3.

157 5 0
                                    

JANEK

Robiłem nam obiad, bo miałem już dość tego syfowego żarcia. Chciałem zrobić spaghetti, oczywiście miałem nadzieję, że będzie to spaghetti, a nie jakas papka z makaronu. Do kuchni wszedł Michał.

- Hej, co robisz? - powiedział przytulacjac mnie od tyłu, zdziwiło mnie to ogromnie.

- Hej, robię nam obiad. - odpowiedziałem.

- A co dobrego robisz? - dopytywał się jak małe dziecko.

- Spaghetti, lubisz? - zapytałem. Trochę głupio wyszło, bo nie zapytałem go wcześniej, czy w ogóle lubi.

- Jeszcze pytasz? Kocham! - mówił podekscytowany.

- To jeszcze bardziej się postaram, dla ciebie. - uśmiechnąłem się.

- Jestes najlepszym przyjacielem! - krzyknął.

Przyjacielem? Niby serio jesteśmy przyjaciółmi, ale przez to moje "pocieszanie" ja z czasem zacząłem coś czuć dziwnego przy nim. Nie umiem tego uczucia określić. Po prostu czułem się przy nim jeszcze lepiej niż kiedykolwiek. Może to przez to, że długo się nie widzieliśmy?

- Ty też. - odpowiedziałem, a w mojej głowie panował haos.

Time skip: Gotowy obiad

Położyłem talerze na stół i nalałem do szklanek soku jabłkowego. Teraz tylko było poczekać, aż Matczak przyjdzie.

MATA


Nie chcę zjeść w ogóle tego, znaczy kocham makaron i w ogóle, ale ja odzwyczaiłem się jeść. W ciągu dnia jem tylko jedna kromkę suchego chleba. Mi to wystarcza, żyje skromnie jeżeli chodzi o jedzenie.

- Michał! Chodz! - usłyszałem.

- Już idę! - wrzasnąłem.

Przyszedłem do kuchni, a Janek akurat mi nakładał obiad na talerz.

- Wystarczy? - zapytał, a ja spojrzałem się na niego jak na totalnego debila.

- Za dużo. - powiedziałem stanowczo.

- Kurwa Michał, tyle to je Filip i bierze dokładkę.

- Ale ja nie jestem Filip.

- No co ty nie powiesz?! Michał ja się postarałem dla ciebie, proszę zjedz. - najpierw był zły a później się trochę opanował, miałem poczucie winy.

- To zostaw. - odpowiedziałem bez emocji.

Obiad zjedliśmy w totalnej ciszy. Dopiero kiedy wstawaliśmy odezwałem się cicho.

- Dziękuję..

- Nie masz za co. Ja.. - Nie dokończył.

- Ty? - zapytałem z ciekawości.

- Zapomniałem co chciałem powiedzieć. - kłamał.

- Nie umiesz kłamać Janek. - zaśmiałem się.

- Ty też. - odpowiedział i lekko się uśmiechnął.

- A więc? - zapytałem ponownie.

- Nie ważne, nie chce o tym mówić. Ostatnio mam jakąś odklejke, wiesz. - mówił niepewnie.

- Bierzesz coś?! Myślałem, że nie jesteś do tego zdolny! - trochę byłem zły. Nie chcę aby był w takim bagnie jak ja.

- Co?! Nie! - krzyknął oburzony.

- No to mow kurwa - mówiłem zniecierpliwiony.

- Nie. - powiedział. No to odpuściłem. I tak mam czas żeby wrócić do tego tematu.

Janek wziął się za mycie naczyń.

- Zostaw na później, chodz pogramy w coś. - zachęcałem go.

- Jeżeli ty masz taki nawyk, to robisz źle. - odpowiedział.

- To ci może pomogę? Szybciej ci to zleci. - zaproponowałem.

- Jasne, jeśli chcesz to chodz. - usmiechnal się. Nawet takie rzeczy go uszczęśliwiają. Jest dosyć uroczy. Japierdole co?! Nie jest uroczy, tylko skromny?

Time skip: 21:00

- Michał pospiesz się! Nie zdarzymy! Przecież wiesz, że do Wygusia mam daleko! - krzyczal Janek zza drzwi łazienki, w której się znajdywalem.

- Zaraz wyjdę, nic się nie stanie jak się spóźnimy trochę. Muszę włosy ułożyć dokładnie. - odpowiedziałem.

- Pff! Księżniczka się znalazla! - śmiał się.

- A co mam iść w poczochranych?! - zdenerwowałem się.

- Tak, lepiej w nich wyglądasz.

- Aha? Masz gdzieś moje starania! - mówiłem wychodzac z łazienki.

Wyszliśmy już z mieszkania. Wsiedliśmy do samochodu i jechaliśmy do domu Wygusia.

- Już mi się znudziła ta jazda, a dopiero wsiedliśmy. - zacząłem narzekać.

- Marudzisz - powiedział.

- Nie marudzę, stwierdzam fakty. - mówiłem wyciągając papierosa.

- Ale tak w samochodzie? - oburzył się.

- Tak, chcesz? - zapytałem podpuszczając.

- No daj, skoro nalegasz. - zaśmiałem się kiedy to powiedział.

- Ale hipokryta! - czekałem na ten moment.

- Sam jesteś hipokryta słodziaku. - co on gada?

- Sam jestes słodziak - to wyglądało już zbyt gejowo, ale lubię się z nim droczyć.

- Nie, bo ty! Koniec kropka. - powiedział dumny.

- Żadna kropka, tylko Matczak może kończyć konwersacje! - Nie dałem mu za wygraną.

- Ale zajechało ego topem! - zaśmiał się.

- Mówi hipokryta!

Gadaliśmy tak, aż w końcu byliśmy już na miejscu. Janek zaparkował trochę dalej od domu wygusia, bo chciał iść jeszcze po jakiś alkohol. A mówił że to przeze mnie się spóźnimy! Janek to straszny hipokryta!! Kiedy wyszliśmy ze sklepu Janek musiał mnie zdenerwować znowu. Zniszczył moje idealnie ułożone wlosy!

- Hahahaha! Tak ci lepiej słodziaku. - śmiał się.

- Ty idioto! - krzyczałem.

- No co? Tak słodko wyglądasz. - mówił jak jakiś najebany. Zrobił nam zdjęcie i wrzucił na story.

- Japierdole głupku!

- Hahah! - cały czas się śmiał ze mnie.

Śmiał się ze mnie i "z mojej miny" aż do momentu kiedy stanęliśmy już przed drzwiami. Myślałem, że już skończył, bo jak zadzwoniliśmy i Wygus otworzył to wybuchł znowu śmiechem. Ładny ma śmiech, mógłbym go słuchać codziennie. Szkoda, że tak rzadko śmieje się prawdziwie. Wygus jak mnie zobaczył to dostał laga, jednak po chwili też się śmiał. Myślałem, że się spale ze wstydu!

- Już koniec? - zapytałem wkurzony.

- Tak tak już spokojnie. - powiedział wygus i oboje ochłonęli.

- No w końcu! On przez całą drogę do twojego domu się ze mnie śmiał! - Janek podał alkohol Wygusiowi.

- To wy razem? Przecież nie mieliście kontaktu. - powiedział Wygus.

- No tak, nie mówmy o tym. - powiedział Janek.

- Tak wyszło, mieszkam z Jankiem. - odparłem.

- To super! Wchodźcie. - weszliśmy, było słychać głośna muzykę, ale nie disco polo jak na każdej imprezie rodzinnej, tylko rap. Czułem się jak u siebie.

Miałem ciebie tylko pocieszyć | Jan Rapowanie x MataWhere stories live. Discover now