Abstynencja

4 1 0
                                    


Pamiętasz co mówiłem. Alkoholu nie kupuje się na zaś.

Później:

A bo już jest to trzeba wypić.

Nie trzeba, nie kupuj alkoholu na zaś. 

Jak przyjdzie prawdziwa ochota, będziesz pędzić do sklepu.

 A jak ci się nie chce iść, to znaczy, że nie warto.

Ta zasada, kilka razy uratowała, mnie. Zwłaszcza od palenia.

Nie kupuj używek na zaś.

Masz barek pełny, ale kupuje na zaś, bo to się nie zmarnuje.

Jest to jest, ale zawsze jest.

A później traci prawko, bo to tylko lamka przed snem, butelka. Ale nie wytrzeźwiałeś.

Uff, arbuz w promocji, a tak się chciało. Sam wtryniłem pół arbuza.

Zamiast alko, kupiłem arbuza, nawet taniej wyszło, a lepsze.

Alkoholu nie kupuje się na zapas.

Widzę pełny barek i mam nerwa.

Bo zawsze coś, zawsze ktoś.

Na co to czeka?

Jak ktoś mówi, czego się napijesz.

Wiadomo, że nie alkoholu.

Chyba , że nie wiadomo.

To lepiej kupić, z opóźnieniem.

Przynajmniej wiesz, że trafisz w gust.

Alkohol dla mnie mógłby nie istnieć. W przeciwieństwie do fajek.

Nawet teraz bym sobie zakopcił, nie ćmi mnie, ale pod skórą siedzi wredny nałóg.

Tylko coś się stanie, byle mieć wymówkę, i będę ćmić fajki.

Może nie prędko, ale na pewno będę.

Nie wiem czy już się nie poddać i sobie nie zapalić. 

Tak bez kryzysu, po prostu, bo lubię.

Nie jest milion powodów, dla których nie palę. 

Tak bez kryzysu, nie poddam się.

W kryzysie to inna sytuacja.

Dyskoteka gra 3.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz