Rozdział 14

8 0 0
                                    

W rezydencji panowała dziwna atmosfera, wszyscy prócz Ambar czuli się nie swojo przy Lulu, Jane nie podobało się to, że Jeff nie powiedział jej o Lulu, że jest jego pierwszą dziewczyną a zarazem byłą. Nagle do salonu wparowała Ambar, trzymała w ręku test ciążowy.
-Muszę wam coś ogłosić. W ręku trzymam test ciążowy, i mam dla was wiadomość- zawahała się
- Chyba nie mówisz, że jesteś- zapytał nie śmiało Hoodie
Do salonu wszedł Jeff
- Jestem w ciąży- krzyknęła Ambar, a Jeff zakrztusił się sokiem
- Co ty powiedziałaś?
- Jestem w ciąży
Jeff nie mógł uwierzyć własnym uszom, to co usłyszał od Ambar totalnie zmiotło go z planszy, powoli usiadł na kanapie i omal nie rozbił szklanki
- Czyli mam rozumieć, że zostałem ojcem?
- Tak, nie cieszysz się?
- Ależ się cieszę nie zmiernie- skłamał
- Wiedziałam że się ucieszysz
- Co tak was rozweseliło
- Ambar jest w ciąży- krzyknęła uradowana Nina
- Gratulacje, a z kim?
- Z Jeffem- powiedziała Jane
- No to fajnie, spodziewacie się dziecka, cieszę się nie zmiernie- odpowiedziała Lulu i wyszła z rezydencji, Jeff pobiegł za nią
- Myślałam że mnie kochasz, że mnie pożądasz, ale teraz co, żenisz się za moimi plecami. Jesteś okropny nienawidzę cie- po tych słowach Jeff ją pocałował w usta, zauważyła to Ambar
- Uwierz mi Lulu nie chce tego dziecka, poproszę Ambar by je usunęła
- Naprawdę zrobisz to
- Co tylko byś chciała
- Nienawidzę cię Jeff- krzyknęła Ambar w jego stronę
- Kochanie przepraszam
- Gdzieś mam te twoje przepraszam, nawet się nie ucieszyłeś, że zostaniesz ojcem, zapomnij że usunę to dziecko, nie zasługujesz na mnie jak i na nasze nienarodzone dziecko. Dalej ci na niej zależy, tak wiem o tym doskonale że to twoja była, bądźcie se razem a o mnie zapomnij- ściągnęła pierścionek zaręczynowy i obrączkę ślubną, rzuciła w jego kierunku, weszła do rezydencji i trzasnęła drzwiami. Wszyscy jej współczuli, widzieli tą scenę zza okna, nie zasłużyła na takie traktowanie zamorduje tego Jeffa, pomyślała Jane. Ben był cały załamany, mega im kibicował, kiedy Ambar ogłosiła, że spodziewa się dziecka z Jeffem, razem z Niną skakali z radości, teraz to ma ochotę przyłożyć Jeffowi. Ambar udała się na górę do pokoju, płakała do poduszki, ktoś zapukał do drzwi, to był jej ojciec. Usiadł na łóżku i głaskał ją po głowie
- Jaka jestem głupia, wyszłam za mąż za jakiegoś palanta, dlaczego ja mam takiego pecha
- Skarbie nie wiem, po prostu jedna osoba pojawiła się w nieodpowiednim czasie
- Widziałam go z tą całą Lulu, pocałował ją na moich oczach mówiąc, że nie chce tego dziecka, że poprosi mnie bym usunęła
- Powiem tak, to nie było miłe z jego strony, nie powinen tak cię traktować, niczemu nie jesteś winna. Jesteś jego żoną, masz jego nazwisko. Więc on powinien teraz cię przeprosić i to szczerze, a nie na odwal, Jane była wściekła jak to widziała przez okno, już zaczęła powoli rozwalać rzeczy w swoim pokoju, nie tak się traktuje drugą osobę, zwłaszcza żonę, ja bym już rozumiał jakbyście byli w relacji chłopak dziewczyna, ale mąż i żona. Nie spodziewałbym się tego po nim. Teraz jest jego zadaniem by cię bardzo szczerze przeprosić i ratować ten związek małżeński, a nie że jesteście trzy tygodnie i już bierzecie rozwód, Ambar powinnaś się przejść i ochłonąć, spacer dobrze ci zrobi. Jak przyjdziesz zrobię nam po herbacie i posiedzimy razem, dobrze?
- Tak tato, masz rację spacer dobrze mi zrobi
Zeszła ze schodów i omal nie wpadła na Tobiego
- Ambar tak mi przykro, nie wiem co powiedzieć
- Już dobrze Toby, mogę cię o coś poprosić?
- Tak, o co tylko chcesz
- Przytulisz mnie mocno
- Tak- po odpowiedzi szczerze i mocno przytulił Ambar, wiedział że potrzebuję otuchy. Tulił ją tak, jakby miał ktoś ją zaraz zabrać, nie chciał jej puścić, czuł że musi ją chronić, tak jak kiedyś Jeff
- Nie pozwolę by ten kretyn po raz kolejny ciebie zranił
- Dziękuję że jesteś tu i że mnie przytuliłeś, tego najbardziej potrzebowałam. Jakby ktoś by mnie szukał będę na spacerze
Kiwnął głową i wyszła z domu, szła w swoją stronę, nie zatrzymywała się. Kiedy tak chodziła doszła do budynku, w którym kiedyś była przetrzymywana przez Candiego, Smileya i Jasona, zauważyła że chłopaki grali w karty, Jason ją zauważył
- Wybaczcie nie chciałam wam przeszkadzać, wróćcie do swoich zajęć a ja pójdę w swoją stronę
- Poczekaj, nie bez powodu tutaj przyszłaś, czy coś się stało?
- Jeff mnie zdradził na moich oczach, i to jeszcze ze swoją byłą, powiedział jej że nie chce dziecka, że poprosi mnie bym usunęła to dziecko
- Zaraz chwila ty jesteś w ciąży?!?!- krzyknął Candy
- Tak, jest gdzieś Smiley?
- O nie, nie pozwolę byś usunęła to dziecko, wykluczone- powiedział stanowczym głosem Jason
- Zrobię to dla niego
- Ambar nie musisz robić czegoś co by ktoś chciał, wiem że tego nie zrobisz, czuję to
Nagle opadła bez sił na kolana, Jason szybko wziął ją na ręce i zaprowadził ją do budynku, położył ją do łóżka i sprawdzał czy nic jej nie jest, nagle w drzwiach pojawił się Smiley
- Co ona tu robi?
- Chciała byś usunął jej dziecko
- Dlaczego?
- Widziała jak Jeff całuję się z Lulu, powiedział jej że poprosi Ambar by usunęła ciążę bo on tego dziecka nie chce
- A teraz co się z nią dzieje?
- Zemdlała, sprawdzisz jej stan czy wszystko jest dobrze?
- Tak, już rozstawiam sprzęt, poczekaj na mnie jak będę potrzebował twojej pomocy to cię zawołam okej?
- Dobrze- wyszedł i zamknął drzwi. Smiley przyglądał się dziewczynie, sprawdził czy nie ma obrażeń głowy, klatki piersiowej, rąk i nóg. Dziewczyna zaczyna powoli otwierać oczy, a Smiley wbił w jej rękę wenflon by mógł podłączyć ją do kroplówki
- Co się stało? Gdzie ja jestem?
- Spokojnie, zemdlałaś w wyniku stresu i odwodnienia, jesteś u mnie, przyszłaś tu, szukałaś mnie, ale już jestem, podłączę cię do kroplówki, masz za mało płynów w swoim organizmie
- Usunąłeś mi dziecko?
- Nie zrobię tego z powodu kogoś kto chciał cię do tego zmusić, jesteś tu bezpieczna, nikt ci nie zrobi krzywdy
-  W którym tygodniu ciąży jestem?
- Tydzień
Ambar zalała się łzami, chciała wstać, ale Smiley jej przeszkodził
- Nie wstawaj na razie, jak skończy się kroplówka to wtedy tak, na razie nie ruszaj ręką i połóż się, osłucham cię czy napewno wszystko dobrze- zaczął ją badać, badanie dość trochę trwało, chciał się upewnić czy jej i ciąży nic nie zagraża, mimo że ma tydzień. Jason przyszedł i poprosił Smileya na stronę
- Co się stało?
- Jeff się stał
- Jezu co za idiota, nie potrafi usiedzieć w jednym miejscu?
Poszedł za Jasonem
- I co usunąłeś jej dziecko, jak tak chce ją spowrotem
- O nie mój drogi, nie usunę jej dziecka bez jej zgody bo jakiś palant sobie tego życzy, ona musi teraz wypocząć, jest zestresowana i odwodniona, co chciałeś udowodnić, widziała ciebie i Lulu razem, nie wyobrażam sobie jakby się czuła, a nie czekaj poczuła się jak jedna wielka kretynka, która została oszukana, co miło było ją upokorzyć?
- Gdzie ona jest?
- Leży i odpoczywa
- Co jej zrobiłeś?
- Nic tylko ją ratuje od ciebie, podałem jej kroplówkę, zrobiłem jej badania, na szczęście nic jej nie jest i ciąża nie jest zagrożona, zostanie tutaj tak długo aż ty zrozumiesz swój błąd
- Oddawaj ją albo porachuje ci kości
- Sorry ale dziewczyna to nie zabawka. Jak się uspokoisz to wtedy ci ją dam, a teraz idź sobie, wróć jak ochłoniesz
Jeff był tak wściekły że pobiegł w kierunku budynku, za nim pognali Jason i Smiley, chcieli go zatrzymać, ale wpadł do pokoju, w którym dziewczyna leżała, Ambar nie było, Smiley zauważył że wyrwała z wenflonu kroplówkę. Szybko biegł ją szukać, znalazł ją Candy nieprzytomną w sali operacyjnej
- Chłopaki, mam ją jest w sali operacyjnej- zauważył że trzymała skalpel w ręce, szybko wyciągnął jej z ręki i rzucił w kąt, podniósł ją i zabrał do pokoju, którym leżała. Smiley już tam czekał na nich, Candy powoli ją położył i Smiley mógł już się nią zająć. Jeff na to wszystko patrzył, chciał ją siłą wziąść, ale powstrzymali go Jason i Candy
- Zabierzcie go stąd, Ambar ma zagrożone życie, jeśli będzie mi przeszkadzał to nie uratuje jej- chłopaki siłą zabrali go z budynku
- Dajcie mi ją w tej chwili
- Stary sam słyszałeś co Smiley powiedział, jej życie jest zagrożone, w ręku trzymała skalpel, nie wiadomo czy coś sobie nie zrobiła
- Jak sobie coś zrobiła to będzie wasza wina
- Jeff nie możesz nas winić za to, że Ty masz jakieś chore widzi misie, to przez ciebie tutaj przyszła, powiedziała że przyszła tu usunąć ciążę, specjalnie dla ciebie
- Nie obchodzi mnie to, dajcie mi ją albo inaczej to załatwimy
Nagle przyszedł Smiley, z dziewczyną na rękach
- Proszę bardzo jak tak bardzo ją chcesz, ale jak znów przyjdzie tu z twojego powodu to zostaje tutaj, jak coś się jej stanie, ty za to odpowiesz nie ja
Jeff wziął dziewczynę z rąk Smileya i poszedł w kierunku rezydencji
- Smiley gdzie ja idę?
- Kochanie to ja Jeff, jestem tu, jesteś już bezpieczna
- Co ja mam na ręce?
- Jak wrócimy do domu, to ci to wyciągnę dobrze?
- Tak Jeff
Kiedy już doszli do rezydencji drzwi otworzył im Slender, Jeff zabrał ją do pokoju, położył ją na łóżku, zamknął drzwi na klucz, siedział nad nią i delikatnie wyciągnął wenflon z jej ręki, krew się trochę polała więc, wziął chusteczkę i delikatnie uciskał jej rękę. Dziewczyna była zdeziorentowana, nie wiedziała co się dzieje
- Co mi robisz?
- Wyciągnąłem Ci to z ręki i trzymam ci ją bo krew ci poleciała- drugą ręką głaskał ją po głowie i pocałował ją w czoło- już nigdy tam do nich nie wrócisz, przepraszam cię za wszystko, wiem że powinienem wszystko ci opowiedzieć co było pomiędzy mną a Lulu
- Co z Lulu? Zdradziłeś mnie z nią
- Cii spokojnie nie stresuj się, wszystko będzie dobrze
- Słabo mi
- Poczekaj otworzę okno
Ambar zasnęła, Jeff był przy niej, nie chciał spuścić jej z oczu, wiedział że musi to naprawić tak czy siak.

Ostatnia minutaKde žijí příběhy. Začni objevovat