Rozdział 1: Bezbronny i zdesperowany jak szczeniak w rui

212 6 2
                                    


-

To nie jest moja książka. 

To tłumaczenie oryginalnego dzieła za zgodą autora.

Link do oryginału: https://www.wattpad.com/story/229120749-one-vanilla-on-my-hands

Link do profilu autora: https://www.wattpad.com/user/tragician_child

-



– Jestem tobą bardzo rozczarowany, Frank – Gerard powiedział sucho, jego głos cichy i zaznaczony stanowczym, śmiertelnym ostrzeżeniem które sprawiło, że Frankowi po plecach przebiegł dreszcz. Był to ten sam rodzaj uczucia, które czujesz idąc samotnie po nocy. Gerard przeczesał bladymi palcami swoje lekko tłuste, zmierzwione pomarańczowe włosy.

Frank nie mógł jednak odpowiedzieć - był zajęty wpatrywaniem się w swojego Pana, a uległość piętrzyła się na jego zmysłach jak melasa. Szarpnął lekko linę wokół swoich nadgarstków - ciasny i gruby powróz, który krępował każdą z jego kończyn do mahoniowych kolumn łóżka, odsłaniając i rozkładając go jak futrzany dywan, który można zdeptać. Frank wydał z siebie cichy jęk mimo knebla w ustach szarpiąc ponownie i wyciągając szyję, by spojrzeć na Gerarda, który stał ze skrzyżowanymi rękami i był wciąż ubrany do pracy.

Gerard odesłał Franka do domu przedwcześnie, wściekając się coraz to bardziej i bardziej na chłopaka; jednak to wszystko było celowe. Tego ranka Frank zdecydował, że ma dość nudy. Biorąc pod uwagę, że „nudą" były zwykłe klapsy i poniżanie, a Gerard po prostu nie pojmował, że jego sub chce od niego więcej. Frank nie powiedziałby też, że chce więcej, żeby przypadkiem nie otrzymać dosłownego brutalnego i nieprzyjemnego skopania tyłka.

A więc tak oto Frank zaczął rozlewać kawę Gerarda na podłogę, robić błędy w notatkach i kręcić się jak zagubiony pierd. Jednak kroplą, która przelała czarę goryczy i bondage'u był moment, gdy Frank udawał, że słucha muzyki, gdy obok niego dzwonił służbowy telefon. Wtedy usłyszał, jak Gerard gwałtownie wymaszerował ze swojego biura, wyglądając dokładnie jak Frank sobie to wyobraził. Był wściekły, a jego dominujące, śmiercionośne spojrzenie działało w niepojęty sposób na wnętrzności chłopaka. Gerard wyrwał słuchawki z uszu Franka i chwycił dwudziestodwudwulatka za ucho, podnosząc go na nogi. Powiedział mu, że zostaje usprawiedliwiony na resztę dnia, a kiedy Gerard wróci do domu, będzie spodziewał się, że Frank będzie na podłodze obok ich wspólnego łóżka i że chce, żeby ten miał widoczne ślady na kolanach jako dowód, że siedział tam przez cały czas.

Ale oczywiście Frank wrócił do domu i zamiast tego zdrzemnął się, zasypiając z uśmieszkiem na twarzy. Zajął jednak pozycję na kilka minut przed powrotem Gerarda, z oczekiwaniem pulsującym pod jego skórą, gdy rozbierał się do zera i czekał klęcząc niecierpliwie z oczami utkwionymi w drzwiach niczym szczeniak czekający na swojego właściciela. Frank nie miał czerwonych odcisków na kolanach, a Gerard wyglądał na jeszcze bardziej rozsierdzonego. W ten sposób Frank znalazł się w swojej obecnej pozycji, gapiąc się na Gerarda, który nawet nie zdjął ubrania, zrzuciwszy jedynie marynarkę. Nadal miał na sobie białą koszulę wpuszczoną w ciemnobłękitne spodnie, z podwiniętymi rękawami i poluzowanym krawatem na szyi.

– Jestem tak bardzo rozczarowany. Co w ciebie wstąpiło? – zapytał Gerard, rozkładając ramiona. Szpicruta ponownie pojawiła się w polu widzenia Franka, natychmiast sprawiając, że odbyt młodszego zacisnął się. Frank wydał z siebie w odpowiedzi stłumiony dźwięk. Gerard zmarszczył brwi, mierząc szpicrutą w duży palec u nogi i sprawiając, że młodszy szarpnął się. – Nie dałem ci pozwolenia na odpowiedź, prawda, chłopcze?

[ PL ] One: Vanilla on My HandsWhere stories live. Discover now