- Nie, spoko. Może jest w tym trochę racji. - teraz sięgnął do głowy pandy i wziął sobie odrobinę na łyżeczkę. - Szkoda tylko, że Taehyun się tutaj z tobą nie pofatygował.
- Tae dostał dziś rano telefon z pracy i teraz jest gdzieś w Osace przez najbliższe pół miesiąca. - Beomgyu powiedział z wyrzutem.
Wciąż mu nie przeszło. Trochę wiedział, że cały ten wyjazd to przecież nie jest wina jego chłopaka. Jednak ciągle był zdania, że przecież mógł odmówić.
- Ej, ale skoro tak - blondyn powiedział odrobinę wolniej i ciszej, jakby się nad czymś zastanawiał. - To tak teraz sobie pomyślałem...
Beomgyu wydawało się, że zobaczył w jego oczach pewnego rodzaju iskrę. Kai odłożył łyżeczkę i spojrzał na niego, wciąż się uśmiechając, po czym położył mu dłonie na ramionach.
- Beoms, chodźmy na kluby.
- Co? - wydawało mu się, że się przesłyszał. - Nie.
- No dawaj! - Kai wyglądał na bardzo podekscytowanego. Parę razy tupnął na zmianę nogami. - Praktycznie wcale nie chodzimy na żadne imprezy, bo zawsze Taehyun marudzi, że musi wcześnie wstać albo że nie będzie się nami zajmować. A teraz go nie ma!
- Od kiedy t y nie chodzisz na imprezy?
- Mam na myśli, że razem. Pójdziemy, napijemy się i potańczymy. Będzie fajnie! - wydął wargę i spojrzał na chwilę w bok, po czym powrócił do twarzy Beomgyu. - Nie mam pojęcia, kiedy ostatni raz byłem z tobą na mieście bez Pana Marudy.
Beomgyu zawiesił na nim wzrok. I zaczął myśleć. Intensywnie.
Może to było właśnie to, czego potrzebował. Był wkurzony na Taehyuna i i tak nie miał co innego ze sobą zrobić. A wieczór z Kaiem wydawał się kuszący. Z nim zawsze było fajnie. Z drugiej strony nawet nie był przygotowany. Miał na sobie pierwsze lepsze jeansy i trochę rozciągnięty sweter. Nie do końca stylówka na kluby. Poza tym w każdej chwili mógł zadzwonić Taehyun i to nie wyglądałoby najlepiej, że pierwsza rzecz, którą zrobił, kiedy ten wyjechał, to pójście z przyjacielem na imprezę. Ale Kai znów patrzył na niego wyczekująco spod tych swoich ciemnych rzęs.
Dlatego westchnął i wywrócił oczami.
- Jeśli pożyczysz mi ciuchy. Nie mogę tak wyjść.
Młodszy się na to uśmiechnął i pociągnął go w stronę swojej sypialni.
***
Beomgyu siedział na zajęciach ze statystyk i zupełnie nie mógł się skupić. Jeśli tak dalej pójdzie, nie ma opcji, że zaliczy semestr. Był w parze z Soobinem i mieli wykazać prawdopodobieństwo powodzenia Stanfordzkiego eksperymentu więziennego, gdyby osoby osadzone nie przeprowadzały rozmów z duchownym. Nie miał pojęcia, o co w tym wszystkim chodziło, bo prawdę mówiąc, nie bardzo interesowały go takie klimaty. W zasadzie jedyne, co wiedział o całej sprawie, to to, że kiedyś tam podzielili ludzi na więźniów i strażników, a trzydzieści lat później nakręcili o tym film. O tym ostatnim również nie miałby pojęcia, ale w liceum oglądał go z Soobinem.
Kiedy prowadzący skończył tłumaczyć, co powinni zawrzeć w pracy (będzie musiał o to dopytać przyjaciela), Beomgyu poczuł, jak w kieszeni wibruje mu telefon. Soobin przeglądał listę wymagań, więc młodszy postanowił wykorzystać okazję i sprawdzić powiadomienie.
Od: xxx-xxx-xxx
9:58: ʕ≧▽≦ʔ
9:58: Ta emotka wygląda totalnie jak ty
YOU ARE READING
Still Into You || yeongyu
Fanfiction- Zbajeruj go. A kiedy już gdzieś cię zaprosi, to powiesz, że samemu będzie ci trochę jakby dziwnie i B A M! - Taehyun pokazał dłońmi wybuch. - Weźmiesz nas ze sobą. *** Życie Beomgyu było raczej spokojne i stosunkowo nudne. Grał na gitarze, studiow...
