucił jej się na szyję.
-Nathalie! Ty żyjesz! Tak się o Ciebie bałem.
Nathalie delikatnie go przytuliła, lecz nie tak swobodnie i z uczuciem jak kiedyś. W końcu teraz Adrien miał już matkę, której swoją drogą, wzrok Nathalie czuła teraz na sobie. Szybko puściła Adriena by móc odejść z tej piekielnej rezydencji raz na zawsze. Lecz wtedy podeszła do niej Emilie i ona również ją przytuliła.
-Nathalie... jak dobrze znów Cię widzieć.
-Ciebie także, Emilie...
Kiedy skończyła się z nią przytulać spojrzała tylko groźnie na Gabriela i ruszyła w kierunku gabinetu, by zabrać stamtąd swoje rzeczy. Gabriel chciał coś rzec, ale co miał niby powiedzieć? Nathalie była jedyną osobą, która wiedziała o jego podłych czynach tyle co on sam. Nikt więcej nie znał tej mrocznej tajemnicy. Poza tym doskonale wiedział, że ona nie będzie chciała go słuchać. Odprowadził ją wzrokiem, po czym spojrzał na Emilie.
-Gabriel, ale jak to jest możliwe, że ja żyję? Kto się za mnie poświęcił? - spytała nagle jego żona, wpatrując się w niego swoimi wielkimi, zielonymi oczami. Nie chciał wyznać jej prawdy, wiedział, że jeśli Emilie dowiedziałaby się o tym co zrobił, z pewnością by go znienawidziła. Ale przecież nie mógł jej odkłamywać.
-Ja... nie mam... nie mam pojęcia... - wybełkotał łamiącym się głosem a Nathalie przystanęła na moment przy drzwiach, by zobaczyć co stanie się dalej.
-Jak to nie masz pojęcia...? - żona projektanta zmarszczyła brwi. - To znaczy, że poświęciłeś życie jakiejś niewinnej osoby, żeby mnie ożywić?! - spytała z wyraźnym wyrzutem.
-Tak... ale teraz jesteśmy przecież wszyscy razem i...
-Co mnie obchodzi, że my jesteśmy razem?! Ale jacyś ludzie opłakują teraz śmierć swojego bliskiego! Gabriel tak nie można! - krzyknęła.
-Swojego bliskiego, albo raczej swoich bliskich... - wymamrotała pod nosem asystentka. Jednak na tyle głośno, że Emilie to usłyszała.
-Słucham?! Czy to znaczy, że Gabriel poświęcił więcej osób?
-Myślę, że Twój mąż powinien Ci wyznać całą prawdę. Ja mam dość ciągłego ponoszenia odpowiedzialności za niego. - odparła oschle, po czym weszła do gabinetu. Jednak zostawiła uchylone drzwi, by móc słyszeć dalszą część rozmowy.
-Masz mi coś jeszcze do powiedzenia?! Słucham!
-Ja... - mężczyzna się zawahał. Jednak wiedział, że prędzej czy później jego straszny sekret skrywany dniami i nocami w piwnicy rezydencji kiedyś wyjdzie na jaw. - Musiałem zdobyć miraculum Biedronki i Czarnego Kota, żeby Cię ożywić, więc jako Władca Ciem akumizowałem mieszkańców Paryża poprzez ich negatywne emocje. Potem Nathalie pomagała mi w tym narażając swoje zdrowie, lecz później skupiła się na szczęściu Adriena. - Emilie posłała krzywe spojrzenie w kierunku asystentki. - Nie bądź na nią zła, Emilie. Nathalie nie jest niczemu winna. To tylko i wyłącznie moja wina. - Potem mężczyzna wziął głęboki oddech, po czym kontynuował. - Następnie zdobyłem pozostałe miracula i wreszcie udało mi się pokonać Biedronkę i Czarnego Kota. Jednak zapłaciłem za to słoną cenę, ponieważ pozwoliłem Czarnemu Kotu skotaklizmować moje ramię. Późnej jego moc zaczęła rozprzestrzeniać się po moim ciele. Miałem mało czasu, Nathalie, którą wyniszczała choroba spowodowana używaniem uszkodzonego miraculum, również. Nie chciałem by Adrien został sam. Ani żebyś Ty została sama. Ani też by Nathalie umarła, bo ona na to nie zasługuje. - Asystentka lekko się zarumieniła. W końcu Gabriel nie powiedział o niej ani jednego złego słowa. A przecież wcześniej padło ich mnóstwo. Chwilę, przed jej odejściem prawił jej wyrzuty jak to bardzo go zdradziła i jaka to jest niewierna.
-Pragnąłem dotrzymać obietnicy, którą złożyłem w dniu Twojej śmierci. - rzekł projektant a żona dokończyła za niego.
-I dlatego poświęciłeś życie trzech niewinnych osób i terroryzowałeś dniami i nocami Paryż, żebyśmy mogli być teraz wszyscy razem, podczas gdy jakaś rodzina cierpi teraz z powodu odejścia jakiejś bliskiej osoby?! - w jej głosie słychać było żal i pretensje.
-Emilie... ja rozumiem, że to brzmi okropnie, ale zrobiłem to dla Ciebie, dla nas...
-Już Ci mówiłam, że pogodziłam się z moją chorobą. Już wolałabym dalej leżeć w tym inkubatorze, ale mieć świadomość, że Adrien jest w dobrych rękach niż stać tu i słuchać o tych wszystkich okropnościach, które zrobiłeś! Jesteś paskudnym egoistą myślącym tylko o sobie i o swoich sprawach, bezwzględnym draniem, dla którego nie liczą się cudze uczucia i emocje!!!
-Emilie. Zrozum ja...
-Wiesz co Gabriel? Wal się! Adrien, wyprowadzamy się stąd. - krzyknęła i poprowadziła syna w stronę drzwi. Jednak gdy chciała odejść, Nathalie złapała ją za rękę.
-Emilie, zaczekaj. - powiedziała spokojnym, lecz poważnym głosem. - Proszę Cię, przemyśl to jeszcze. On naprawdę oddałby dla Ciebie wszystko. Ja widziałam każdego dnia jak cierpi i jak się stara, żeby Cię odzyskać. Nie opuszczaj go znowu.
-A Ty Nathalie jesteś po jego stronie?
-Nie. Nie jestem. Znaczy... byłam... ale...
-Przestałaś ze względu na jego zachowanie, prawda?
Kobieta nic nie odpowiedziała.
-Później było coraz gorzej... ale ja wiem, że początkowo miał dobre intencje...
-Jak Cię traktował gdy chorowałaś? - Nathalie znów zamilkła. Przed oczami ukazały jej się chwile, kiedy Gabrielowi rzeczywiście na niej zależało i kiedy troskliwie się nią opiekował. Ale potem przypomniało jej się jak traktował ją przez ostatnie tygodnie.
-Różnie... - wybełkotała.
-No właśnie. Na Twoim miejscu też bym go zostawiła.
-Też zamierzam odejść... - wyznała asystentka pokazując spakowaną torbę.
-I słusznie. - odparła Emilie i nie odwracając się za siebie odeszła.
-Nie! Emilie! Proszę Cię wróć! Przecież jeszcze nie wszystko stracone. Wciąż możemy wszystko naprawić.
-Nie. Nie możemy. Nie chcę Cię więcej znać. Nie po tym co zrobiłeś. Jesteś... mordercą niewinnych osób... - stwierdziła, po czym opuściła rezydencję wraz z synem.
-Nie!!! Emilie! - płakał Gabriel klęcząc na podłodze. Nathalie zrobiło się go szkoda. Wiedziała co przeszedł dla Emilie. A po tym wszystkim ona go rzuciła. Teraz wyglądał tak żałośnie. Stracony człowiek, który przegrał życie. Kobieta pragnęła go pocieszyć, ale po tym co jej zrobił nie umiała zdobyć się na coś miłego w jego kierunku. Zasłużył sobie na to. Ale czy na pewno?

OneShoty (Miraculous Gabenath)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz