dwadzieścia pięć.

63 6 7
                                    

ver pov

po jakimś czasie to zapominanie matty'iego stało się irytujące. moje wymówki do cioci, gdzie idę zaczęły mi się kończyć, z resztą tak samo moja cierpliwość.

zrozumiałabym za dwoma pierwszymi razami, bo ja też święta nie jestem i zapominam o najmniejszych rzeczach.

ale po szóstym razie zwyczajnie przestałam myśleć, że na serio zapomniał.

mateusz zwyczajnie nie chciał się ze mną spotkać.

wzięłam sprawy w swoje ręce. resztkami godności podjechałam pod podany adres i drżącymi rękoma zadzwoniłam pod adres tego chomika. nacisnęłam dzwonek dwa razy i odeszłam krok by nie dostać w łeb drzwiami.

matty nic nigdy nie wspominał o tym, że z kimś mieszka więc byłam zdziwiona kiedy jakaś szprycha otworzyła mi drzwi. z mocno brytyjskim akcentem zaczęła mówić.

- tak słucham?

moje wszystkie znajomości języka angielskiego wyparowały. patrzyłam się na laskę jak zaczarowana. nie mogłam skleić żadnego słowa. przez chwile chciałam do niej po niemiecku zacząć szprechać.

zaschło mi w ustach i dopiero kiedy zaczęła zniecierpliwiona kręcić głową, mój mózg zaczął działać.

- czy matty jest w domu?
- nie... a w jakiej sprawie?
- mieliśmy się spotkać. nic nie mówił, że sam ma gościa.
- gościa??? przepraszam, ja tu mieszkam.

SŁUCHAM.

zdziwiona lekko zmarszczyłam brwi. byłam tak zdziwiona, że omal nie zaczęłam do niej po polsku gadać.

- oh. przepraszam nie wiedziałam. przepraszam za najście, do widzenia.
- no tak tak.. do widzenia mhm.

odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę schodów. oczywiście musiałam być świadkiem jak ten babsztyl trzasnął drzwiami, specjalnie w taki sposób abym usłyszała.

- goń się cipo - powiedziałam cicho sama do siebie po polsku.

czułam się jak ostatnia idiotka. matty nie mówił, że ma laskę, ani że ona nic nie wie o naszej przypadkowej znajomości.

w dodatku pewnie teraz sobie pomyśli, że jestem jego kochanką i chcę jej zabrać chłopa.

no super. mega. świetnie. genialnie. gdzie tu najbliżej można kupić mocne sznury? zajebiście. to mi się udało.

wkurzona zbiegłam po schodach, tylko po to by zobaczyć tego obrzyganego piłkarza.

- no kogo tu przywiało? może jeszcze oklaski ci zrobić co? - powiedziałam z lekko udawanym akcentem.

chłop miał laga mózgu. nie wiedział kim jestem.

- ver..?
- nie, twoja matka chrzestna.
- boże, ver!

chciał mnie przytulić ale go odepchnęłam

- goń się pajacu. jesteś żałosny - przewróciłam oczami i wyszłam z bloku.

nawet nie widziałam jego twarzy gdy to powiedziałam. nawet gdybym chciała to bym i tak nie zauważyła bo miałam oczy pełne łez.

no pierdolony chuj.

nigdy nie myślałam, że tak do kogoś powiem. nie mam w nawyku wyzywać ludzi, ale tym razem najzwyczajniej wybuchłam.

usiadłam na przystanku i próbowałam uspokoić oddech. w końcu biegłam na ten przystanek.

w tylnej kieszeni słyszałam milion wibracji spowodowanych wiadomościami od tego orzygańca.

najzwyczajniej przestało mi zależeć na naszej relacji.

HOLA, SORY ŻE TAK MAŁO UPDATUJE ALE MI SIE NAJZWYZCZAJNIEJ W ŚWIECIE NIE CHCE 😭😭

sory za tą akcje, ale trzeba dodać pikanterii.
postaram się więcej dodawać rozdziałow, serio...
- cys.

adi nowak żalno/matty cashOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz