Rozdział 3. Oliwkowa zemsta

Start from the beginning
                                    

„Czyż nie wie, że nie zarabiam już tak dużo?"

– Nie wiem Kasiu, ale uważaj. To wszystko jest jakieś dziwne.

***

W sobotę, czyli tydzień po tym jak Dariusz zjawił się w galerii, miałam jechać do rodziców na wieś, aby się odprężyć widokiem i zapachem natury. Tak się jednak nie stało, bo Jolanta źle się poczuła, więc musiałam zostać i zaopiekować się nią i zająć się domem. Przeziębiła się tak jak Ola, z powodu zjedzenia pokaźnej porcji lodów. Musiałam się zająć obiadem i sprzątnąć trochę w strategicznych punktach. Nie miałam za dużego pojęcia o gotowaniu – zawsze byłam do tego antytalentem, więc ugotowałam zupę, której nie da się zepsuć, czyli pomidorową z przecieru pomidorowego z makaronem – nawet ja umiałam ją przyrządzić.

Gotowałam i zastanawiałam się, dlaczego pan Zięba przestał się pokazywać. Może szykował się do ataku? Bo czego innego mogłabym się spodziewać? Przecież miał dziewczynę. Wyglądało na to, że szykuje się do zemsty i bałam się tego.

Nalałam do miski dwie chochle dziwacznego specjału, który udało mi się ugotować, i ruszyłam na górę, gdzie miała swój pokój Jolanta. Zapukałam.

– Proszę! – odpowiedział głos Leszka. Zakochany mężczyzna bardzo przejął się chorobą swojej wybranki. Gdy tylko zobaczył, że źle się poczuła, zagnał ją do łóżka, aby się jej nie pogorszyło. Złoty człowiek – aż zaczęłam żałować, że Solski nie zainteresował się mną. Miałabym starego męża, ale za to czułabym się z nim dobrze i dbałby o mnie.

„Dariusz też dbał... Ale jego kochałam, a Leszek dla mnie jak dobry wujcio."

Westchnęłam. Przekroczyłam próg pokoju i znalazłam się w środku jasnego, żółtego pomieszczenia, wyposażonego w ciemne, filigranowe meble oraz beżowe, długie kotary. Jola leżała w łóżku, a obok niej, na fotelu siedział Lesio i czytał na głos jej ulubioną książkę.

– Wejdź Kasiu – powiedział. – Chodź tu do nas.

Obydwoje uśmiechnęli się do mnie, a Jola zakaszlała przeciągle. Podeszłam jak na rozkaz i położyłam zupę obok łóżka, na niskim stoliczku.

– Kasiu, mamy dla ciebie, jak sądzę, ważną informację – zaczął Leszek i odłożył książkę na stolik.

– Słucham – odparłam obojętnie. Chciałam jak najszybciej zaszyć się znów w oranżerii, aby wypłakać się pod drzewkiem cytrynowym.

– Darek dziś do nas przychodzi na kolację.

Przeszył mnie dreszcz grozy, który niemal zastrzelił mnie tą niesłychaną wiadomością. Staruszkowie obadali mnie uważnie wzrokiem, jakby sondowali, czy mogą mówić dalej.

– To ja w takim razie dziś wychodzę. Spotkam się z Olą – wycedziłam przez zęby.

– Ale kto przygotuje kolację, jak ty wyjdziesz? – zachrypiała Jola. – A poza tym, on przychodzi do... ciebie.

„Nie wierzę. Nie wierzę! NIE WIERZĘ! JUŻ NIGDY W TO NIE UWIERZĘ!!!"

– Mam jedną prośbę... – odparłam chłodno, siląc się na spokojny i grzeczny ton. – Proszę nie mieszać się do mojego życia osobistego.

Miny im zrzedły.

– Proszę cię, Kasieńko, chociaż go wysłuchaj – biadoliła Jola.

– Czy wy nie rozumiecie, że on uważa mnie za wariatkę?! Uważa mnie za osobę niezrównoważoną psychicznie! – prawie krzyczałam. – Nie będę rozmawiać z kimś, kto ma o mnie takie zdanie! Nie mam zamiaru się upokarzać! O nie!! Poza tym on ma dziewczynę, więc interesuje się mną albo z powodów finansowych, albo chce się zemścić! Nie spotkam się z nim!

WIEK-NIEWAŻNY cz. 2. PowrotyWhere stories live. Discover now