*********

517 32 28
                                    


Hermiona

Od sobotniej wizyty Gilbertson pojawiał się u nich każdego dnia. Oczywiście pomiędzy siedemnastą a siódmą rano, kiedy mógł, zważywszy na zakaz premiera.

Wpadł do nich już w niedzielę, niszcząc ich dobry humor niczym chmura gradowa.

Ponownie towarzyszyła mu dwójka podwładnych, którzy przetrząsnęli każdy centymetr mieszkania i wszystkie zakamarki, jakby próbowali znaleźć cokolwiek, co umożliwi Gilbertsonowi odkrycie gdzie pracują.

Zapobiegawczo jednak ukryli dokumenty i magiczne przedmioty za jednym z obrazów, dodatkowo nakładając na niego zaklęcie odstraszające mugoli.

Bałagan jaki za sobą zostawili pracownicy urzędu emigracyjnego zająłby im pewnie większość dnia, gdyby nie byli czarodziejami. Uporali się z tym kilkoma szybkimi zaklęciami i zdążyli przygotować lekką kolację spędzoną w towarzystwie Neville'a i Pansy.

Musiała przyznać, że pomimo początkowej, niepewnej atmosfery, spędziła miły wieczór. Przyjaciółka Dracona okazała się zupełnie inna, niż w czasie nauki w Hogwarcie. Zapewne związek z byłym Gryfonem również wpłynął na nią pozytywnie.

Z radością słuchała o wszystkim, co pozmieniało się w ich byłej szkole, po objęciu przez profesor McGonagall posady dyrektora. Nowych zajęciach wprowadzonych po to, aby młodzi czarodzieje poznawali lepiej świat mugoli. Mugoloznawstwo zostało rozszerzone do kilku godzin tygodniowo, a w niektóre weekendy organizowano nawet wycieczki do całkowicie nie magicznego miasta.

- Astoria pisała mi o waszych popisach w Szkocji - stwierdziła z uśmiechem Pansy, gdy Draco i Neville zniknęli w gabinecie, by rozstrzygnąć dyskusję o stosowności hodowania Jadowitej tentakuli na terenie Hogwartu, której ani ona ani panna Parkinson nie chciały słuchać. - Ponoć po opowieści na temat zaręczyn wszystkim gościom opadły szczęki.

- To była bardzo barwna historia - zachichotała, przypominając sobie bzdury, które wymyśliła, aby zrobić na złość Malfoyowi, po zmuszeniu jej do opowiadania.

- Pisała, że najbardziej ujął ją fragment o ręcznie robionej szkatułce z kolażem waszych zdjęć. Nie obraź się, Granger - zaznaczyła Pansy, patrząc na nią uważnie - ale każdy, kto choć trochę zna Dracona, wie że z niego koszmarny artysta. Nie potrafi nawet narysować jednej prostej linii, a co dopiero zrobić coś w tym stylu.

- Teraz to wiem - powiedziała z uśmiechem. - Wtedy jednak byłam za bardzo skupiona na upokorzeniu go. Podstępem wykpił się od tego, więc chciałam mu dać nauczkę.

- Typowy Ślizgon - stwierdziła czarnowłosa, puszczając do niej oczko. - Żałuję jednak, że nie było mnie tam, by to usłyszeć.

- Mnie cieszy, że tak niewielu było tego świadkami.

Draco

W poniedziałek po przyjemnym czasie spędzonym z Pansy i Neville'em z trudem przygotowali się do pracy. Musiał przyznać, że Longbottom był całkiem niezłym towarzyszem rozmów, dzięki któremu wpadł na pomysł swojej kolejnej ustawy.

Widział też, że Hermiona całkiem nieźle dogadywała się z jego przyjaciółką. Wszyscy porzucili dziecinne zatargi ze szkoły i dorośli. A przede wszystkim zdołali pokonać wojenne urazy.

Na ich nieszczęście na klatce schodowej, gdy wychodzili z mieszkania, by udać się do punktu teleportacyjnego, spotkali Gilbertsona.

Zastanawiał się, czy wszystkich przydzielonych mu narzeczonych odwiedza z taką częstotliwością, czy to oni są wyjątkami.

Narzeczony mimo woli - DramioneWo Geschichten leben. Entdecke jetzt