Michelle

22 0 0
                                    

Był to dzień zakończenia roku, przetrwałam tu cały rok szkolny ale wiedziałam że w przyszłym roku nie mam co się tutaj pokazywać. Mój kolega zestresowany patrzył na szkolnych osiłków tak zwana drórzynę footballową. Były to te popularne typki, które wkładały młodszym i słabszym głowę do muszli klozetowej. Sam był jedna z ich ofiar, chodził o kulach chociaż widziałam jak parę razy biegł i to naprawdę szybko więc nie rozumiałam jego choroby. Sam był jedyną osobą z, która miałam bliższy kontakt, niewiedziec czemu na początku tego semestru zaczą zemną siedziec w ławce i na stołówce. Ja wolałam nie znajdować sobie bliższych znajomych, zmieniając szkołę co roku trudno takowych mieć, na początku prubowałam lecz na koniec stwierdziłam, że wolę nie sprawiać sobie krzywdy utraconymi przyjaźniami.

- Mell musimy wyjść- powiedział łapiąc mnie za nadgarstek i ciągnąć w stronę wyjścia. Jakoś nie miałam nic przeciwko temu, itak wiedziałam że mnie wywalą.

-Co się dzieje?

-Mam nadzieję, że nic i przeczucie mnie myli, lecz na wszelki wypadek lepiej chodźmi.

Zauważyłam, że do wyjścia zaczą się zbliżać jeden osiłek, jeśli miał zamiar pobić mojego kumpla to musiał najpierw zmieżyć się ze mną. Wiem, że to nie brzmi groźnie z ust 15-latki lecz już walczyłam z takimi jak on i nie raz wygrywałam. Gdy przyjżałam się footballiście to spostrzegłam że patrzył prosto na mnie, delikatnie wtedy spanikowałam, bo niby czemu miałby chciał coś zrobic mnie. Gdy się do mnie zbliżał zauważyłam, że nie wyglądał on normalnie, nagle jakby urósł. Za nim powoli zaczęli iść jego kumple, oni też zmieniało wygląd. dziwiło mnie to, że nikt tego nie zaiwarzył, a inni uczniowie tylko bezmyślnie usuwali im się z drogi.

-Sam co tu się dzieję? Dlaczego oni się na mnie patrzą tak jakby chcieli... chcieli mnie zjeść!?!

-Serio teraz nie ma czasu na to bym Ci to tłumaczył, poprostu biegnij-powiedział zestresowany i żucił w jednego z kolesi swoją kulą.

-Co ty zrobiłeś! Przecież nie dasz rady iść lub biec bez kuli.

-Mell nie martw się o mnie, to na ciebie polują.

-CzEkaJ CoO POLUJĄ?!?!

-To są lajstrygonowie, polują na herosów, a ty ewidentnie jesteś herosem.

-Jacy Lajstrygonowie i jacy Herosi, burito ci chyba uderzyło do głowy!
Ewidentnie coś tu było nie tak. Sam ewidentnie miał gorączkę i majaczył, a może to ja leżałam w gorączce i to tylko był zły sen, z którego zaraz się przebudzę. Lecz gdy się uszczypnęłam by się upewnić czy to sen czy nie okazało się, że jednak nie był to sen i naprawdę uciekałam przed przerażającymi footballistami.

Gdy wybiegliśmy przed budynek szkoły Sam zaczą szukać czegoś w plecaku, był bardzo zestresowany I trzęsły mu się ręce. Zauważyłam, że nie miał ze soba kul, choć zawsze z nimi chodził.

-Sam jakim cudem ty chodzisz bez kul?

-Jestem satyrem, a kule są tylko po to by ukryć muj koźli hód.

-Satytro-co? Ziom z tobą chyba serio jest coś nie tak.

Nie odpowiedział tylko westchną i dalej szukał czegoś w plecaku. Usłyszałam jak za nami biegneli footballiści czy tam to lajstrygo-coś, nie ważne ale czułam, że nie ważne kim lub czym byli, byli nie w najlepszym humorze. Wtem Sam uniósł w górę rękę z jakąś monetą, by pochwil żucić ją na asfalt.

-Stethi, O harma diaboles!

Gdy wykrzykiwal te słowa(serio Ziom nie było lepszego czasu na krzyczenie po grecku, czekaj co po grecku, nie ważne) drzwi wyrwały się z zawiasów i uderzyły w Sama, który upadł na ziemię. W drzwiach stali nie ludzie lecz potwory, byli dużo wyżsi i bardziej masywni niż ktokolwiek kogo wcześniej widziałam. W plecaku, który leżał koło bezwladnego ciał Sama zobaczyłam sztylet, nie wiedziałam dlaczego ale poczułam, że gdy tylko zacisnęłam palce na trzonie to moje ciało już samo wiedziało co robić. Wbiegłam na schody i odbijając się od stopy jednego z nieprzyjaciół doskoczyłam tak wysoko żeby wbić mu sztylet w oko. Gdy to zrobiłam moja dłoń seślozgnela się z broni i upadłam na schody. Gdy się odwruciłam w stronę drogi zobaczyłam Sama, który prubował się podnieść ale niezbyt mu to wychodziło, na jego głowie znajdowała się rana, która nie wyglądała najlepiej. Podbiegłam do niego w trakcie gdy potwory były zdezorientowane sztyletem w oku kolegi. Gdy byłam koło Sama w miejscu w którym leżała złota moneta stanęła taksówka.

-Obóz Herosów, Long Island-powiedział muj kumpel i wskazał na taksówkę palcem lewej ręki, zurzywając na to resztki swoich sił.

Szybko chwyciłam Sama pod ramiaona i zarzuciłam sobie na ramię jego plecak. Otworzyłam drzwi taksówki i włorzyłam do niej Sama, by po sekundzie sama do niej wsiąść.

-Obóz Herosów, Long Island-powiedzialam zestresowana nie patrząc do przodu.

-Jaka nie kulturalna-usłyszałam głos i podniosła głowę. Przed nią siedziały trzy kobiety bez oczu, tylko jedna ta, która siedziała za kierownicą posiadała jedną gałkę oczną.

- Błagam-dodałam starając się nie myśleć o tym, że demoniczną taksówkę prowadzą trzy demoniczne babsztyle.

Taksówka nie ruszyła z miejsca tylko się zerwała tak, że aż mi się zebrało na wymioty. Nie słuchałam gderania staruszek z przodu taksówki, za to patrzyłam się na biednego Sama, z którego głowy wylewało się coraz więcej krwi, a ja nie wiedziałam co zrobić. Prubowalam nie myśleć o tym so się wydarzyło w przeciągu ostatnich minut ale obawiałam się, że to co się stało to nie jednorazowa sytuacja tylko coś co zmieni moje życie.

-Wysiadać-skrzekneła jedna staruszka, najprawdopodobniej poraz, któryś z kolei ponieważ gapiła się na mnie swoim jednym okiem.
Wysiadłam i nie wiedziałam co dalej robić, Sam był nieprzytomny, a ja wykończona nawałem informacji i nagłym przyrostem energi podczas walki z lajstrygo-cosiami. Rozejrzałam się po drodze i po poboczu, wszędzie było pusto tylko jakieś sto kroków stąd znajdowała się tablicza z napisem"Plantacja truskawek" I strzałka w stronę lasu.

Z braku lepszych możliwości wzięłam Sama pod ramiona i starałam się go przeciągnąć w kierunku wskazywanym przez tabliczkę. Wolałam iść w stronę miejsca gdzie mogli się znajdować ludzie niż siedzieć na poboczu pustej drogi gdzieś w środku niczego. Zajeło mi to sporo czasu, gdyż pomimo wątłeg ciała sam okazał się być cholernie ciężki. Gdy doszliśmy do góry zbocza zobaczyłam w dole coś na kształt farmy. Nie wiem jakim cudem udało mi się to zrobić ale dotargalam Sama i siebie samą do połowy zbocza w stronę farmy, po czym padłam wyczerpana do nieprzytomności.

_________________________________________

Co z tego, że nie mam kolejnego rozdziały napisanego, nie warzne. Ja wiem, że słabe bo serio w połowie rozdziału straciłam wenę, mam nadzieję, że dalej będzie lepiej.

Pls o komentarze to motywje❤️

~C

Czy Spiż przetnie Wrzos?Where stories live. Discover now