Po prostu tragedia.
Kiedy dotarł do niewielkiego lokalu, w miarę suchy i, dzięki Bogu, ze sprawną nogą, przywitał go zapach świeżo mielonej kawy i słodkiego ciasta śliwkowego. W tle leciała spokojna muzyka, przypominająca raczej stereotypowy chanson. Beomgyu na myśl przyszło Ratatouille. Kiedyś Soobin przekonał go do obejrzenia całej filmografii jakiegoś francuskiego reżysera, gdzie był bardzo podobny soundtrack. Swoją drogą pamiętał, że spodobał mu się jego styl. Może to było lepszym skojarzeniem niż animacja o szczurze sterującym człowiekiem. Ten film akurat wybrał Kai.
Za czasów studiów Beomgyu czasami spotykał się tu z przyjaciółmi, więc miał raczej dobre wspomnienia związane z tym miejscem. Poza tym, Kai lubił, kiedy któryś z nich go odwiedzał.
Stanął przy niewielkiej ladzie, za którą zwykle znajdował się pracownik i w tej samej chwili usłyszał z zaplecza głos przyjaciela.
- Już idę! Przepraszam, jestem dziś sam na zmianie i... - Kai był zajęty wiązaniem uroczej przepaski w jasnych, pastelowych barwach, a kiedy uniósł wzrok i spotkał ten starszego, jego ton nieco się przyciszył. - Beoms? Co ty tu robisz?
- Mi również miło cię zobaczyć. - odpowiedział, wywracając oczami.
- To chyba tekst Taehyuna.
- Masz chwilę? Chciałbym pogadać.
- Pracuję...
- Nie masz teraz zbyt wielu klientów, co? - Beomgyu uśmiechnął się delikatnie, unosząc brwi. - Jeśli chcesz, to mogę coś kupić.
Kai rozejrzał się po kawiarni. Poza nimi w środku znajdowały się jeszcze cztery inne osoby, co było raczej typowe dla tego miejsca rankiem. Ruch zaczynał się zazwyczaj dopiero koło południa. Każdy z klientów zdążył już otrzymać swoje zamówienie. Beomgyu chyba nawet niektórych z nich kojarzył. Na pewno tego dziadka, który czytał gazetę i pił niewielką herbatę. Chyba codziennie tu przychodził i siadał w tym samym miejscu. Albo przynajmniej za każdym razem tak się składało, że na niego wpadał. Zastanawiał się, czy ten mężczyzna naprawdę nie miał nic lepszego do roboty. Ta herbata nawet nie była jakoś specjalnie dobra, a Kai zawsze wlewał do niej przerażającą ilość syropu smakowego.
Blondyn był widocznie zestresowany, ale zgodził się na rozmowę. Zaznaczył jednak, że nie ma dużo czasu, bo właściciel może przyjść w każdej chwili, a on powinien zajmować się gośćmi, a nie ucinać sobie pogawędki ze znajomymi. Kiedy Beomgyu usiadł na jednym ze stołków barowych, Kai zrobił im po kawie - mrożone americano dla siebie i karmelowe macchiato dla starszego.
Beomgyu postanowił przejść od razu do sedna sprawy, bo chyba sam nie miał nastroju na krążenie wokół tematu i dobieranie słów tak, aby przyjaciel się domyślił, o co mu tak naprawdę chodzi.
- Dlaczego wczoraj tak naskoczyłeś na Taehyuna?
- Przecież słyszałeś, że grał za szybko. - Kai wywrócił oczami, jakby unikał jego spojrzenia.
- Nieprawda. Za to ty byłeś za dźwiękiem. - Beomgyu wziął łyk kawy, po czym głęboko westchnął. - Kai, wszystko okej? Jeśli masz coś na głowie, wiesz przecież, że możesz nam powiedzieć.
Młodszy zawiesił chwilowo wzrok na jego twarzy. Wyglądał, jakby bardzo mocno coś analizował. Trochę, jakby zastanawiał się nad doborem słów. To był raczej rzadko spotykany widok. Kai należał do osób, które najpierw robiły, a dopiero potem myślały. Był raczej spontaniczny i dosyć porywczy. Beomgyu mu tego trochę zazdrościł. On po prostu od samego początku żył na swoich własnych zasadach, nie przejmując się konsekwencjami ani opinią innych osób.
YOU ARE READING
Still Into You || yeongyu
Fanfiction- Zbajeruj go. A kiedy już gdzieś cię zaprosi, to powiesz, że samemu będzie ci trochę jakby dziwnie i B A M! - Taehyun pokazał dłońmi wybuch. - Weźmiesz nas ze sobą. *** Życie Beomgyu było raczej spokojne i stosunkowo nudne. Grał na gitarze, studiow...
