- Nie sądzę. W trakcie naszego związku Shane'owi często odbijało po pijaku - zauważyłam.

- Ale żeby do tego stopnia? Lepiej pogadaj z rodzicami i uprzedź ich, że ten dupek może się jeszcze częściej kręcić w pobliżu waszego domu. Intuicja rzadko mnie zawodzi, a tym razem mówi mi, że Shane zrozumiał, co stracił, i będzie cię próbował za wszelką cenę odzyskać. Mam tylko nadzieję, że nie dasz mu drugiej szansy.

- O to się nie martw. Shane już dla mnie nie istnieje - odparłam, po czym pożegnałam się z Katie i w pośpiechu rozłączyłam. A potem wybuchnęłam szlochem i przez dobry kwadrans nie byłam się w stanie uspokoić. „Shane już dla mnie nie istnieje" - powiedziałam to z takim brakiem przekonania w głosie, że nawet najbardziej naiwna osoba na świecie by mi nie uwierzyła. Prawda była jednak taka, że oddałabym wszystko, by wymazać go z pamięci. Niestety nie byłam w stanie. I choć doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że dla własnego dobra powinnam przestać o nim myśleć, to wspomnienia naszych najpiękniejszych chwil powracały do mnie w najmniej spodziewanym momencie. „Nie da się z dnia na dzień przestać kogoś kochać" - powtarzał mi głos w głowie. Musiałam się zatem uzbroić w cierpliwość i mieć nadzieję, że jednak Shane nie postanowi o mnie zawalczyć. Podskórnie czułam, że gdybym spotkała się z nim i dostrzegła w jego oczach szczerą skruchę, nie potrafiłabym go odtrącić. Nie chciałabym. Jakaś część mnie wciąż wierzyła, że to wszystko było tylko snem, a po przebudzeniu wciąż będę z Shane'em. Dlaczego rozstania tak bardzo bolą?

*

Po obiedzie ze stryjem, w trakcie którego zapewnił mnie po raz kolejny, że Theo nie poniesie żadnych konsekwencji swoich czynów, wybrałam się do dworku na wzgórzu. Męczyła mnie panująca między nami napięta atmosfera i zależało mi na jej poprawie. Poza tym nie miałam okazji podziękować Theo za to, że stanął w mojej obronie. Gdy więc dotarłam do budynku, w którym pomieszkiwał, zapukałam do drzwi w nadziei, że zastanę go w środku.

Theo otworzył mi pół minuty później. Miał na sobie jedynie szare szorty.

- Jasmine? Co ty tu robisz? A raczej robicie? - Dopiero teraz zauważyłam stojącego nieco dalej ochroniarza. Musiał za mną podążać od rezydencji.

- Cześć. - Odwróciłam wzrok od jego mokrego od potu torsu. - Przeszkadzam?

- Eee.... Trochę. Właśnie ćwiczyłem. - Zza jego pleców dobiegał do mnie utwór Sweather Weather zespołu The Neighbourhood. - Coś się stało?

- Chciałabym z tobą porozmawiać. Mogę wejść?

- A możemy to przełożyć na kiedy indziej? Powinienem dokończyć trening...

- Nie, Theo. Porozmawiamy teraz - odparłam stanowczo, po czym weszłam bez pytania do środka. - Rozumiem, że nie czujesz się komfortowo w moim towarzystwie, ale wierz mi, że mam podobnie. Nie jestem mistrzynią w kontaktach międzyludzkich, ale bardzo się staram to zmienić, dlatego doceń, że w ogóle tu przyszłam.

- Dlaczego mam to docenić, skoro wcale cię nie zapraszałem? - zauważył Theo. - Skoro już jednak jesteś, to rozgość się. Napijesz się czegoś? Mogę ci zaparzyć kawę...

- Wystarczy szklanka wody. Dzięki.

Wnętrze dworku przypominało wielki loft zaaranżowany w industrialnym stylu. Drewniane meble idealnie współgrały ze szklanymi dodatkami, zawieszonymi na kolorowych kablach żarówkami i przykrytymi pomarańczową cegłą ścianami. Jedną z nich niemal w całości pokrywał dębowy regał z setkami książek.

- Lubisz czytać? - spytałam Theo, gdy wrócił do mnie ze szklanką wody, na powierzchni której unosił się plasterek cytryny.

- Czasem z nudów po coś sięgnę - odpowiedział zwięźle, po czym ruszył w kierunku stalowych, zardzewiałych schodów. Prowadziły one na odsłonięte piętro, na którym mieściło się łóżko, przyrządy do ćwiczeń i stojący tuż przy cienkich barierkach duży głośnik. - Wyłączę muzykę.

The Candidates. Panna Richwood (Tom 1) [WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz