W przerwie od nauki postanowiłam napisać nową notkę.
Gdybym mogła wybrać miejsce, w którym miałabym mieszkać.
Z jednej strony chciałabym jakiś ciepły klimat. Hiszpania (tu konkretnie Barcelona, sama nie wiem, czemu akurat to miasto, ale w jakiś dziwny sposób jestem do niego przywiązana, choć w życiu tam nie byłam), albo Los Angeles. Mnóstwo słonecznych dni, dużo ciepła, plaża, woda. Żyć nie umierać.
A z drugiej strony, strasznie ciągnie mnie do Anglii. Liverpool lub Londyn.
Jeśli chodzi o nasze polskie podwórko, zdecydowanie gdzieś w Trójmieście z naciskiem na Gdańsk. W żadnym z przypadków nie ma żadnego konkretnego powodu (poza klimatem w dwóch pierwszych). Chyba po prostu wyrobiłam sobie na temat tych miast jakieś bajkowe wyobrażenie i wydaje mi się, że tam będzie mi lepiej niż tu, gdzie jestem.