Rozdział VI

861 11 0
                                    

Hailey

Obudziłam się z potwornym bólem głowy i kręgosłupa. Otworzyłam zaspane oczy, zdając sobie sprawę, że spędziłam noc w salonie na kanapie. Podniosłam się ociężale z kanapy i otarłam twarz dłońmi. Odetchnęłam głęboko i sięgnęłam po telefon leżący na stoliku. Zegar wskazywał czternastą po południu, przez co byłam w szoku, bo nigdy nie spałam tak długo. Ale co mogłam poradzić, skoro wypiłam sama dwie butelki wina.

Podniosłam się z kanapy, przez co pojawiły mi się mroczki przed oczami. Szlag. Na co mi było tyle wina? Ociężałym krokiem ruszyłam do kuchni, gdzie nalałam szklankę zimnej wody i wypiłam ją jednym chlustem. Napełniłam ją jeszcze raz, zerując zawartość. Wzrokiem spojrzałam na lodówkę, ale nie miałam ochoty nic zjeść. Żołądek miałam tak ściśnięty, że nic bym nie przełknęła. Odłożyłam pustą szklankę i ruszyłam w stronę łazienki, pozbywając się po drodze ubrań. Po chwili stałam już pod prysznicem, gdzie zimna oda koiła mój umysł i odprężała obolałe mięśnie po nocy na kanapie.

Stojąc pod prysznicem, zastanawiałam się, jakim cudem dopuściłam, aby moje życie wyglądało tak jak teraz. Nienawidziłam rzeczy, które robiłam, ale jakoś nie kwapiłam się do tego aby to zmienić. Z jednej strony uwielbiałam tą adrenalinę, te niebezpieczeństwo i chaos w głowie. Jednak z drugiej strony  pragnęłam ciszy i spokoju. Zacząć żyć od nowa bez tych wszystkich grzechów, których się dopuściłam. Stawałam się cieniem samej siebie, nie robiąc zupełnie nic aby to zmienić.

Wychodząc spod prysznica, opatuliłam się miękkim ręcznikiem, umyłam zęby i ruszyłam w stronę sypialni, stając przed szafą. Wyciągnęłam jasne jeansy, czarny top na długi rękaw, a pod spód wybrałam czarny komplet koronkowej bielizny. Przebrałam się w wybrane ubrania, wykonałam szybki i zrazem mocny makijaż, a włosy pozostawiłam rozpuszczone. Na ramiona zarzuciłam czarną skórzaną kurtkę. Sięgnęłam po małą czarną torebkę, gdzie wpakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z domu, zamykając drzwi na dwa zamki. Wolałam być bezpieczna.

Opuściłam swoje mieszkanie i wsiadłam do czerwonego forda. Torebkę rzuciłam na siedzenie obok i ruszyłam w drogę. Zatrzymałam się przy pobliskiej kawiarni, gdzie zamówiłam czarna dużą kawę i ruszyłam w odwiedziny do starego znajomego.

Droga upłynęła dość szybko i już po chwili zatrzymałam się pod dobrze znanym mi salonem tatuażu w Portland. Opuściłam pojazd i weszłam do środka.

- A kogoż to widzą moje oczy! - zza rogu wyszedł umięśniony brunet, z wielkim uśmiechem na ustach. - Dawno cię u mnie nie było.

- Też się cieszę, że cię widzę. - uśmiechnęłam się ciepło w stronę Daniela i już po chwili tkwiłam w jego ramionach. - Mam nadzieję, że znajdziesz dla mnie wolną chwilkę.

Brunet się zaśmiał i machnął ręką.

- Oczywiście, że tak! - położył mi dłoń na dole pleców i zaprowadził w głąb salonu. - Dla mojej ulubionej klientki zawsze znajdę czas.

Daniel Evans. Rozrywkowy i w chuj okropnie zabawny facet. Jeden z moich przyjaciół, których poznałam dzięki Chase'owi. Od kilku lat prowadził swój własny salon tatuaży, oczywiście dzięki pieniądzom zarobionych na dragach. Wysoki, dobrze zbudowany, cały pokryty czarnymi i kolorowymi wzorami brunet. Ciało traktował jak płótno i nie zwracał uwagi na krzywe spojrzenia starych ludzi na jego wygląd. Prócz tatuaży miał pełno kolczyków. W uszach, w nosie i pewnie gdzieś indziej, gdzie wolałabym nie wiedzieć.

- Co dzisiaj robimy? - Daniel od razu przeszedł do rzeczy. Dziaranie innych sprawiało mu wiele satysfakcji jak i szczęścia. Zajął miejsce przy dużym fotelu i zaczął przygotowywać maszynkę z igłą.

Zagrajmy w Grę +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz