Rozdział 1

100 5 1
                                    

20 nieodebranych połączeń.
12 nieprzeczytanych wiadomości.
2 wiadomości głosowe.
Wszystko od n i e g o.
Ale to już przeszłość.

W takich chwilach w mojej głowie pobrzmiewały słowa mojej najlepszej przyjaciółki- Willow" Czy aby na pewno potrzebujesz wracać do przeszłości?".
Odpowiedź była banalna: nie.

Nie chciałam i nie potrzebowałam. Znalazłam swoje miejsce, swój nowy dom - tutaj w Galveston ale przeszłość się do mnie dobija- Matteo, człowiek, którego od dawna mam głęboko w dupie znowu próbuję zapukać do zamkniętych drzwi, mimo że zamknęłam mu je kurwa przed nosem. W Minnesocie nigdy nie uciekałam od problemów, zawsze paliłam za sobą mosty, zamykałam niepotrzebne drzwi, a kluczyk wyrzucałam do rzeki łez. W przypadku Matteo było nieco inaczej, bo zamiast rzeki łez, w końcu płynie ocean szczęścia.

Z jękiem wystukałam w ekran telefonu krótką wiadomość o treści "Znajdź godność" po czym usunęłam wszystkie próby nawiązania kontaktu ze mną przez tego człowieka na dobre nawet ich nie czytając. Sfrustrowany moją niespodziewaną ucieczką dobijał się nieprzerywanie. Zniszczył mi tym poranek, który stanowił nowy początek. Zerknęłam na swoje walizki i zamknięte drzwi za którymi zapewne krzątała się już Willow. Z pewnością gdybym pokazała jej teraz mój telefon zrobiłaby jedną rzecz, której ja jednak nie chciałam jeszcze zrobić. 
Przed oczami mignęła mi ta owa rzecz, czyli opcja "zablokuj użytkownika" ale zignorowałam ją tak samo jak jego wiadomości, nie dlatego bo tak było łatwiej, po prostu ignorowanie go sprawiało mi pewną satysfakcję, gdybym odcięła go totalnie od siebie ułatwiłabym mu trud, jaki w przeszłości sam mi zadał. Podobała mi się wizja jego dezorientacji i totalnego niezrozumienia jakie zastał tego ranka w moim domu z pewnie wściekłą i równie co on skonfundowaną matką. 

Teraz jestem dla niego jak mała dziurka dla mrówki w pudełku - wszystkim co ma aby przeżyć, jeśli odetnie się jej tlen umrze, co zwiastuje koniec gry.

Natomiast kiedy ma mało powietrza, męczy się i walczy o przetrwanie bo jest pozbawiona wystarczającej ilości tlenu, uzależniona od jednego małego dopływu światła, widzi i czuje mało wiedząc, że poza pudełkiem jest to co tak bardzo pragnie.

Wyłączyłam telefon aby zapewnić sobie chwilę wytchnienia i wyszłam na balkon aby powitać mój nowy stały widok. Chłodna bryza od razu rozbudziła i ukoiła moje przemęczone nocną długą jazdą oczy, palące moje policzki poczucie ekscytacji tak nagłą zmianą dawały o sobie znać przy każdym podmuchu wiatru. Wzrok kierowałam wgłąb horyzontu, który malował mi ciekawą i pełną nowych doznań przygodę. Zaabsorbowana tym nieziemskim widokiem nie usłyszałam kroków za sobą, podskoczyłam czując na potarganych włosach dotyk dłoni przyjaciółki. 

- Napchany ryżem gołąb dzwonił do mnie trzy razy. - szepnęła Willow opierając moją głowę o swoje ramię.

- Odebrałaś? Co mu powiedziałaś?

- Żeby mnie kurwa następnym razem nie budził o 6 rano. - zaśmiała się z wrednym uśmiechem a ja jej zawtórowałam. 

- Spokojnie, następnego razu nie będzie.

Jeszcze krótką chwilę stałyśmy na balkonie wpatrując się w milczeniu w Zatokę Meksykańską po czym z uśmiechami ruszyłyśmy do kuchni, czekała na mnie nasza trzecia nowa dusza. 

- Kim do cholery jest napchany ryżem gołąb, którego na głos wyzywała Willow? - spytała, patrząc na porozwalane po talerzu wczorajsze sushi Margie Rilley. Nasza trzecia współlokatorka.  

- Od wczoraj mój ex. -odparłam z dumnym uśmiechem.- Matteo Rise - mrówka w pudełku, którego światłem byłam ja, ponieważ jestem dla niego już nieosiągalna, bo będąc z nim byłam jego tlenem, który zamykał w tym samym pudełku w jakim się aktualnie znalazł. Ja pragnęłam wolności, on pragnie mnie. Istota zamknięta w ciasnym i ciemnym miejscu zaczyna panikować osączona ciemnością, która nie wiadomo co za sobą przyniesie. -  zajebałam Margie monolog na jednym wdechu, odsuwając od siebie talerz z brzdęknięciem.  

- Woah, jakim jeszcze zwierzęciem jest? - mruknęła zdezorientowana Margie. 

- Świnią. - wypluła od razu Willow. - Jakim zechcesz, ma zaburzenia osobowości. 

- Serio? - zapytała zmartwiona różowo włosa.

- Nie! - zaprzeczyłam ze śmiechem. - Z resztą Roxanne powiedziała aby nie diagnozować nikogo bez specjalizacji. Więc chuj go tam wie. 

- Jego chuj jeszcze nie wie o tej stracie. - zaśmiała się Willow.

Westchnęłam ciężko widząc minę Margie i zdegustowaną Willow, która równie dobrze co ja znała Matteo. 

- Jeszcze jedno... Kim jest Roxanne? 

- Moją kuzynką.- przewróciłam oczami. Margie otwierała usta aby zadać zapewne kolejne pytanie ale mewa, która zajebała nam w okno odwróciła naszą uwagę. Tak więc zaczął się nowy rozdział mojego życia. Od mewy, która zderzyła się z oknem jak Matteo i moja matka z nową rzeczywistością. 

From Racing to loveWhere stories live. Discover now