{12}

2K 58 42
                                    

-Dlaczego nie możesz tu zostać? -spytałam po raz kolejny płacząc prawie.

-Gdyby nie klub Jude, przysięgam zamieszkałabym tu. -odpowiedziała Linda biorąc mnie w mocny uścisk.

-Nie dam rady bez ciebie. -odłączyłam
się z uścisku patrząc brunetce prosto
w oczy.

-Dasz, oni ci pomogą. -rzekła z uśmiechem wzkazując na Pedriego, Sirę,
Ansu, Balde oraz Ferrana którzy stali
z tyłu za mną.

-Musimy już iść. -wzdechł Jude podchodząc po raz ostatni do mnie podając mi dłoń.

-Polubiłam cię. -wymamrotałam uściskając lekko ciemnoskórego.

-Wreszcie. -uśmiechnął się w moją stronę.

-Opiekujcie się nią! -krzyknęła Linda
odchodząc powoli odemnie na co Pedro
i Sira praktycznie w tym samym czasie potaknęli głową. -Mia, dasz radę. -machnęła ręką ostatni raz dziewczyna
po czym odeszła w stronę wejść na lotnisko.

Stałam chwilę w miejscu nie dowierzając
że moja przyjaciółka musi ponownie rozłączyć się na długi czas ze mną.

Łzy z oczu napływały i spływały z każdą
sekundą która mijała w nie obecności
Lindy, czułam się tak okropnie że w tak
strasznym dla mnie czasie opuszcza mnie. Po staniu chwilę z całymj zapłakanymi powiekami poczułam ciepły dotyk na moim ramieniu, odwracając głowę dojrzałam Gonzaleza który też nie miał zbyt zadowolonej miny.

-Musimy już jechać. -powiedział posyłając mi lekki uśmiech który odwzajemniłam.

Po słowach przyjaciela szliśmy równym krokiem do samochodów zaparkowanych na parkingu, ja stwierdziłam że pojadę z Pedrim i Balde,
natomiast Sira, Ferran i Ansu jechali
w osobnym samochodzie.

-Przychodzisz dziś na mecz Mia? -spytał Balde wychylając głowę do tylnich kanap na których siedziałam.

-Jak mogłabym opuścić tak ważny mecz? -zaśmiałam się lekko widząc jak wargi
ciemnoskórego unoszą się w górę.

-Polubiłem Jude. -wymamrotał po chwili
Gonzalez odjeżdżając z parkingu.

-Ja też, myślałem że jest jakiś inny. -zaśmiał się Balde wlepiając swój wzrok
w telefon.

-Najbardziej zdziwiło mnie to że Pablo się z nim najbardziej związał a nie przyjechał pożegnać go. -zaczął mówić
ciemnowłosy prowadząc auto.

-Całe szczęście że go nie było. -odparłam
lekko.

Od sytuacji z imprezą nie odezwałam
się ani słowem do bruneta, były momenty gdy go mijałam w domu ale to
z powodów takich że jednak mieszkamy razem i pewnych rzeczy nawet jeśli bym chciała to wykonam unikając go całkowicie. Nadal serce bolało mnie po jego słowach które mówi mi w ostatnim czasie, myślałam że po tych przeprosinach chociaż trochę będzie lepiej i małe kawałki rozpadniętego
mojego serca się skleją, lecz z małych kawałków zrobiły się jeszcze mniejsze
nie zdolne do ponownego sklejenia.

Czemu te wakacje są tak chujowe?

-17:30 będę po ciebie. -zaczął mówić
Pedri.

Po słowach chłopaka pożegnałam się z nimi i wyszłam z samochodu w stronę
drzwi. Była dopiero 12:30 co mnie bardzo cieszyło ponieważ nie będę musiała jeszcze szykować się na tak stresujący mecz.

-Dzisiaj o 18:30 jest mecz. -usłyszałam głos dochodzący z kuchni gdy aby przekroczyłam próg drzwi frontowych.

-Jadę z Pedrim. -powiedziałam nieco głośniej wchodząc w głąb mieszkania.

Say I'm yours... | Pablo GaviWhere stories live. Discover now