10. Gdzie jest Rachel?

16 1 0
                                    

Pov: Gabriel Martìnez
( Dodatkowy rozdział - nieobowiązkowy )
Zawiera przekleństwa i akty przemocy. Czytasz na własną odpowiedzialność!

***

Siedziałem przy barze, wdychając zapach whisky unoszący się w powietrzu, gdy nagle pojawił się mój starszy brat, Noah. Jego spojrzenie nie pozostawiało wątpliwości, że coś było nie tak. W głębi duszy czułem się już winny, zanim nawet wyjął on z ust słowa.

Noah popatrzył na mnie surowo, a jego obecność wypełniła przestrzeń niepokojem. Przywitanie go nie złagodziło atmosfery, wręcz przeciwnie.

–Co do cholery zrobiłeś?– zapytał ostrym tonem, choć jego oczy przesiąknięte były rozczarowaniem.

–Nie mam pojęcia...– westchnąłem, próbując zebrać myśli. –Może trochę za dużo wypiłem?– zgadywałem.

–Jesteś kompletnym kretynem.– Noah chwycił mnie za ramię i poprowadził w stronę męskich toalet.

–Gdzie mnie ciągniesz?– próbowałem się wyrwać, ale jego chwyt był mocny.
– Zobacz ty lepiej człowieku w jakim jesteś stanie. Nigdzie Cię nie puszczę - oznajmił pewnie.

Wkrótce znaleźliśmy się przy umywalkach, gdzie bezceremonialnie oblano mnie wodą.

– Ej!– krzyknąłem, czując, jak strugi wody uderzają w moją skórę, drażniąc nerwy.

Noah złapał mnie za kołnierz, tarmosząc mną bez litości, jakby próbując wyrzucić z mojej duszy demony, które zawładnęły mną pod wpływem alkoholu. Jego słowa były ostrzejsze niż kiedykolwiek, a spojrzenie pełne surowej determinacji.

Rozglądałem się wokoło, próbując odnaleźć punkt oparcia w tej nagłej spirali wydarzeń. Wiedziałem, że muszę skoncentrować się na odpowiedziach, choćby były one bolesne.

–Gdzie. Jest. Twoja. Dziewczyna.– akcentował każde słowo, jakby wbijając je w moją podświadomość.

–Nie wiem tego! –Próbowałem wydusić z siebie słowa, czując, jak moja determinacja rośnie w miarę, gdy opierałem się coraz silniejszemu chwytowi brata.

Ocenił mnie spojrzeniem, które było równocześnie pełne złości i zaniepokojenia. Jego cierpliwość była na wyczerpaniu, ale w jego oczach było także coś, co wskazywało na troskę.

- Powtórzę jeszcze raz, bo może dalej to do ciebie nie dotarło - Noah wziął głęboki wdech i wydech. - Gdzie jest Twoja dziewczyna!?

- Jaka kurwa dziewczyna. Nie mam dziewczyny, przecież dobrze o tym wiesz - odrzekłem. Wściekłość wypływała z każdego słowa, ale przerażenie było równie widoczne.

- Błąd.
Znowu dostałem w twarz. Drugi, trzeci, czwarty, piąty...
- Dalej nic do Ciebie nie dochodzi!? - krzyknął dosyć głośno, zirytowany moim zachowaniem. - Gdzie jest kurwa De Angelis!!!????

Momentalnie otrzeźwiałem.
Mój brat zabrał ode mnie ręce, widząc zapewne, że wreszcie coś do mnie dotarło. Choć jego metody otrzeźwienia były drastyczne, jak zresztą po mnie widać, skuteczne. Cofnął się o krok, robiąc pomiędzy nami niewielką przerwę.

- A więc? Już? - zapytał, po czym przetaksował mnie wzrokiem, najprawdopodobniej oceniając mój stan. Pokiwałem głową na potwierdzenie. Wciąż jeszcze nie dochodziło do mnie to, co się dzieje.

–Naprawdę masz słaby łeb, bracie– skwitował, patrząc na mnie z dezaprobatą.

–Gdzie jest Rachel?– zapytałem ostro, zwracając na niego uwagę.
– Ty mi to powiedz. Co jej zrobiłeś, że wybiegała stąd z płaczem?!
– Płakała?! Nie ma jej tu?!
–Chyba macie coś ze sobą do załatwienia– westchnął Noah.

To nie fairWhere stories live. Discover now