ROZDZIAŁ 29

2.6K 185 77
                                    

WILLOW

— Aaron?

Mój głos był cichą chrypką pośród ciemności. Światła reflektorów spoczęły na mnie, a ja aż się wzdrygnęłam, gdy motor upadł z łoskotem na trawnik obok mnie, a zaraz potem ciepłe dłonie znalazły się na moich policzkach. Przymknęłam powieki.

— Chryste, Willow.. co się stało? — Aaron delikatnie unosił mi podbródek i przekręcił moją twarz w swoją stronę. — Kto ci to zrobił?

Usta miałam jak napełnione watą. Światła lamp motocyklów rzucały na mnie cień. Zerknęłam w kierunku, z którego pochodziły. Pare metrów dalej czekały jeszcze cztery motory. Aaron chyba gdzieś z kimś jechał. Wszyscy mieli na głowach kaski, więc nie bardzo wiedziałam, kto to był, ale już sama świadomość, że oni też są świadkami tego, jak wyglądam i w jakim jestem stanie, sprawiły, że przeszedł mnie dreszcz.

— Nie patrz na nich. Spójrz na mnie i powiedz mi co się stało.

Aaron delikatnie nakierował moje spojrzenie z powrotem na siebie, chociaż ton jego głosu wcale nie był tak delikatny. Nim zdążyłam mrugnąć, na moje barki, została narzucona ciepła, skórzana kurtka. Przełknęłam ślinę i w końcu odważyłam się spojrzeć w oczy Aarona. Nawet w takiej ciemności potrafiłam dostrzec ich piękno i blask.

— Skąd masz tą ranę, Willow? Ktoś cię skrzywdził?

— Ja... — wydukałam. — Strasznie mnie boli twarz. Ojciec... on... — przerwałam moje niejasne próby tłumaczenia, kiedy poczułam jak Aaron się cały napina. Spuściłam znowu wzrok.

— On to zrobił?

Zdobyłam się jedynie na kiwnięcie głową. Przez chwilę trwała przerażająca cisza, a potem Aaron puścił moje policzki i zaklną siarczyście. Okręcił się i z z calej siły uderzył pięścią w kierownicę swojego motoru. Wzdrygnęłam się.

Zaraz potem do moich uszu dotarł głos dobiegający z miejsca, gdzie stała pozostała czwórka osób.

— Aaron do chuja, pośpiesz się! Widać, że barbie cię pociąga, ale musimy już jechać!! Mamy pół godziny nim się zacznie.

Brunet zerknął na mnie pospiesznie, rozmasowując knykcie. Wyglądało to tak, jakby sprawdzał czy cokolwiek zrozumiałam. Nie musiał się bać. Nie miałam bladego pojęcia, o czym mówią. I może w innych okolicznościach obraziłabym się za nazwanie mnie barbie, ale miałam zakrwawioną twarz i byłam na skraju załamania emocjonalnego.

— Chwila! — odkrzyknął Aaron i zaczął chodzić w kółko. — Co za chory pojeb... pieprzony sukinsyn... — sprawiał wrażenie tak bardzo sfrustrowanego i rozdartego. I jakby miał ogromną ochotę coś rozwalić.

Nie musiałam zagłębiać się w jego relację z tą tajemniczą czwórką, żeby wiedzieć, że Aaron jest w jakiś sposób od nich uzależniony. I że gdzieś razem jechali.

A ja ich właśnie opóźniałam, co tylko podsycało jego gniew.

— Stary! — tym razem odezwał się innych głos. Zmarszczyłam brwi. Zaraz. Ten głos był dziwnie znajomy. Nie mogłam sobie jednak przypomnieć, gdzie go już słyszałam. — Wystarczy, że będziemy minutę po czasie, a wszystkie...

Accidentally in Love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz