Grudzień 1991

37 0 0
                                    

Zewsząd rozmowy, pogadanki dotyczące spraw - w teorii - wojskowych, w praktyce rzeczy błahe poruszane przez Kirila, Mertza i Wieczorka. W mieszkaniu była jeszcze dużo wcześniej Madzia pomagająca w przygotowaniach.

- No i co z Arturem? - zapytał Kiril.

- A któż to wie, mamy jeszcze czekać... 

Wtedy drzwi się lekko otworzyły, w nich stanął podekscytowany Artur trzymając kratę piwa. 

Kiril i Mertz patrzyli lekko zdziwieni na Artura, nie widzieli go w takim stanie wcześniej. Artur położył kratę, a Wieczorek rzucił się na nią szybko łapiąc i odkładając przy Kirilu. Artur ponownie wyszedł na klatkę schodową, gdzie to słychać było przemęczoną Olkę.

- Już kochanie, daj mi małego, ja wejdę a ty się nie męcz. - dało się słychać jak Artur mówił na klatce.

Ponownie się pojawił trzymając małe dziecko.

- Przywitajcie naszego Michałka. - z obitych oczu Artura zaczęły lecieć łzy. - Pierwszy grudnia to dzień niespodzianek.

Madzia wstała i wymijając Kirila i Mertza złapała za malca i mocno przytuliła.

- Gratuluje Artuś! - powiedziała usatysfakcjonowana. 

- Wiem Madziu, będzie z ciebie cudowna ciocia. - spojrzał się na chłopaków. - A wy będziecie najlepszymi wujkami. 

Artur podszedł do nich i łapiąc całą trójkę mocno przytulił.

- Szczęście masz stary. - powiedział Kiril. 

- I to jakie. - dodał Mertz. 

- A zapomniałem panowie, mam prezent dla was... - spojrzał się na kratę obok Kirila - a więc zabraliście się już za prezent. - zaśmiał się Artur.

Olka stanęła w drzwiach i witając się poszła do sypialni. 

- Artur ja pomogę Olce...

- Dobrze Madziu - powiedział Artur - Ale Michałka to mi oddaj. 

- W życiu. - zaśmiała się - niech pobawi się z najlepszą ciocią. 

- To daj mu chociaż pospać, by miał potem siłę na ciebie. 

Madzia spojrzała się na Artura groźnie, po czym weszła do sypialni ze śpiącym Michałem. 

- A my panowie - Artur wyciągnął pierwsze piwo - świętujemy.

Cała czwórka wyciągnęła po piwie i stuknęli na początku, usiedli przy stole w kuchni, i zabrali się za picie. Rozmowy z początku o tym jak przebiegał poród i jakim to Artur jest szczęściarzem zeszły na wspominanie czasów ich młodości. 

- Ale no powiem ci Kiril, a raczej komendancie - zaśmiał się Artur - że ty to najdłużej żyjesz z Lidią, normalnie dziesięć lat razem, to jednak pasujecie do siebie.

- Obydwaj tacy nieśmiali byli - powiedział Mertz - aż ciebie Kiril musiałem pchać w jej stronę żebyś zaczął z nią rozmowę. 

- No panowie ja to mam takie same szczęście jak Artur... - Kiril spojrzał się na każdego z nich - Bo moja Lidka też jest, i to szósty miesiąc.

Artur poklepał zaczerwionego Kirila po plecach.

- Będziesz dobrym ojcem, nauczysz go boksu i wojska tak jak ja Michała.

Wieczorek spojrzał się podejrzliwie na Kirila. 

- A! To dlatego nie wychodzi z domu. - zaśmiał się Wieczorek. 

Zima mundurowychWhere stories live. Discover now