ROZDZIAŁ 3

2.2K 162 61
                                    

WILLOW

— Bóg jest chamem.

— Po czym to stwierdzasz?

Liam odstawił pusty kubek na kuchenny blat po tym, jak wydoił dwie szklanki wody, do których wypicia sama go zmusiłam. Dotarliśmy przed nasz dom w pół do piątej. Mój brat zasnął w czasie drogi na tylnym siedzeniu, ale na szczęście gdy zatrzymaliśmy się na naszym podjeździe i gdy go obudziłam, był mniej pijany niż wcześniej. Co nie wykluczało faktu, że nadal był.

— Nie zamienił mi tej wody w wino — wskazał na pusty kubek, robiąc nadzianą minę.

Parsknęłam pod nosem, kręcąc głową z niedowierzania.

— Myślę, że wykorzystałeś już swoją dozę alkoholu na jakiś najbliższy.. miesiąc — opuściłam kuchnię, a brat ruszył za mną.

Weszliśmy na piętro. Przytrzymałam drzwi do pokoju Liama i puściłam go przodem. Przez zasłony wdzierały się już pierwsze promienie słońca i łaskotały moje ciało. Pokój Liama był niewielkie. Składały się na niego łóżko, biurko, szafa i duże okno. Nic wyjątkowego. Mój pokój był lustrzanym odbiciem jego. Nie licząc tego, że moje ściany były białe, a jego całe pokryte graffiti, które sam tworzył. Wielu ludziom graffiti kojarzy się zazwyczaj z bazgrołami na ścianach w przestrzeni publicznej. Z wandalami niszczącymi budynki, murki czy pomniki. Jednak to, co tworzył Liam... Każde jego grafity było wyjątkowe i przemyślane. Każde wyrażało uczucia. W każdym widoczna była dusza i jakiś uniwersalny przekaz. I właśnie to mnie zachwycało. Teraz na przykład spoglądałam na upadłego anioła, który chował twarz w dłoniach i otacza swoje ciało wielkimi skrzydłami. Liam musiał go namalować dość niedawno, bo szczerze mówiąc znam każde jego graffiti na pamięć i mogłabym postawić wszystko na to, że anioł powstał jeszcze w tym tygodniu.

Przechyliłam głowę i zmarszczyłam lekko nos, uważniej patrząc na graffiti. Anioł miał włosy do ramion, a jego ciało wyglądało na bardzo delikatne, kruche, wręcz... kobiece!

Nim zdążyłam dłużej się nad tym zastanowić, mój brat przekroczył próg pokoju, zrobił rozbieg i rzucił się na łóżko. Chciałam mu zawtórować. Padałam na twarz i nie marzyłam o niczym innym niż o moim własnym, ciepłym łóżku. Ruszyłam do wyjścia.

— Willow.

Przystanęłam w drzwiach, słysząc niewyraźny głos Liama, mówiącego do mnie z głową w poduszce. Przekręcił się na plecy i uniósł lekko głowę, starając się nawiązać ze mną kontakt wzrokowy. Uniósł się na łokciach i zaczął mi się przyglądać.

— Chyba cię okłamałem — stwierdził, a ja poczułam szybce uderzenia własnego serca.

— W czym?

Liam pokręcił głową i przymknął oczy. Jego usta zacisnęły się w wąską linie, gdy walczył z pragnieniem udzielenia mi odpowiedzi, a przemilczeniem sprawy i zrzuceniem winy tego, że coś bredzi na wypity alkohol.

— Ja naprawdę ich lubię.. — odezwał się ochrypłym głosem. — Chłopaków. Lubię Matta, lubię Taylora i lubię Aarona, nawet mimo tego, co ci zrobił. Są naprawdę spoko.

Nie bardzo wiedziałam, co odpowiedzieć na te słowa, więc zapytałam tylko:

— To czemu twierdziłeś, że żaden z nich nie jest twoim kumplem? Że jedynie football was łączy i to, że gracie w jednej drużynie.

Accidentally in Love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz