Śnieg padał nieprzerwanie, a zarazem niemiłosiernie na włosy Madzi, trzymając jedną ręką siatkę z dwoma racjami żywnościowymi i kilogramem wołowiny, a w drugiej dzierżąc beret. Przez smugę białych opadów ujrzała kształt czterech ludzi, jeden leżał skulony, zaś trzech stało nad nim w półokręgu, niedaleko od nich siedziała kobieta łapiąca się za głowę i zakrywająca płacz krzykiem.
Madzia przyspieszyła kroku i schowała się za pobliski blok.
- No i co kurwa! - powiedział ochrypłym tonem środkowy człek trzymający łom. - Chcesz znowu dostać? Iskrowicz nawet poza jednostką taka łamaga.
Sylwetka z lewej podeszła do płaczącej kobiety i jednym ruchem złapała ją za włosy i rzuciła w stronę Artura. Środkowy pochylił się nad nią i złapał za twarz w kierunku leżącego.
- Poznajesz kurwa swojego chłopaczka?
Ta tylko przez łzy zawyła niezrozumiale.
- Zostaw go! - zawołała kobieta.
Sylwetka z prawej podniosła kobietę i odrzuciła.
- Arturku, zapamiętaj raz na zawsze... - środkowy przyłożył do jego brody łom - Jeśli znowu zobaczę ciebie z nią, to pożałujesz. - spojrzał na kobietę - A ty Ola won stąd!
Ola wstała i ostatnim spojrzeniem na Artura pożegnała się z nim.
Artur spojrzał się na środkowego swoim przekrwionym prawym okiem, bo lewego sił nie miał otworzyć i się uśmiechnął.
- Aleksander - zakasłał krwią - Dylijski... Nigdy się nie zmienisz... Prędzej umrę niż przestanę kochać Olę... Zawsze będziesz zakłamanym, zniewieściałym - wziął ciężko głęboki oddech - i pieprzonym chu...
Nagle rozgłos mocnego liścia na twarz rozleciał się po okolicy, a potem dało się słyszeć agonalne wycie.
Dylijski wstał i splunął na leżącego Artura po czym nakazał reszcie pójść z nim do jednostki drwiąc na głos z Artura.
Madzia rzuciła siatkę, a beret schowała do kieszeni w spodniach i podbiegła do Artura.
- Artur! - wrzasnęła - Artur!
Artur leżał nieruchomo, a jedyne czym mógł ruszać to ustami i okiem. Madzia uklękła przy nim i podniosła na swoje nogi.
- Boże Artur jesteś cały we krwi... To znowu Dylijski? Tak?
- Ola... - ponownie zakasłał krwią - Gdzie Ola?
- Ola pewnie do domu już poszła, i niech tam zostanie... Powiem jej, żeby się zamknęła a ja zabiorę ciebie do mnie... Dobrze?
- Dobrze. - powiedział z ciężkością.
Madzia podniosła Artura i przekładając jego rękę na ramię odprowadziła na parter bloku, w którym mieszkała. Po przekroczeniu progu ułożyła Artura w salonie, na co sama Madzia poszła do kuchni.
- Herbatę ci zrobię. - powiedziała z drugiego końca mieszkania Madzia.
- Tak... - Artur westchnął. - Proszę.
Artur wstał i bez niczyjej pomocy zaczął iść w stronę kuchni.
- Madziu...
- Ty idioto wracaj się połóż, sobie coś zrobisz jeszcze.
- Nie, nie Madziu, poradzę sobie.
- Artuś.
- Magdalenko.
- Artuś, proszę wróć się połóż, zobacz jak wyglądasz.
Artur popatrzał się na swoją białą, no już białoczerwoną koszulkę.
- Normalnie Madziu.
- Tak wygląda Dylijski po każdym wyjeździe na przepustkę do domu, naćpa się, upije i wraca taki do jednostki.
- No cóż tu Madziu poradzić, że w świecie nienawiści kara się za kochanie.
- No to widać już gołym ok... - powstrzymała się Madzia.
- Tak, tak gołym okiem, jedynym przez które widzę - zaśmiał się Artur - to co Madziu? Może po winku jeszcze? - spojrzał się na Madzie swoim przekonującym wzrokiem.
- Nie Artuś, jesteś poobijany i trzeba z tym do szpitala pojechać.
- Mi to wszystko jedno co ze mną będzie.
Madzia odstawiła kubki do herbaty i odwróciła się napięcie do niego.
- Artuś.
- Co?
- Artuś! Nie wolno tak mówić.
- Ja mogę...
- Nie, ty i żaden człowiek nie może tak mówić. Artuś, a co na to Ola?
- Za tydzień ma urodzić...
- No i widzisz, jednak nie wszystko jedno co się z tobą stanie?
- Tak...
- Ktoś musi nauczyć małego Michałka wojskowości, kto nie dałby rady jak nie ty Artuś.
- Madziu, mówisz tak żeby mnie przekonać żebym do szpitala pojechał.
- Nie, nie.
- W takim razie co?
- My pojedziemy, dzwoniłam do Olki, powiedziałam że się tobą zajmę, ona odpocznie i ty...
- Nie.
- Jak to nie?
- Nie mogę jej samej zostawić! - Artur energicznie się obrócił i zaczął zmierzać do drzwi wyjściowych.
- Artur wracaj!
W pewnym momencie nogi Artura ugięły się, a on bezczynnie opadł na podłogę.
- Artuś ty idioto, mówiłam że się zamknie w domu i nic jej nie będzie...
- A dziecko? Ona nie może się stresować... - w oku Artura pojawiły się łzy. - Nie mogę stracić jej ani dziecka...
Madzia spojrzała się na leżącego Artura i również się położyła, objęła go i ocierała oko z łez.
- Artuś...
- Wiem. Lubisz zdrabniać moje imię co?
- Żebyś wiedział Artuś.
- Przyszły stopień sierżanta zobowiązuje
YOU ARE READING
Zima mundurowych
Mystery / ThrillerPełen zapału Michał postanawia pójść w ślady swojego nieżyjącego ojca i wstępuje do jednostki wojskowej, z początku jest zachwycony klimatem mundurowych, do pewnego czasu. Czeka go odkrycie wielu tajemnic z przeszłości znajomych ojca, jak i jego sam...