5

39 2 0
                                    

Alex prowadził mnie za rękę jak małe dziecko, które przez jeden moment nieuwagi może zgubić się w tłumie. Chociaż był osobą przesiąkniętą agresją, czułam, że co chwilę luzuje ucisk, jakby przypominał sobie, że nie chce mnie znów przez przypadek zranić. Ten jeden raz starał się być delikatny. Gdy wyszliśmy z klubu, a głośna muzyka przestała bębnić w moich uszach, poprosił, abym na niego poczekała. Chciał pójść po auto i podjechać nim pod lokal. Zaprowadził mnie pod murek, na którym usiadłam, a on szybkim krokiem skierował się w stronę parkingu. Po kilku minutach zatrzymał się obok mnie czarny samochód, a ja zaczęłam zbierać swoje rzeczy. W tym momencie zauważyłam, że chłopak wysiadł z pojazdu i szedł w moim kierunku.
- Wiesz, że mogłam sama wejść do auta? - zapytałam, wybuchając pijackim śmiechem - jaki ty jesteś, Alexie, kulturalny!
- I miałem ryzykować twój kolejny upadek? - odparł głosem niewykazującym żadnych emocji.
- Mogłam, w takim razie, doczołgać się bez twojej asekuracji - powiedziałam akurat wtedy, gdy delikatnie złapał moją dłoń. Nie odpowiedział. W ciszy prowadził mnie do samochodu. Nie był już zdenerwowany. Wydawał się po prostu obojętny.
- Wsiadaj - rozkazał oschle, otwierając drzwi od strony pasażera - ta butelka, która tam leży, to woda z elektrolitami. Napij się, jutro będziesz mi wdzięczna, Vetro - powiedział, a ja zgodnie z poleceniem weszłam do środka i wzięłam kilka łyków niesmacznego napoju.
- Nie powinieneś prowadzić. Wypiłeś dziś dwie lampki wina.
- Daj spokój - w tym momencie odpalił silnik i z piskiem opon odjechał spod klubu. Gdy wyjechał na główną ulicę, podgłośnił playlistę do maksimum. Byłam zachwycona, bo piosenka, której akurat słuchaliśmy, była jedną z moich ulubionych. Uwielbiałam rocka i jego wszystkie podgatunki, więc musiałam przyznać, że Alex - jak na chama i gbura - ma dobry gust muzyczny. Oparłam głowę o okno. W czasie jazdy oglądałam architekturę miasta, która obecnie odrobinę się kręciła i praktycznie do końca naszej drogi kontemplowałam o swoim życiu. Słyszałam, jak Alex po cichu nuci pojedyncze fragmenty piosenek. Gdy był rozluźniony, a na twarzy nie miał siniaków, wyglądał dużo delikatniej. Raz za razem zerkałam w jego stronę, bo pierwszy raz widziałam go bez zaciśniętej szczęki i założonych rąk.
- Podoba ci się to, co widzisz? - zapytał, a ja oblałam się rumieńcem. Czułam się głupio, że przyłapał mnie na patrzeniu. Chwilę potem podjechaliśmy pod mój dom.
- Dlaczego zawsze jesteś takim kutasem? - spytałam, a on cały się napiął.
- Kutasem, który nie pozwolił cię zgwałcił, bo upiłaś się, kurwa, jak mała zdzira? - odpowiedział, a mnie zamurowało. Przez chwilę patrzyłam mu w oczy, które teraz nie zdradzały żadnych emocji, po czym podniosłam rękę i go spoliczkowałam. Był w szoku, a ja, korzystając z okazji, wyszłam z samochodu i chwiejnym krokiem podeszłam do drzwi wejściowych.
- Gratuluję, Vetro. Właśnie zrobiłaś sobie ze mnie wroga - wykrzyknął, a chwilę później zniknął z podjazdu.

Następnego dnia opowiedziałam wszystko Monice, która była w szoku, że wkrótce będę mieszkać z tak nieobliczalnym facetem.
- Chia, powiedz o tym ojcu. On jest nienormalny.  Boję się, że zrobi ci krzywdę - była wyraźnie przejęta.
- Problem w tym, że on doskonale wie, kim jest Alex. Ponoć zajmował się nawet jego sprawą karną - odpowiedziałam, popijając kawę, którą kilka minut temu podał nam kelner.
- W takim razie to jest ta osoba, która ma wyrok w zawiasach - jej twarz rozjaśniła się zupełnie tak, jakby nareszcie rozwiązała jakąś skomplikowaną zagadkę. - Pamiętasz, jak mówiłam ci, że tamten pobity gość z D'oro chce zgłosić pobicie? Przecież jak udowodnią Alexowi winę, to pójdzie siedzieć - oznajmiła bardziej do siebie niż do mnie.
- Nie wiemy na pewno, czy ma wyrok w zawiasach. A nawet jeśli, to mój ojciec pewnie znów będzie go bronić - westchnęłam, a ona przytaknęła i podniosła filiżankę z kawą do ust. Postanowiłam zmienić temat.
- Czy jesteś pewna, że jutro idziemy do Marco?  - Chociaż obiecałam jej tę przysługę, w głębi serca miałam nadzieję, że zdążyła już z nim porozmawiać, gdy wczoraj odprowadzał ją do domu. Zamieszała latte i spojrzała na mnie przepraszająco.
- Wiem, jakie masz o tym zdanie. Proszę cię jednak, abyś mimo wszystko ze mną pojechała. Wczoraj, gdy zawoził mnie do domu, byłam praktycznie nieprzytomna. Po prostu za dużo wypiłam, by załatwić to wszystko za jednym zamachem - odpowiedziała, jakby czytając mi w myślach. Skinęłam głową i złapałam jej lewą dłoń w pokrzepiającym uścisku.
- Nie ma sprawy. Będę tam przy tobie - zmusiłam się do delikatnego uśmiechu.
- Swoją drogą, Alicia i Luke chcą cię poznać. Co ty na to, abyśmy w przyszłym tygodniu skoczyli razem na jakąś imprezę?
- To ci, którzy zostawili cię wczoraj w klubie? - Monica zaczęła się śmiać.
- Cały czas tam byli, tylko nie mogliśmy się znaleźć. No, ale co o tym myślisz?
- Niezły pomysł. Poznanie nowych osób dobrze mi teraz zrobi, więc jesteśmy umówione - moja odpowiedź wyraźnie ją ucieszyła. W innych okolicznościach zapytałbym, czy mogę wziąć ze sobą Thomasa, ale w tamtym momencie nie miałam ochoty ani się z nim widzieć, ani imprezować. Nie chodziło przy tym jednak o samą zazdrość o przyjaciela, ale również o inne, poboczne czynniki. Bolało mnie, że ze wszystkich możliwych kobiet, wybranką jego serca była Victoria - osoba, której wizja związku opierała się na seksie i robieniu awantur. Ja natomiast uważałam, że Thomas zasługuje na kogoś, kto pokocha go całym sercem. Na kogoś, przy kim będzie mógł być sobą. Kogoś, przy kim będzie się realizować i spełniać marzenia. Kogoś, kto da mu szczęście. Jeszcze bardziej bolało mnie to, że tą osobą mogłam być ja, gdyby Thomas tylko to dostrzegł.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 27, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ostatni pociąg do RzymuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz