Beomgyu czuł się jak w jakiejś słabej komedii dla kobiet w średnim wieku. Zawsze myślał, że jest bohaterem słabego spin-offu Zmierzchu, a nie kolejnej części Bridget Jones. Przez chwilę jedynie siedział, próbując sobie to wszystko przetworzyć.

- Powinienem was obu stąd wywalić, ale jak się teraz podniosę, to chyba zwymiotuję. - pomasował sobie skronie. - Kto śpi na mojej kanapie?

- Czy to takie ważne? - Kai uśmiechnął się nerwowo i wstał, po czym sięgnął do klamki. - Muszę chyba go obudzić i mu podziękować, a potem niech sobie już idzie do Felixa, czy coś.

Wtedy usłyszeli pukanie do drzwi, a zaraz potem Beomgyu rozpoznał znajomy głos.

- Skończyliście już sobie gadać? Nie chcę was pośpieszać, ale strasznie chce mi się sikać.

Beomgyu pomyślał, że mu się przesłyszało.

Od razu rozpoznał, kto stoi po drugiej stronie.

Nie, nie ma opcji.

Może to wszystko mu się śniło. Bardzo chciał, żeby mu się śniło. Spojrzał na Kaia, a on podrapał się po karku. Nagle znów zrobiło mu się niedobrze.

Kolejne pukanie.

Niepewnie podszedł do drzwi i sam je powoli otworzył. Yeonjun szybko wszedł do łazienki, wypychając pozostałą dwójkę i zamknął się na zamek.

Beomgyu stał teraz od strony salonu i czuł się, jakby nie był w stanie się ruszyć. Kai na niego spojrzał, po czym sprawnymi ruchami założył buty i zdjął kurtkę z wieszaka.

- Cóż, skoro już mamy wszystko wyjaśnione, to będę się zawijać. Widzimy się na próbie, kocham cię!

Beomgyu patrzył, jak młodszy znika z jego zasięgu wzroku i zastanawiał się, w jaki sposób powinien go zabić, aby nikt się nigdy o tym nie dowiedział. Gdyby tego było mało, Taehyun znów próbował się do niego dobić. Odrzucił połączenie. Nie miał teraz na to czasu. Teraz musiał się skupić na własnym oddechu, bo zaczynało robić mu się duszno, poza tym wciąż było mu niedobrze i jeszcze dodatkowo chciało mu się płakać. Musiał sobie poukładać w głowie parę rzeczy.

1) Taehyun jest na niego najprawdopodobniej strasznie wkurwiony.

2) Beomgyu nie widział Yeonjuna od kilku lat.

3) Kai ściągnął mu go na chatę i jak gdyby nigdy nic się zmył.

4) Yeonjun właśnie siedział u niego w łazience i zaraz z niej wyjdzie i wtedy przecież nie zostawi go bez słowa i ma teraz czarne włosy, które tak bardzo mu pasują i-

- Wyluzuj. - Yeonjun stanął w drzwiach i patrzył z delikatnym uśmiechem na Beomgyu, który był teraz praktycznie w stanie przedzawałowym. - Dzięki za nocleg. Pójdę sobie, jak tylko mama mi odpisze.

- Co? - to było jedyne, co udało mu się wydusić.

- Moja mama? Miałem się u niej zatrzymać, ale z jakiegoś powodu od wczoraj mi nie odpisuje. Jak się czujesz?

- Co?

- Nie chcę nic mówić. - Yeonjun skrzyżował ramiona i zaśmiał się pod nosem. - Ale wczoraj wyglądałeś trochę, jakbyś umierał. Nie wiem, czy w pewnym momencie nie zemdlałeś.

- Czekaj, mama ci nie odpisuje?

- Tak powiedziałem.

Beomgyu przetarł twarz i przeczesał sobie włosy palcami, ostatecznie zatrzymując dłonie na karku. Cicho jęknął, zakręcił się na pięcie i próbował wstrzymać powietrze w płucach, żeby jakoś pomóc sobie samemu się uspokoić i nie zacząć się hiperwentylować i potem zemdleć przez niedotlenienie mózgu.

Still Into You || yeongyuDonde viven las historias. Descúbrelo ahora