Możliwe, że jednak b y ł wkurzony.
Ale tym sposobem nie miał co ze sobą zrobić.
Ogarnął się odrobinę i nawet zjadł jakieś śniadanie. Potem uznał, że chyba powinien przeprosić Kaia. Im szybciej będą to mieć za sobą, tym szybciej wszystko wróci do normy. Nie wiedział, czy ma do niego pisać. Może lepiej, żeby do niego poszedł? Ale co, jeśli Kai dziś pracuje? A może powinien zadzwonić?
Nawet przez chwilę próbował zająć się tą durną piosenką, żeby jakoś zabić czas, ale przecież nie mógł tego robić przez całe dwa tygodnie. Potrzebował kontaktu z ludźmi innymi, niż pani kasjerka w spożywczym, która pachniała jak starzy ludzie i kościół i zawsze była niepokojąco pozytywna. Co prawda zawsze mówiła mu, jakim jest uroczym chłopcem, ale Beomgyu raczej nie chciał być aż takim desperatem.
A jednak próba napisania tekstu zajęła mu nieco ponad pół dnia.
A potem nie wytrzymał.
- Powinienem być na ciebie tak wkurwiony, że nawet nie miałbym serca otwierać ci drzwi.
Beomgyu stał teraz w przedpokoju u Kaia ze spuszczoną głową i malutkim tortem w rękach. Kupił go po drodze. Nie w tym spożywczym. Nie planował tego, ale jak już się jakoś wyturlał z mieszkania i zobaczył w jednej z cukierni właśnie ten mini torcik z uroczą pandą, leżącą brzuchem do góry, to po prostu musiał go kupić. Wydawało mu się, że spodoba się młodszemu.
- Masz szczęście, że ten miś jest słodziaśny.
- Przepraszam.
- Hmm. - Kai sięgnął do ciasta, biorąc trochę kremu na palec. - Niech będzie, że wybaczam. Wyglądasz teraz na tak zażenowanego, jakbyś miał się popłakać.
- Trochę tak się czuję.
- Ściągaj buty, dam ci kawałek tego tortu.
Beomgyu tak właśnie zrobił.
Przenieśli się na kanapę, a brunet siedział, jakby przed chwilą połknął kij. Zastanawiał się, czy to on ma poruszyć temat Soobina, czy może Kai sam się zdecyduje cokolwiek powiedzieć. Albo może lepiej, żeby nic nie mówił, bo jeszcze znów ktoś powie jedno słowo za dużo. A przecież dopiero co przeprosił.
Kai, tradycyjnie, postawił naprzeciwko niego kubek z kawą, tym razem w towarzystwie ciasta. Dostał tyłek pandy.
- Okej, więc tak. - powiedział blondyn, siadając obok Beomgyu na kanapie. - Soobin wrócił do miasta.
Beomgyu kiwnął głową. Był spięty, ale spodziewał się, że to usłyszy. Właściwie, to bardziej zdziwiłoby go, gdyby Kai powiedział co innego. Czyli mu się wcale wtedy nie przewidziało. Może zareagował w dosyć dramatyczny sposób, ale przecież miał dobry powód. Powinien się bardziej martwić, jeśli okazałoby się, że Soobina wcale tam nie było. Wtedy chyba zacząłby szukać dla siebie jakiegoś ośrodka, albo chociaż psychiatry.
Jednak pomimo tego, wciąż się odrobinę stresował.
- Ale to nie z nim się spotykam. Z nikim się teraz nie spotykam. To znaczy, na stałe. - Kai podrapał się po karku. - To nie on mi zrobił tamtą malinkę, jeśli cię to zastanawiało. W zasadzie widziałem się z nim tylko raz.
Beomgyu z jakiegoś powodu poczuł, jak kamień spada mu z serca.
- Taehyun... To znaczy- westchnął. Mówił powoli i ostrożnie. - Ani ja, ani on, wcale nie myślimy, że- Mam na myśli-
- Że się puszczam. - młodszy siedział uśmiechnięty i wyjątkowo zrelaksowany. Wziął łyk kawy.
- Kai...
YOU ARE READING
Still Into You || yeongyu
Fanfiction- Zbajeruj go. A kiedy już gdzieś cię zaprosi, to powiesz, że samemu będzie ci trochę jakby dziwnie i B A M! - Taehyun pokazał dłońmi wybuch. - Weźmiesz nas ze sobą. *** Życie Beomgyu było raczej spokojne i stosunkowo nudne. Grał na gitarze, studiow...
