XV. Jesteś na mnie zły?

Start from the beginning
                                    

  Palce Maddoxa odnalazły jej gardło, nie zaciskając się na nim. Były jedynie groźbą.

  — Puść mnie.

  — Powtórz to, co powiedziałaś — powiedział. — No dalej, Mer. Powtórz.

  — Puść mnie — wycedziła.

  Maddox zacisnął mocno palce, sprawiając, że poczuła, jak zaczyna tracić zdolność swobodnego oddychania. Spróbowała się wyrwać, ale jej na to nie pozwolił.

  — Teraz już nie jesteś taka mądra, prawda? — zapytał drwiąco. — Zawsze taka byłaś. Mała, żałosna Nirvana Marfori. Kto tutaj jest słaby?

  Popchnęła go nieudolnie, próbując złapać oddech. Słaba, słaba, słaba. Zacisnęła pięść, poddając się.

  — Dlaczego mi to robisz, skoro jestem słabsza? — zapytała słabo. — Tylko niezwykle słabi i bezsilni ludzie wykorzystują przemoc, kiedy nie potrafią zmierzyć się ze swoimi własnymi słabościami, Maddox — dokończyła, kopiąc go z całej siły w krocze.

  Maddox syknął z bólu, puszczając ją, a ona odsunęła się gwałtownie, próbując zaczerpnąć powietrza. Chłopak zgiął się z bólu, podnosząc na nią oczy przepełnione złością.

Nirvana rozmasowała gardło, chcąc jak naszybciej od niego odejść. Powinna była to zrobić od razu.

  — Wiesz, że to nie koniec, prawda? Ty to zaczęłaś — wycedził — ale to ja to skończę. Zaczniesz żałować, że ze mna zadarłaś.

  — Nie, Maddox — powiedziała, patrząc na niego z góry. — To ty zaczniesz żałować. O ile już tego nie robisz.

Zaczęła odchodzić, zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć. Zamknęła się w łazience, przypominając sobie, że musi oddychać. Wdech, wydech. Wdech i wydech.

Odkręciła kran, chlapując policzki zimną wodą i nie przejmując się makijażem. Spojrzała w lustro, krzywiąc się z obrzydzeniem na strach wypisany w jej oczach. Odsunęła włosy, dotykając zaczerwienione miejsce na szyi.

Nie mogła się tak nikomu pokazać, a już i tak była spóźniona na trening.

Wyjęła korektor i zaczęła nakładać go na czerwone miejsce, trzęsącymi się dłońmi. Kiedy skończyła, praktycznie nic nie było widać. Zacisnęła oczy, wbijając paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni.

Gdyby Kaden tam był, Maddox nigdy nie odważyłby się tego zrobić.

To było żałosne, że chłopak, którego ledwo znosiła przez te parę ostatnich lat, był osobą, która sprawiała, że jej były chłopak nie próbował jej zabić. Ona była żałosna.

Jej telefon zaczął wibrować w kieszeni spodni, a ona wzięła głęboki oddech, otwierając oczy i zerkając na wyświetlacz.

  Dupek: będę dopiero jutro, przepraszam, że to się przedłużyło.

  Dupek: mam nadzieję, że wszystko u ciebie w porządku?

  Uniosła mimowolnie kącik ust.

  Nirvana: nawet lepiej

Rule no. 1: don't fall in loveWhere stories live. Discover now