W końcu wziął głęboki wdech.
Wiedział, że nie powinien. Jednak z jakiegoś powodu postanowił powoli sięgnąć w kierunku dłoni Yeonjuna. Niepewnie splótł ich palce, zastanawiając się przed tym, czy aby na pewno to dobry pomysł. Nie chciał go przypadkiem obudzić. Ani przy okazji zbudzić przyjaciela, żeby ten dowiedział się, co Beomgyu próbował w tym momencie zrobić. Jak niby miałby mu to w ogóle wytłumaczyć? Nawet nie mógł wymyślić żadnej wymówki, bo sytuacja była dosyć jednoznaczna. Serce waliło mu tak mocno, jak wydawało mu się, że czują się ludzie ze stanem przedzawałowym. Miał wrażenie, że zaraz zwymiotuje.
Albo się popłacze.
Od razu zaczął tego wszystkiego żałować.
Jednak wtedy poczuł, że starszy odwzajemnia uścisk i usłyszał bardzo cichy i krótki śmiech zza pleców Soobina. A raczej zwyczajne wypuszczenie powietrza nosem, ale w tym charakterystycznym rytmie, że nie dało się go pomylić z niczym innym. Na to również się uśmiechnął i sam zacisnął wargi, starając się nie zaśmiać na głos. Leżeli w ten sposób dosyć długo, młodszy miał nawet wrażenie, że połowę nocy, co jakąś chwilę ruszając jedynie leniwie palcami i od czasu do czasu ściskając je lub zwalniając chwyt. I to wszystko było niesamowicie przyjemne. Beomgyu pomyślał, że możliwe, że było to nawet bardziej intymne, niż ta cała akcja w łazience.
Czymkolwiek by nie była.
Dłoń Yeonjuna wciąż wydawała mu się ciepła i gładka. Zapragnął go do siebie przyciągnąć, wtulić się w niego i już nigdy go nie wypuszczać z objęć. Zupełnie tak, jakby miało mu to rozwiązać wszystkie życiowe problemy. Jakby razem tworzyli idealny odcień fioletu, a pozostając w obecnym stanie, byli jedynie czerwonym i niebieskim. Osobno.
Ale Soobin mu w tym przeszkadzał. Dlatego musiał nacieszyć się jedynie muśnięciami skóry i szybszym rytmem serca, który był jednocześnie okropny i tak b a r d z o przyjemny.
Zasnął, kiedy już zaczynało powoli robić się jasno, a gwiazdy przestały odbijać się od skóry starszego. Przez cały ten czas trzymał Yeonjuna za rękę.
***
Kiedy obudził się rano, leżał przytulony do Soobina.
Yeonjuna z nimi już nie było, ale Beomgyu wydawało się, że słyszał, jak ktoś grzebie się w kuchni. Szybko się przebrał, wyciągając pierwsze lepsze ciuchy z szafy przyjaciela. Nie zamierzał ubierać tego samego, co wczoraj. Tak właściwie, ustanowił sobie jako cel wrzucenie swoich rzeczy do pralki, jak tylko wróci do siebie. A to i tak wydawało mu się być za późno, żeby pozbyć się plam.
Nie był pewny, która była godzina, ale miał wrażenie, że spał bardzo krótko. Nie wiedział też, gdzie położył telefon. Uznał, że będzie się nad tym zastanawiać po porannej kawie, bo teraz i tak był ledwo zdatny do życia.
Niemal na palcach wyszedł z pokoju, zastając w kuchni Yeonjuna z Taehyunem, którzy wyglądali wyjątkowo żwawo, biorąc pod uwagę, że słońce dopiero wstawało, a oni byli po nocy picia. On sam z kolei czuł się, jakby coś go zjadło i wyrzygało. Rozmawiali chyba o jakiejś grze. Taehyun siedział przy blacie, odwrócony do Beomgyu tyłem, a Yeonjun najpewniej ogarniał śniadanie. Brunet miał cichą nadzieję, że dla wszystkich. Zajął miejsce obok młodszego i dopiero wtedy chłopcy w ogóle zwrócili uwagę, że do nich dołączył.
- Obstawialiśmy, że trzeci obudzi się Kai. - powiedział Taehyun, biorąc łyka herbaty miętowej. Poznał po zapachu.
- Przegrałeś. - Yeonjun zwrócił się do najmłodszego, wystawiając mu język, po czym puścił Beomgyu oczko. No bez jaj. - Gyu, jaką pijesz kawę?
YOU ARE READING
Still Into You || yeongyu
Fanfiction- Zbajeruj go. A kiedy już gdzieś cię zaprosi, to powiesz, że samemu będzie ci trochę jakby dziwnie i B A M! - Taehyun pokazał dłońmi wybuch. - Weźmiesz nas ze sobą. *** Życie Beomgyu było raczej spokojne i stosunkowo nudne. Grał na gitarze, studiow...
