Rozdział XII Drogami Pollanoru

9 1 1
                                    

Rim uznał, że jedyne sensowne wyjście z kłopotliwego położenia, to dostać się do Gór Granicznych. Bursztynowe Miasto było kawał drogi stąd. Minęło ponadto tyle czasu, że Thorek jak nic ruszył już dalej nie oglądając się na wiarołomnego kontrahenta.

Tak więc toczyli się naprzód przez rozmokłe, wciąż zaśnieżone bezdroża, zdając się na wiedzę Welli. Drogę urozmaicały rozdarte dzieci i jeszcze gorsza dwójka elfich towarzyszy. Kan i Wella bowiem z upodobaniem dogryzali sobie nawzajem. Co gorsza, darli się przy tym potwornie i obrzucali wzajemnie nie tylko inwektywami. Krasnolud uchylał głowę w odpowiednim czasie, z bezmyślną rezygnacją patrząc do przodu. Miał nadzieję, że tym razem chociaż dotrą do celu...

- Co ty wiesz o życiu, szaraku z zabitej dechami wiochy? - zeźliła się Wella, gdy Kan znów zaczął narzekać, że można by jechać krótszą drogą.

- Nie mniej, niż jaśnie pani, całymi dniami strzegąca zapyziałych ruin - odciął się młodzieniec.

- Ja przynajmniej mam czego strzec!

- Ja też do niedawna miałem.

-Tak, sypiącej się chałupy. Prawdziwy skarb!

- Przynajmniej ma dach!

- Jak śmiesz się tak odzywać do córki bohatera!?

- Ta, bohatera. W wolnych chwilach, kiedy akurat nie był zajęty kolaboracją z Numenorejczykami. Myślisz, że nie uczyłem się historii?

-Ty zuchwały pyskaczu! Mój ojciec przynajmniej brał udział w wielkich wydarzeniach. Nie to co ci twoi wieśniacy, od setek lat nie wyściubiający nosa ze swojej wiochy!

- Ja też mam za sobą wielkie wydarzenia, „księżniczko"! Mój ojciec był księciem... ups.

-Że co??

Rim westchnął przeciągle i pokiwał głową. Tylko czekał, kiedy to nastąpi. A, mniejsza. I tak trzeba by jej jakoś wyjaśnić, przed czym tak właściwie się chowają. Bo że nie chcieli być nazbyt widoczni - to można było zauważyć gołym okiem. Zwłaszcza, gdy się słyszy po trzy razy dziennie, że trzeba unikać gościńca. Tak więc opowiedzieli jej całą tę nieszczęsną historię. Wella spojrzała na nich z niedowierzaniem.

- Naprawdę? W tych zgnuśniałych czasach mogłaby li się wydarzyć taka historia?

- Jej korzenie sięgają czasów dość odległych - zauważył filozoficznie Rim, po czym dodał ze złośliwym uśmieszkiem - No, ale skoro już wiesz, to też jesteś w to umoczona. Współczuję!

Wella wydawała się jednak bardziej zaciekawiona niż zlękniona. Zaczęła też patrzeć na Kana inaczej. Nabrała do niego czegoś na kształt współczucia, może nawet szacunku. Stała się również bardziej czujna, jakby nieustannie spodziewała się ataku podstępnego wroga. Nie zakończyło to wprawdzie kłótni i przekomarzanek elfów, ustały jednak uwagi dziewczyny pod adresem rodziny Kana i ostatnich, tragicznych wydarzeń.

Mimo wielokrotnie podejmowanych prób, wciąż nie udało się pozbyć nieudolnego pachołka. Gdy wszystkie sposoby zawiodły i zdesperowany Rim postanowił przywiązać natręta do najbliższego drzewa, „przewodnik" zrobił obrażoną minę, tupnął nogą i zagroził, że jak go ze sobą nie wezmą, to ich „podkabluje ludziom „Koneckiego"". Wściekły krasnal machnął ręką. Być może nieszczęśnik skończyłby już z toporem w plecach, gdyby niespodziewanie nie znalazło się dla niego nowe zastosowanie. Okazało się bowiem, że dzieciaki wprost za nim przepadały. Co prawda do odpowiedzialnych to parobek nie należał, więc mógł jedynie zaofiarować dziateczkom dobrą zabawę a nie prawdziwą opiekę - tym niemniej Rim się rozchmurzył, uznając, że wzajemna neutralizacja dwóch problemów to wcale niezgorszy interes.

Zapomniane Królestwo Śródziemiaحيث تعيش القصص. اكتشف الآن