Nie czuję się sobą
Czuję jakby mnie nie byłoSkóra ciemnieje, węgli się, a otoczenie parzy
Jednak ja pozostaję w lodowatym chłodzie
Zmrożon_ strachemSparaliżowan_
Obserwowan_, namierzan_
Czuć w powietrzu ich ślinę i lepki, żelisty wzrok
Czuły i czujny
Natychmiastowy, wyczekującyGotowy na najgorsze
Jestem na widelcu
Mój oddech stał się ich oddechem
Zagraża miJakieś niby-żywe niby-ciała
Nie do wychwycenia, ale materialne
Jestem pewn_
Niby czują, niby patrzą, ale są nie do zbycia, nie do pokonania
Nie do zabiciaNawet nie twarze
Nawet nie dłonieCzy mogą istnieć?
Czas, nie wiadomo kiedy, się rozpłynął i go nie ma
Migające sygnały
Czerwone światła alarmoweJestem pogodzon_ z losem
Lecz utrzymuję wiaręPróbuję zagłuszyć to wszystko modlitwą
Nigdy nie zdał_ś sobie sprawy, że nie słyszysz?
Ta czerwień, to czerwień krwi
Na którą czekająCiągła gotowość
Ciągłe napięcieNie czuć niczyjej egzystencji, która chyba jedynym zbawieniem
Wszystko przestało istnieć
Najokropniejsza samotność
Nieruchoma
Zbliżająca się
Przytłaczająca
RozdzierającaA gdy wszystko stanie się jasne
Będę zawdzięczać im życie, mimo że nie mieli z tym nic wspólnego
Oni nawet nie wiedzą, o niczym nie wiedząRzeczywistość ciąży coraz bardziej
Percepcja, nie wiadomo kiedy, zmętniała
Mroczki jak mół z dna jezioraKaretka oddala się
To już?
W końcu...I zapadam się w sobie, by popaść w ciemność
Do następnego razuTylko by zacząć od nowa
أنت تقرأ
Słowa nocy
الشعرTreść żołądkowa mojego mózgu na wolności (wyczuj nawiązanie do TØP), czyli mental breakdown werbalnie razy kilka. Wartość liryczna raczej wątpliwa. _ (okładka wzięta z pinteresta, a jakże) #1: mentalbreakdown yeah, let's go!