Rozdział 4

0 2 0
                                    


Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, kiedy wysiedliśmy z samochodu, zaparkowanego w pobliżu mojego osiedla. Większą część podróży spędziliśmy, rozmawiając o nic nie znaczących rzeczach, zupełnie pomijając wydarzenie w zbrojowni. Miałem wiele pytań, lecz po próbie wyssania własnej krwi, było mi zwyczajnie głupio. Pomimo bycia wampirem z bardzo krótkim stażem, nawet ja czułem, że aż taki brak pohamowania był nie na miejscu, nawet biorąc pod uwagę to, że nie mam nad tym żadnej kontroli.
Marcello dwukrotnie upewnił się, że centralny zamek samochodu pozostał zamknięty, po czym skierował wzrok na mnie.
-To gdzie ty mieszkasz? - zapytał rudy, wkładając klucz do kieszeni kurtki.
-Jakieś 4 bloki stąd, w tamtą stronę. - odpowiedziałem, wskazując palcem miejsce, w którym znajdowało się moje mieszkanie.
-Prowadź zatem, upewnię się, że jakiś psychofan Cesarza Głodu nie postanowił czekać pod twoimi drzwiami, a potem poszukam śladów Josepha.
-Jak chcesz go znaleźć, przecież to było dwa dni temu, znasz jakieś zaklęcie na tą okazję? - zapytałem.
-Hmm, można tak powiedzieć, okaże się później. - odpowiedział wymijająco Marcello.
Po około dwóch minutach pieszej drogi, zdecydowałem się przełamać swój wstyd i jednak zapytać o to, co nurtowało mnie już od dłuższego czasu.
-Umm, Julius mówił, że możesz coś o tym wiedzieć... -zawahałem się - Na mojej lewej ręce pojawia się jakiś tatuaż, nie udało mi się jednak zobaczyć jego wzoru, wiem jednak, że gdy mnie zamroczyło, w reakcji na butelkę z krwią od Juliusa, widziałem, jakby płonął. Wcześniej, u mnie w domu, gdy jakiś zbir mnie napadł, też się pojawił, ale byłem zajęty próbą przeżycia, a potem już go nie było. - wyrzuciłem na jednym wydechu.
Marcello popatrzył na mnie jak na osobę niespełna rozumu.
-Co ty taki spięty nagle, nie gryzę przecież. - powiedział Marcello, szczerząc swoje nienaturalnie wydłużone kły w uśmiechu. - Podwiń rękaw i po...
-Co jest, ty normalnie masz takie zęby?! - zapytałem, odsuwając się nieco.
-Ehh, żartuję sobie tylko, każdy wampir ma możliwość kontrolowania długości swoich kłów i szponów. - powiedział wampir, transformując paznokcie swojej prawej ręki w niewielkie pazury. - Wystarczy, że skupisz się na czubkach swoich palców i powinno się udać.
Zafascynowany, zapomniałem o pytaniu o moją lewą rękę, które przed chwilą zadałem i zgodnie z poradą, skupiłem się na palcach mojej prawej ręki, wpatrując się w nie z zaciekawieniem. Rzeczywiście, po chwili poczułem, jakby w mojej dłoni pojawił się kolejny mięsień, odpowiedzialny za kontrolę pojawiania się i znikania wampirzych pazurów, a z czubków moich palców wyrosły długie na jakieś 5 centymetrów, czarne szpony.
-Schowaj to, bo jeszcze ktoś zobaczy. Już nie interesuje cię ten tatuaż? - rzekł Marcello, sprowadzając moją uwagę na ziemię.
-Ach tak, przepraszam. - odparłem, podwijając rękaw i wyciągając rękę w jego stronę.
-Nie musisz przepraszać. - powiedział rudy, dotykając czubkiem palca, mojego nadgarstka.
Poczułem, jak przez moją rękę przechodzą naprzemienne fale gorąca i chłodu. Działanie chłopaka trwało jakieś 10 sekund, po których cofnął palca i podrapał się po głowie w zamyśleniu. Opuściłem rękaw, czekając na jakąś opinię, po przeprowadzonym badaniu.
-Dziwne, wyczułem w twojej krwi bardzo dużo żelaza, wydawało się ono jednak niezależne od krwinek, i w przeciwieństwie do nich, nie przemieszczało się po całym ciele, tylko jakimś cudem krążyło w obrębie ręki. Mogę przeprowadzić kolejny test, ale nie na środku ulicy. Pomyślimy o tym, gdy dotrzemy do twojego mieszkania.
-Rzeczywiście dziwne, nie znam się, ale rzeczywiście, lepiej nie zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi. - odpowiedziałem.

W atmosferze rozmów o okolicy i o kotach żerujących przy mijanych przez nas śmietników, dotarliśmy do drzwi bloku, w którym miałem swoje mieszkanie. Otworzyłem drzwi i wkroczyłem na klatkę schodową, na półpiętrze, minęła nas blond włosa dziewczynka w białej sukience, która zbiegając po schodach, prawdopodobnie kierowała się do wyjścia.
Otworzyłem drzwi, z pomocą kluczy znalezionych w kieszeni i sięgnąłem ręką do klamki.
-Zaczekaj, ja wejdę pierwszy. - usłyszałem za sobą poważny głos Marcello.
Oczy chłopaka zmieniły kolor na fioletowy, a jego twarz, zmieniła wyraz na skupiony. Wampir otworzył drzwi spokojnym ruchem i powoli wszedł do środka. gdy tylko przekroczył próg, jego ręce pokryły się szarą mgłą, podobną do tej, która nie tak dawno krępowała moje ruchy. Rudowłosy wyprostował obie ręce przed sobą, a następnie machnął nimi w bok. Poskutkowało to tym, że szary gaz rozprzestrzenił się we wszystkich pomieszczeniach, po chwili znikając.
-Możesz wejść, nikogo tu nie ma. - powiedział Marcello, odwracając się w moją stronę. Jego oczy na powrót stały się szare, a po mgle wokół jego rąk, nie było już śladu.
-To... robiło wrażenie. - powiedziałem z podziwem, zamykając za sobą drzwi.
Przeszliśmy do salonu, w której zastałem zdemolowane krzesło, po ataku zahipnotyzowanego człowieka oraz...
-No nie, ta pizza jest jakaś przeklęta. Najpierw gdy chciałem ją zjeść, to Max zaprosił mnie nagle na imprezę do klubu, potem zostałem napadnięty, a teraz jest już nie dobra. - rzekłem ze smutkiem, patrząc na leżący na stole, kawałek pizzy.
-Na pewno dobrze się czujesz? Zostałeś przemieniony w wampira, próbowałeś wyssać własną krew, nawet przed chwilą, widziałeś, jak pokryłem całe mieszkanie we mgle, a ty się przejmujesz pizzą? - zapytał rudy, krzywiąc się nieco.
-Spokojnie, to był tylko mały żarcik, w sumie, nie koniecznie śmieszny. - powiedziałem, zażenowany własnym żartem. - Jesteśmy już w domu, co teraz?
-Zanim wyjdę szukać śladu Coxa, mogę dokładniej przebadać ten twój tatuaż, jeśli chesz.
-Ok, co mam robić?
-Zdejmij bluzę i połóż się na plecach na ziemi. Ostrzegam, że będę musiał naciąć twoją rękę, więc może powtórzyć się sytuacja ze zbrojowni, więc postaraj się opanować.
-Nie kontroluję tego, ale będę się starał. - odpowiedziałem.
Rzuciłem bluzę na kanapę i położyłem się na podłodze, obserwując działania Marcello.
Oczy chłopaka ponownie błysnęły fioletem, gdy ten uklęknął przy mnie. przed jego dłonią ponownie pojawiła się szara mgła, która po krótkiej chwili uformowała kształt ostrza i powoli zbliżała się do mojego nadgarstka. Odwróciłem wzrok, chcąc zachować kontrolę i zapobiec atakowi głodu. Poczułem ukłucie, a następnie lekkie nacięcie. Nie zauważając u siebie żadnej negatywnej reakcji, ponownie spojrzałem w kierunku miejsca cięcia. Mgliste ostrze zmaterializowało się, mgła natomiast skropliła się i zaczęła kapać na ranę, natychmiast wpływając w nią. Poczułem fale zimna, przepływające w środku mojego ciała, spowodowane mglistymi kroplami Marcello.
-Spróbuję teraz siłą przywołać tatuaż, może trochę szczypać. - rzekł młody wampir.
Ból, przypominający rozerwanie mięśni sparaliżował moje ciało. Chciałem krzyknąć, lecz nie byłem w stanie, a to co miało być krzykiem bólu, okazało się jedynie gwałtownym wypuszczeniem powietrza. Jedynie oczy zgodziły się ze mną współpracować, co pozwoliło mi obserwować zabieg, przeprowadzany przez Marcello. Widziałem, jak spod moją skórę przenika szary płyn, a rana na nadgarstku zasklepia się. Ciecz przybrała ponownie stan gazowy i ulotniła się w powietrzu, a Marcello odczekawszy chwilę, dotknął czterema palcami moje przedramię. Poczułem iskry elektryczne, przeskakujące między moim ramieniem, a jego palcami. Mężczyzna cofnął rękę, a na mojej skórze zaczął pojawiać się czarny wzór, prezentujący... Zbiór trójkątów i prostokątów.
Bolesny paraliż minął, a Marcello wstał z kolan i cofnął się nieco. Podniosłem się z podłogi i spojrzałem na swoje przedramię.
-Co to jest? - zapytałem, spoglądając na rudego.
-Spotykam się z czymś takim pierwszy raz, wygląda na coś w rodzaju bardzo starego, zaawansowanego paktu. Myślę, że może łączyć cię z mieczem, a co za tym idzie z mocą Cesarza Głodu. Nie jestem w stanie jednak określić na czym dokładnie polega ten pakt, jednak tłumaczy to poniekąd taka ilość żelaza.
-Nie za wiele mi to mówi, ale dzięki. - odparłem zawiedziony. - Nie ma sposobu, żeby jakoś to sprawdzić?
-Możesz spróbować medytacji. Jest jakaś szansa, że uda ci się dotrzeć do wspomnień poprzednich właścicieli i czegoś się dowiesz. Niektóre artefakty mają w sobie takie informacje. - powiedział Marcello, przeciągając się. - Na mnie już pora, idę szukać Josepha, zdecydowałeś się, czy zostajesz tutaj, czy wracasz ze mną do willi?
-Ja... - zawahałam się. Nadal nie byłem pewny. Z jednej strony nowy świat, który się przede mną otworzył, był pociągający, pomimo swojej brutalności. Z drugiej jednak strony, nie mogłem, a raczej nie chciałem porzucać swojego codziennego życia, uczelni, imprez z kolegami. Nie potrafiłbym się tak nagle odciąć. - ... nie mogę. Zostaję tutaj.
-W porządku, jeśli taka jest twoja decyzja, niech tak będzie. Jakbyś jednak zmienił zdanie, tu masz numer do willi. - powiedział rudy, podając mi wizytówkę. - Tutaj nasze drogi się rozchodzą, postaraj się nikogo nie zabić.
-Na to wychodzi, dzięki za pomoc, spokojnie, nie planuję masowych morderstw. - odpowiedziałem, odprowadzając wampira do drzwi.
Chłopak zawahał się tuż przed drzwiami i obrócił się leniwie, wyciągając rękę w głąb pomieszczenia. Jego oczy ponownie zmieniły kolor, a z jego dłoni wystrzeliła kula szarej mgły i poleciała prosto do salonu.
-Masz jeszcze taki mały prezent, na pożegnanie. - powiedział Marcello, cofając rękę, nie dezaktywując jednak fioletowych oczu. - Naprawiłem ci zniszczone meble.
-Och, dziękuję. - powiedziałem zaskoczony.
Mężczyzna nie odpowiedział, machnął natomiast ręką przed swoją twarzą, co poskutkowało pojawieniem się przyciemnianych okularów, które skutecznie zasłaniały jego niecodzienne tęczówki.
-To ja spadam, nara. - powiedział rudowłosy, ostatecznie wychodząc z mojego domu.
-Cześć, powodzenia. - odpowiedziałem, stojąc w drzwiach.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 17, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Saga głodu: Cesarskie ostrzeWhere stories live. Discover now