Rozdział 2

2 2 0
                                    


Z głębokiego snu wybudził mnie odgłos pukania do drzwi zajmowanego przeze mnie pokoju. Niechętnie wstałem z łóżka i otworzyłem drzwi. Po drugiej stronie ujrzałem Juliusa, który stał z założonymi z tyłu rękoma, oczekując, aż otworzę.
-Widzę, że już wstałeś. - powiedział mężczyzna, uśmiechając się.
-Właściwie, właśnie mnie obudziłeś. - powiedziałem, ziewając.
-Dobrze się składa, możemy zaczynać trening. - oznajmił siwowłosy, ignorując mój komentarz. - Nie wiem czy sprawdzałeś, ale w szafie masz ubrania, wybierz coś sobie. Nie musisz się sugerować rozmiarem, materiał został nasączony magią krwi, więc dostosowuje się do ciała.
Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia i podszedłem do szafy. Wyjąłem szarą, gładką koszulkę, czarne spodnie z logiem z trzema paskami oraz granatową bluzę z kapturem. Zamknąłem drzwi, aby nie czuć na sobie wzroku Juliusa, podczas zmiany ubioru. Początkowo zbyt luźne ubrania, po chwili rzeczywiście dopasowały się do mojego ciała. Szkoda, że w ludzkim świecie nie ma takich udogodnień.
Przebrany, wyszedłem na korytarz, na którym czekał na mnie dziedzic rodu, który ruszył w stronę końca korytarza, gdy tylko zamknąłem za sobą drzwi do swojego pokoju. Ruszyłem za nim, zastanawiając się, na czym będzie polegał trening.
Przeszliśmy do pomieszczenia łączącego "skrzydło mieszkalne" - jak to nazwałem obszar budynku, w którym znajdował się mój pokój oraz pokój Juliusa i ruszyliśmy do drzwi, które wczoraj gospodarz określił jako "prowadzące w głąb domu". Po drugiej stronie drzwi, czekał mnie kolejny korytarz. Zacząłem się zastanawiać, jak wielki jest ten budynek. Od frontu nie wydawał się aż taki obszerny. Idąc, mijaliśmy niezliczoną ilość drzwi prowadzących do kolejnych pomieszczeń. Na niektórych z nich dostrzegłem metalowe plakietki, opisujące co można zastać w środku. Udało mi się dostrzec między innymi bibliotekę, siłownię i łazienkę.

Ostatecznie weszliśmy do pomieszczenia, nie posiadającego oznaczenia. Pokój do którego trafiliśmy przypominał tradycyjne dojo. Podłoga wyłożona była matami, natomiast na ścianach znajdował się papieropodobny materiał.
-Pora rozpocząć twój trening. Zacznijmy od teorii i podstaw. Postaram się streszczać. W twoim ciele nastąpiły zmiany. Prawdopodobnie nie czujesz już zwykłego głodu, prawda? - rozpoczął swój wywód Julius.
-Nie zwróciłem na to uwagi, ale tak, to prawda. - odpowiedziałem, drapiąc się po głowie.
-Tak myślałem. Twoja siła fizyczna również uległa zwiększeniu. Odblokowały się u ciebie również pewne... zdolności, pozwolą ci one przetrwać w tym brutalnym świecie. Każda wampirza rodzina specjalizuje się w danej sobie dziedzinie. Ród Chamberlin na przykład radzi sobie najlepiej z magią mgły i cienia. Inne rody wykorzystują na przykład magię ognia albo lodu. Technik innych rodzin można się oczywiście nauczyć, lecz członkowie klanu mają coś w rodzaju wrodzonego talentu w swojej dziedzinie...

Wsłuchałem się w monolog Juliusa opowiadający o podstawowych zdolnościach wampirów. Dowiedziałem się, że fioletowe oczy są cechą typową dla tego gatunku. Okazało się, że mój mentor nigdy wcześniej nie spotkał się ze znikającym tatuażem. Istnieje szansa na znalezienie jakichś informacji na ten temat w bibliotece rodowej, lecz tymczasowo musimy z tym poczekać.

-To tyle, jeśli chodzi o podstawy. Masz na ten moment jakieś pytania?
-Tak. Wczoraj mówiłeś, że został mi przekazany miecz. Gdzie on jest w takim razie?
-Hmm. Zdaje się, że udało ci się go wchłonąć.
-Co? Jak wchłonąć? - spytałem z niepokojem.
-Tak jak mówiłem, szpony nie są najlepszym narzędziem do walki, nie jesteśmy w końcu dzikimi zwierzętami. Wykorzystujemy wszelkiego rodzaju broń białą, w zależności od gustu. Po wybraniu odpowiadającej nam broni, istnieje możliwość wykorzystania techniki nazywanej "wchłonięciem", dzięki niej, broń jest schowana przed wzrokiem osób niepowołanych. - mówiąc to, siwowłosy wyciągnął prawą rękę, zaciśniętą w pięść i przyłożył ją do otwartej lewej dłoni.
Pomiędzy zaciśniętymi palcami, pojawił się niewielki srebrny przedmiot. Mężczyzna zaczął odsuwać od siebie dłonie, początkowo niewielki przedmiot okazał się być rękojeścią broni. Ostatecznie w posiadaniu Juliusa, pojawił się zdobiony we wzór, przypominający kwiaty, srebrny rapier. Oczy mężczyzny błyszczały fioletem od momentu pełnego ukazania się oręża w jego ręce.
-Oto mój ulubiony oręż, nazwałem go "Wisteria". - powiedział z dumą elegant, pocierając ostrze.
-Ja też mogę zrobić tak samo? - zapytałem.
-Nie, jeszcze nie. Gdy połączysz się z wybranym orężem, staje się on przedłużeniem twojej osoby. Pomaga nakierować energię i wzmacnia siłę ataków, lecz dzieje się tak tylko, gdy kontrolujesz swoją moc. W innym przypadku próba jakiegokolwiek przywołania broni może okazać się tragiczne w skutkach dla ciebie i osób w twoim otoczeniu. Wykorzystanie zbyt dużej ilości mocy przy używaniu rynsztunku może sprawić, że stracisz kontrolę i uwolni się twoja mroczna, żądna krwi strona, którą miałeś okazję poznać wczoraj, przy pewnej butelce z czerwoną cieczą. Narazie chcemy tego uniknąć, prawda?
-Tak, masz rację. Co teraz, w takim razie? Mogłeś mi to opowiedzieć na przykład w gabinecie, nie musieliśmy przychodzić aż tutaj. - zapytałem Juliusa.
-To prawda, przyszliśmy tutaj, aby nauczyć cię kontroli nad twoimi nowymi zdolnościami. - odpowiedział siwy, chowając rapier ponownie w swojej dłoni.
Mężczyzna podszedł do jednej ze ścian i otworzył niewielki schowek z różnego rodzaju drewnianą odmianą broni. Wybrał dwa miecze o lekko zakrzywionych ostrzach, mające zapewne pełnić rolę katany i podał mi jeden z nich. Złapałem niepewnie za rękojeść, starając się wyczuć ciężar przedmiotu. Był zaskakująco lekki, mimo że wydawał się porządnie wykonany. Dopiero po chwili przypomniałem sobie o wzroście mojej sprawności fizycznej, związanym z przemianą w wampira. Rozsunąłem lekko nogi i złapałem rękojeść oburącz. Gdy tylko wyprostowałem się, poczułem silne uderzenie, zsynchronizowane z dźwiękiem uderzenia drewna o drewno. Odruchowo zaparłem się nogami, starając się utrzymać równowagę i mocniej zacisnąłem palce na orężu, nie pozwalając mu wylecieć z moich rąk. Przed oczami widziałem trące o siebie kije, należące do mnie i do Juliusa. Natarłem mocniej, zrównując siłę z moim przeciwnikiem, stanąłem pewniej, jednocześnie odsuwając się lekko w lewo. Natychmiast odchyliłem lekko mój kawałek drewna, dzięki czemu klinga Juliusa zsunęła się z mojej, lądując tam, gdzie jeszcze ułamek sekundy temu stałem. Podobny ruch widziałem w jednej z gier w które kiedyś grałem, wykonywałem go setki razy, dlatego z pomocą refleksu, który uzyskałem po przemianie w wampira, odwzorowałem go idealnie. Wykorzystałem sekundę, którą uzyskałem i odbiłem się lekko od ziemi, odskakując, aby zrobić miejsce na kolejne manewry. Tym razem to ja wykonałem atak. Ciąłem skośnie od prawego ramienia przeciwnika, w kierunku jego lewej nogi. Na drodze do celu pojawił się jednak miecz Juliusa, który zatrzymał moje ostrze, jednocześnie podbijając je do góry, przez co straciłem swoją gardę. Siwowłosy nie czekał i uderzył czubkiem swojego kija prosto w mój brzuch. Uderzenie nie było bolesne, jednak zaskoczyło mnie na tyle, że zgiąłem się wpół, totalnie zapominając o obronie. Nie spodziewałem się, że zaraz pożałuje tej decyzji, po lekkim uderzeniu w czubek głowy. Natychmiast wyprostowałem się, i dostrzegłem Juliusa, wyprostowanego, z opuszczoną bronią.
-Nie możesz zapominać o gardzie. Podczas normalnego starcia, już cios w brzuch byłby w stanie skutecznie wykluczyć cię na jakiś czas z walki. nie mówiąc już o uderzeniu w głowę. - powiedział Chamberlin.
-Nie rozumiem, miałem uczyć się kontroli nad nowymi zdolnościami, a jak na razie wygląda to na coś w stylu sparingu. - powiedziałem, dotykając ręką miejsca na głowie, w które zostałem uderzony.
-Nauka kontroli zajmie ci kilka tygodni, jeśli nie miesięcy. W tym czasie musisz być zdolny do samoobrony. Nawet bez technik kontroli krwi, powinieneś być w stanie zadbać o swoje bezpieczeństwo. Tutaj jesteś bezpieczny, ale masz przecież życie prywatne, uczelnię, przyjaciół. Tam będziesz nastawiony na ataki osób, które będą chciały zrobić ci krzywdę i przejąć Sakerarenai.
-Teraz rozumiem, możemy kontynuować. - powiedziałem, przyjmując pozycję bojową.
Julius również był gotowy do walki.

Saga głodu: Cesarskie ostrzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz