**

1.1K 69 196
                                    

Draco

Nie był w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Winda zjechała na drugie piętro tak szybko, że nawet nie zauważył, kiedy wychodził z niej razem z Granger. Minuty uciekały tak prędko, a on w dalszym ciągu nie mógł wydusić żadnego zdania.

Granger.

Jak zwykle dumnie szła na tych swoich wysokich szpilkach kilka kroków przed nim, a stukot jej obcasów odbijał się w jego głowie.

Dalej nie mógł ogarnąć, co takiego wydarzyło się w gabinecie Ministra Magii.

Był zszokowany i otumaniony.

Prawie zemdlał wchodząc pomiędzy boksy prawników Wizengamotu, bo już wiedzieli.

Każdy został poinformowany.

Wszyscy zerkali na nich z jawnym zaskoczeniem.

Poluzował krawat, czując, jak zaczyna mu brakować powietrza. Ciśnienie miał tak wysokie, że aż szumiało w uszach. Przełknął nerwowo ślinę, przygryzł wargę, omiatając wzrokiem współpracowników.

Recepcjonistka patrzyła na niego ze łzami w oczach, jakby właśnie straciła kogoś z rodziny. Schowała się szybko za wysoką ladą recepcji. Kątem oka widział, jak chwyta chusteczkę i chlipie cicho.

Sherly kiwała zniesmaczona głową, usta zacisnęła w wąską linię, aż szminka, którą zawsze malowała wargi, całkowicie zniknęła.

Derek mrugał do niego, podnosząc jednocześnie oba kciuki w górę, jakby właśnie został zwycięzcą i wygrał w ministerialnej loterii najwyższą nagrodę. Już nawet nie pamiętał, co nią było.

Wszędzie, gdzie tylko odwrócił wzrok, napotykał czyjeś spojrzenie.

Szok, dezaprobata, złośliwość przeważały na twarzach prawników i prokuratorów Wizengamotu.

- Stary - odezwał się Simons, kiedy przechodził tuż obok niego. - Ty tak serio? Z nią? - zaśmiał się czarnoskóry kolega, nie wierząc w rewelacje, które mu przekazano.

Nie odpowiedział.

Jak mam to wszystko wytłumaczyć? - myślał gorączkowo. - Skoro nawet sam nie wiem, jak do tego doszło.

Wszedł wprost za Granger do jej gabinetu i zamknął drzwi, wiedząc o narzuconym na pomieszczenie zaklęciu wyciszającym, które będzie im teraz potrzebne.

Jego szefowa zajęła swój fotel, on natomiast podchodził powoli do jej biurka, próbując zebrać myśli. Krok za krokiem, nie wiedząc nawet, od czego by zacząć.

Patrzył na Granger, która jak gdyby nigdy nic otworzyła teczkę z dokumentacją jakiejś sprawy, a on przystanął na wprost niej i po prostu obserwował.

Brązowowłosa spojrzała na niego zniecierpliwiona, czując na sobie jego wzrok.

- Co? - zapytała bez ogródek i wróciła do czytania kolejnych pergaminów.

- Nie rozumiem, co się dzieje - powiedział zgodnie z prawdą.

- Spokojnie, to i dla twojego dobra. - Rzeczowe, krótkie zdanie, które nic mu nie rozjaśniło.

- Wyjaśnij - zażądał.

- Chcieli osadzić na moim miejscu Alfreda.

- Dlatego muszę cię poślubić? - Pytanie ledwo przeszło mu przez gardło. Wzdrygał się za każdym razem przy samym słowie ślub, o którym non stop truł mu ojciec.

- A co ci szkodzi? Czekasz na kogoś wyjątkowego? - Granger nawet nie spojrzała na niego, zajęta ciągle kartkami i chwytając pióro, by zanotować coś na jednej z nich.

Narzeczony mimo woli - DramioneWo Geschichten leben. Entdecke jetzt