Yeonjun rzeczywiście już na niego czekał. Siedział w aucie, na miejscu kierowcy i stukał palcami w kierownicę. Beomgyu podszedł i zapukał w okno od strony pasażera. Starszy od razu, kiedy to usłyszał, spojrzał w jego kierunku i się uśmiechnął.

Super.

Yeonjun sięgnął do drzwi, otwierając je od środka i tym samym zapraszając go na siedzenie obok. Beomgyu rozejrzał się w obie strony i poprawił okulary. Oczywiście, że zapomniał je zdjąć. Jak jakiś frajer.

- Będziesz tak stać, czy wchodzisz? - zapytał starszy, nie kryjąc w głosie rozbawienia.

- Nie jestem pewny. - jednak usiadł na skórzanym fotelu i zamknął za sobą, przy okazji zdejmując i chowając okulary. W środku pachniało wanilią. Wcześniej nie zwrócił na to uwagi. Ale wtedy miał trochę inne rzeczy na głowie. Głównie był skupiony, żeby nie płakać. - Wciąż możesz okazać się seryjnym mordercą, a ja cały ten czas nabierałem się na twoje sztuczki.

- Nasłuchałeś się za dużo podcastów kryminalnych. A poza tym, chyba aż tak bym nie zwlekał z zabójstwem?

- Brzmi jak coś, co powiedziałby seryjny morderca. - wywrócił teatralnie oczami, zapinając przy okazji pas. - Albo może jestem pierwszą ofiarą i próbujesz jeszcze ogarnąć co i jak.

Yeonjun się lekko zaśmiał, po czym zwolnił hamulec i ruszył do przodu. Beomgyu nie miał pojęcia, gdzie jadą. Wiedział tylko, że na pewno opuścili centrum. Z radia leciała któraś z piosenek Madonny, co zmusiło go do rozmyśleń, czy gust muzyczny starszego opiera się wyłącznie na cukierkowym popie z lat dziewięćdziesiątych. Chciał napisać do któregoś z chłopaków, że nie jest pewny, czy pojawi się na lunchu i żeby go nie szukali, ale okazało się, że nawet nie ma zasięgu.

A więc rzeczywiście za chwilę umrze.

- Wyluzuj. - odezwał się Yeonjun. - Trzymasz uchwyt tak, jakbym zaraz miał spowodować wypadek.

- Dokąd jedziemy? - zapytał młodszy, jednak nie zluzował uścisku. Nawet nie był świadomy, kiedy się złapał, ale uznał to za dobry odruch.

- Do mnie.

- Co?

- Jedziemy do mnie. Mam wolny dom i odwołali mi dziś trening.

- Nie wolisz w takim razie spędzić czasu z, uhh, innymi znajomymi?

Beomgyu wyjrzał za okno. Wydawało mu się, że wjechali na przedmieścia, ale nie wiedział, gdzie konkretnie się teraz znajdują. Nawet nie będzie mógł napisać do mamy, żeby go zgarnęła. Albo do brata. Chociaż ten pewnie by go wyśmiał i kazał wracać pieszo.

- Myślę, że masz małe problemy z pewnością siebie. - blondyn się zaśmiał.

- Myślę, że mieszasz mi w głowie. Mogę już ułożyć listę stresujących sytuacji z ostatniego miesiąca i z każdą jesteś w jakiś sposób powiązany. To właśnie ty będziesz powodem, przez który zacznę przedwcześnie siwieć.

- Nie jestem pewny, czy da się tam jeszcze cokolwiek zamieszać. - Yeonjun wydął usta. - A listę możesz wysłać mi mejlem.

- Boże, zaczynam myśleć, że cię nienawidzę. - Beomgyu westchnął teatralnie, opadając na siedzenie i przeczesując grzywkę palcami. - I co to za okropna piosenka?

- Kolejny klasyk, którego nie doceniasz. - odpowiedział starszy, nieco podgłaśniając Like a virgin. - Nie wierzę, że tego nie znasz. Podobno jarasz się muzyką.

- Jak można t e g o nie znać? Każdy zna Madonnę.

- Więc durne pytanie.

Między nimi nastała krótka chwila ciszy, po czym oboje zaczęli się lekko śmiać. Cała ta rozmowa była totalnie bez sensu, ale dzięki niej Beomgyu rzeczywiście odrobinę się rozluźnił.

Still Into You || yeongyuWhere stories live. Discover now