Prolog

825 72 37
                                    

UPDATE:

Kochani, wracam po przerwie z tą powieścią :) Napisałam już 3/4 książki oraz dokonałam poprawek.

Zdjęłam rozdziały i je poprawiłam. Wrzuciłam już "zlepione", więc są dłuższe (teraz jeden zawiera w sobie dawne 2 lub 3). Jeśli ktoś kiedyś czytał to może zacząć od rozdziału 15. Druga jego część jest nowa, wcześniej nie publikowana na wattpadzie :)

Rozdziały będą wrzucane w środy i niedzielę.


                                                                                             ***


Zapraszam Was do mojej zupełnie nowej historii. To będzie jednotomówka young adult z gatunku romans/dramat.  

Książka jest dla osób +15 ze względu na poruszane tematy, takie jak: śmierć, niewolnictwo, przemoc w szkole.

Występuje w niej wątek paranormalny: reinkarnacja.

Miłego czytania!

_____________________________________________

Podczas narodzin człowiek rodzi się z połową duszy. Druga część trafia do osoby, która idealnie cię uzupełnia. Bratnia dusza niestety nie zawsze rodzi się w tym samym czasie czy nawet stuleciu.

Często ludzie przeżywają swoje życie nigdy na nią nie trafiając, chociaż cały czas podświadomie jej szukają.

Po śmierci większość dusz odchodzi na dobre z tego świata, podążając za białym, jasnym światłem.

Przechodzą na drugą stronę.

Czasami niektóre decydują się wrócić, przeżyć życie ponownie i spróbować szczęścia raz jeszcze. Same nie wiedzą dlaczego. Niczego w końcu nie pamiętają. Mają przed sobą tylko dwa wybory: białe światło prowadzące do góry lub kamienny most pokryty zielonym mchem, prowadzący w stronę bladego, migoczącego zielono-niebieskiego portalu.

Ja nigdy nie traciłam tak do końca pamięci. Miałam przebłyski moich poprzednich żyć.

O takich osobach jak ja mawiano „stara dusza".

Nie wiedziałam, co było po drugiej stronie białego światła. Nie czułam do niego przyciągania ani razu, po żadnym ze swoich licznych żywotów. Natomiast kamienny most wzywał mnie za każdym razem. Słyszałam dobiegające znad mostu echo ciepłych, przepełnionych bólem i miłością słów.

Ostatnie pożegnanie i słowa.

Brzmiały one różnie. Pochodziły z ust wielu mężczyzn, w różnym wieku.

Za każdym razem On miał inne imię. Czasem inną narodowość niż ja i była między nami bariera językowa. Bywały życia, gdy nigdy go nie spotykałam lub mignął mi przelotnie w tłumie ludzi i nigdy więcej ponownie się nie spotkaliśmy.

Czasem dzieliła nas ogromna różnica wieku, czasem język, a czasem pochodziliśmy z różnych warstw społecznych i nie mogliśmy być razem.

W moim obecnym życiu miałam na imię Liana Moulin i umarłam w wieku zaledwie dziewiętnastu lat na chorobę, która jeszcze nie była nazwana. Pamiętałam, że już kiedyś też ją miałam, ale wtedy nie dożyłam nawet wieku nastoletniego. Medycyna poszła do przodu.

Ale nie wystarczająco.

Usłyszałam ponownie jego słowa.

Leżałam na szpitalnym łóżku, życie powoli ze mnie wypływało, a on szeptał drżącym głosem:

„ Znajdę cię. Zawsze cię znajdę. Kocham cię. Wróć do mnie, proszę, Liano."

Słowa zanikały w czarnej pustce wokół mnie, odbijały się echem w nieskończonej przepaści pode mną, gdy zamknęłam po raz ostatni oczy i stałam po raz kolejny na roztaju dróg.

Tym razem on miał na imię Adélard.

Adélard Blanchet.

Był moim... Myśl się urwała i poczułam ściśnięcie w miejscu, gdzie powinno być moje serce. Ale to ból fantomowy. Teraz, jako przezroczysta postać nic przecież nie mogłam czuć.

Adélard był moim mężem. Miał dwadzieścia dziewięć lat i był miłością mojego życia.

Przed oczami pojawiły mi się przebłyski naszych wspólnych kilku lat.

Tym razem byliśmy ze sobą trzy lata.

Trzy cudowne lata, chociaż pierwszy rok był koszmarem ze względu na to, że ani jego rodzina ani tym bardziej moja nie popierały naszego związku. On był szanowanym, młodym profesorem na paryskiej uczelni, a ja pracowałam w fabryce tkanin odkąd skończyłam czternaście lat. Miałam pięcioro młodszego rodzeństwa, musiałam pomóc rodzicom w ich wyżywieniu.

Poznaliśmy się z Adélardem przypadkiem, w piekarni, gdy stanął w kolejce za mną po chleb.

Tym razem mieliśmy szansę, by być ze sobą.

Nigdy jednak niestety nie dane nam było być dłużej niż piętnaście lat. Nigdy nie zestarzeliśmy się razem.

On był jeszcze młody, więc wiedziałam, że ponownie szybko go nie zobaczę. Będziemy się mijać, kto wie przez ile żyć, aż w końcu znowu na siebie natrafimy.

Nie mogłam jednak tutaj czekać, czułam coraz większy ciężar na ramionach. Charakterystyczny znak. Nadszedł czas wyboru. Musiałam iść dalej.

Spojrzałam raz na białe światło przede mną, lecz moje widmowe nogi poprowadziły mnie tam, dokąd pędziło moje serce.

W stronę kamiennego mostu.

W stronę kolejnego życia.


Sansara naszych dusz (zakończone) ✓Kde žijí příběhy. Začni objevovat