WILLOW
Dzisiaj w końcu przyszedł czas na zrobienie nieco porządku w mojej szafie z ubraniami. Zawsze robiłam to przynajmniej raz w miesiącu i właśnie dzisiaj nastał dzień, aby wziąć się do roboty. Wyrzuciłam wszystko na łóżko i zaczęłam sortować. Do tej pory powstały trzy kupki. Ubrania, które były już na mnie za małe, ubrania, które już mi się nie podobały i te które zamierzałam zostawić. Kameralna impreza u Matta zbliżała się wielkimi krokami, a ja nie miałam pojęcia, w co się ubrać. Miałam nadzieję, że te porządku może mi pomogą znaleźć coś odpowiedniego na tą okazję. Nie chciałam się przesadnie stroić, nie mogłam sobie również pozwolić na coś z krótkim rękawem, więc pula możliwości była ograniczona. Rzuciłam na łóżko kolejną stertę ubrań i odetchnęłam. Otarłam spocone czoło, nie mogąc uwierzyć, że sprzątnie w szafie może być aż tak męczące. Chociaż chyba wszystko byłoby aż tak męczące, gdyby wcześniej skończyło się czyścić całą łazienkę i wstawiać ogromne pranie. Zgarnęłam w nadgarstka gumkę do włosów i zebrałam je, chcąc związać. Krótki kucyk rozsypał mi się w dłoniach. Zmarszczyłam brwi, ale zaraz sobie przypomniałam, że przecież nie mam już aż tak długich włosów. Odkąd je ścięłam minęły trzy dni, a ja dalej nie mogłam się do tego przyzwyczaić. Gdy w sobotę po meczu, czekałam na Liama w samochodzie, a on w końcu się zjawił po porządnym prysznicu i pewnie jednym piwie z racji zwycięstwa w szatni, wytrzeszczył na mnie oczy ze zdziwieniem. Nim zaczął jednak zadać mi pytania, opowiedziałam mu o sytuacji z Harper i ponownie się rozpłakałam jak mała dziewczynka. Wtedy płakałam za moimi długimi włosami po raz ostatni. Kiedy w poniedziałek pokazałam się na stołówce, a Matt i Taylor zaczęli mi zadawać te same pytania, spokojnie im mówiłam, że chciałam coś w sobie zmienić i że wybrałam się do fryzjera. Matt wyszczerzył się wtedy do mnie i powiedział, że dalej jestem piękna, jednak te słowa nie wywołały na mnie takiego samego wrażenia, jak słowa wypowiedziane dwa dni wcześniej przez chłopaka o oczach w odcieniu kwarcu dymnego.
Wzięłam łyk ledwo ciepłej już kawy i stawiając ostrożne kroki między kupkami ubrań, ruszyłam do łazienki. Pranie się już skończyło, więc przeniosłam je do plastikowej miski. Wróciłam do pokoju i chwyciłam klamkę drzwi, prowadzących na balkon, żeby szybko rozwiesić mokre rzeczy, ale gdy tylko je otworzyłam i wynurzyłam się zza zasłony, moje oczy spotkały się z oczami osoby, o której myślałam zaledwie chwilę wcześniej.
— Aaron? — zdziwiłam się, szybko mrugając, aby sprawdzić czy nie mam halucynacji. Nie, nie miałam. Prawie dwu metrowa sylwetka Aarona stała na moim balkonie. — Co ty tutaj robisz?
Brunet spojrzał na mnie i otworzył usta, żeby już odpowiedzieć, ale jego wzrok zsunął się w dół i spoczął na misce z mokrymi ubraniami.
— Robisz pranie? — przechylił głowę, unosząc pytająco brew. — Tak całkiem sama?
Cała się napięłam, wiedząc że muszę go znowu okłamać.
— Tak, moja mama źle się czuła i pomyślałam, że wyręczę ją w obowiązkach.
— Miło z twojej strony. Coś poważnego?
Przestąpiłam nerwowo z nogi na nogę. Nie chciałam go okłamywać... tyle, że nie miałam wyjścia. Nawet jeśli bardzo mnie to bolało.
— Raczej nie — mruknęłam. — Po prostu jest trochę osłabiona i bolą ją kości. Dlatego wolałam, żeby się nie przemęczała.
Aaron kiwnął głową.
— Linda też ostatnio nie wyglądała za dobrze, poprosiłem ją, żeby poszła do domu kilka godzin wcześniej — powiedział, a ja mocno zagryzłam usta ze zdenerwowania. Ledwo potrafiłam patrzeć mu w oczy i mówić o matce, która od dwóch lat nie żyła. Każde słowa paliły mnie w język. — Ją bolała jeszcze głowa. Twoją mamę też? — zapytał, spoglądając na mnie spod ciemnych rzęs.
CZYTASZ
Accidentally in Love
Teen FictionPotrąciła go samochodem. Oczywiście nie chciała, ale jeśli już to zrobiła, przeklinała Boga za to, że potrąciła właśnie jego. Tego, który dwa lata temu ją skrzywdził i zabawił się jej kosztem, ośmieszając ją przed szkolnym balem. Tego, który nieświa...