Rozdział 5 - Konsekwencje

904 25 4
                                    

Promienie słońca z górnego okna dotarły do moich powiek niestety mnie budząc. W pokoju rozległo się kolejne głośne chrapnięcie Emmy, a ja myślałam, że zaraz ją zabiję. Chwyciłam za telefon i stargałam się z piętra robiąc specjalnie przy tym dużo hałasu, ale żadna nie zareagowała.

- Serio? - prychnęłam. Włączyłam aparat i zrobiłam im zdjęcia jak śpią by móc później razem się z tego pośmiać. Była 6:00, a śniadanie zaczynało się dopiero przed 10:00. Wszystkie były w stanie dosłownie surowym. Tracy i Julie zmyły chociaż makijaż, ale Emma leżała w tym w czym wróciła pewnie w nocy i z rozmazanym make-upem słodko spała niewiedząc, że jak wstanie czeka ją ogromny zgon. Korzystając z wolnej łazienki ubrałam się w niebieskie krótkie dresowe spodenki i wczorajszą szarą bluzę z kapturem. Moje conversy były wciąż delikatnie przemoczone, ale to już mnie nie dziwiło więc założyłam znów nike'i. Włosy spięłam białą klamrą Emmy i zabierając telefon ze słuchawkami po cichu udałam się w stronę jeziora. Usiadłam na pomoście i machałam wesoło nogami słuchając ulubione playlisty. Za sobą poczułam czując czyjąś obecność. Odwróciłam się widząc chłopaka, który pytająco patrzył czy może się przyłączyć na co posłałam mu delikatny uśmiech, a szatyn usiadł obok mnie.

- Witaj, Alex. - Położył swoje pełne w żyłach ręce na pomoście.

- No hej - odparłam wesoło. - Dash, prawda?

- Tak, Dash Holloway. - Również zaczął machać nogami jak ja. - Czemu nie śpisz? Dopiero szósta.

- Poszłam wcześniej spać - wzruszyłam ramionami. - Ale mogę ciebie spytać o to samo.

- Oh. - Machnął ręką. - Jestem rannym ptaszkiem, a czasem rano biegam. Kocham naturę.

- Ja też - przytaknęłam.

- Nie przypominasz ani trochę Toma. - Widziałam jak mi się przygląda.

- Może i jesteśmy od innej matki.. - zaczęłam - ale Tom od kiedy przyjechałam traktuje mnie jakbyśmy byli wręcz od tej samej. Nie jesteśmy tacy sami, ale cieszę się, że go mam.

- Też bym się cieszył. - Zaśmialiśmy się i wpatrywaliśmy w jezioro. Widziałam jak od czasu do czasu na mnie zerkał.

- Co? - parsknęłam śmiechem, a ten uśmiechnął się kręcąc głową.

- Nic. - był przeciwieństwem Aidena. Był otwarty i ciągle uśmiechnięty, a rozmowa z nim była przyjemna. - Po prostu.. fajnie tu.

- Racja - zastanowiłam się co powiedzieć aż Dash nagle wypalił.

- Widziałem cię wczoraj jak wracałaś stąd z Aidenem.. - Podrapał się po głowie. - Czy wy coś...-

- Co? - pokręciłam od razu głową. - Nie, coś ty. Po prostu my..ten..no.. - Dash głośno się zaśmiał.

- Rozumiem. - Ze swoim uśmiechem nerwowo się rozglądał.

- Nie, naprawdę - próbowałam się wytłumaczyć co nie szło mi ani trochę. - Chwilę z nim rozmawiałam, ale nie przepadamy za sobą.

Przez chwilę wydawało mi się nawet, że szatyn z ulgą wypuścił powietrze. Zrobiło się trochę niezręcznie, więc wstałam. Ten spojrzał na mnie pytająco, a ja zastanawiałam się co wymyśleć. Ciężko rozmawiało mi się z ludźmi, często bałam się, że powiem coś co ich zniechęci do mnie więc przebywałam tylko w swoim znanym mi gronie, mimo, że wcale nie znałam się długo z Emmą i resztą.

- Idę obudzić dziewczyny, pewnie się nie kontaktują po wczorajszym - przytaknął i również wstał.

- Iść z tobą? - Zmieszana nie wiedziałam co odpowiedzieć. - Albo zostanę...

Sinful KissesWhere stories live. Discover now