002.

222 11 0
                                    

        Idol. Hmm, ciężka sprawa. Dla każdego znaczy co innego. Dla jednych może być on wzorem do naśladowania kimś, w czyje ślady chcemy pójść. Dla kogoś to osoba, którą szanujemy i podziewiamy za to co robi. Dla kogoś ktoś, kogo uwielbiamy i idealizujemy.

        Ja przyjmuję tą drugą definicję. To ktoś, kogo szanujemy, podziwiamy, jego zachowanie uważamy za dobre i godne naśladowania.

        Czy mam idola? Już w porzednim poście napisałam, że nie mam. Owszem, jest wielu celebrytów, któreych lubię, których zdanie podziewlam, podziwiam w pewnien sposób ich zachowanie i to, jak radzą sobie w niektórych sytuacjach. Ostatnio jedną z takich osób stała się Taylor Swift i na upartego myślę, że to ją mogłabym nazwać swoją idolką. Ale nie jest tak, że śni mi się po nocach spotkanie z nią, że płakałabym, gdybym nie mogła pójść na jej koncert (chociaż nie ukrywam, że chciałabym), nie mam miliarda gadżetów z nią itp. Po prostu bardzo ją lubię i podoba mi się to, jak radzi sobie z nieustanną falą krytyki na swój temat. I w pewien sposób chyba też podziwiam za to, ja sobie z tym radzi i za to, że mimo wszystko nie poddaje się i nie zamiaru się zmieniać. "Irytuje cię to, że jestem sobą. Będziesz o mnie gadał, ponieważ jestem sobą. Będziesz zmyślał o mnie rzeczy, ponieważ jestem sobą... BĘDĘ SOBĄ JESZCZE BARDZIEJ!" - według mnie tej zasady powinnien trzymać się każdy artysta. Po prostu być sobą i nie dawać się stłamsić. Ponieważ ludzi, którzy życzą ci dobrze zawsze będzie mniej niż tych, którzy chcą dla ciebie jak najgorzej.

        Czuję, że trochę zboczyłam z tematu i pewnie nie napisałam o połowie rzeczy, o których miałam wspomnieć, ale nie będę czytała drugi raz, bo okaże się, że wszystko jest beznadziejne i zacznę pisać od nowa, więc po prostu publikuję jak jest.

Nothing wrong → DixiesMindOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz