Sugestia

121 21 36
                                    

Niektórzy uważają, że stres jest integralną częścią ludzkiej egzystencji. Przyznam,że nie zawsze brałem to na poważnie,ale od kiedy te kilkanaście tygodni temu wylądowałem na tym cholernym dwukołowym krześle, przewartościowałem pewne rzeczy.To może wydawać się śmieszne,ale dopiero teraz doszło do mnie, jak wielkim, że to tak teraz nazwę, przywilejem było to, że mogłem się sam wysikać.A dzisiaj...praktycznie wszystko trzeba robić za mnie.  Jakiś tydzień temu w chwili słabości wyrwało mi się, że trzeba to zakończyć i powieszę się na pasku, który uprzednio wykradłbym ojcu z szuflady.Panika, w którą wpadła wtedy moja mama, będzie mi się śniła po nocach.Przez piętnaście minut na mnie wrzeszczała.Potem jak mantrę powtarzała, że mnie kocha i błagała, żebym nawet nie próbował znowu sobie czegoś zrobić.Wystarczy, że już raz, kiedy wróciłem do domu po operacji,takową próbę podjąłem i mam przez to blizny.Tak więc moi cudowni rodzice wspólnie wpadli na ,,genialny"pomysł znalezienia mi psychiatry. Świetnie! Fizjoterapeuta i psychiatra. Kto następny? Może, do kurwy nędzy, egzorcysta? Na szczęście jest Amelka. Na sam dźwięk tego imienia, krew zaczynała płynąć w moich żyłach co najmniej kilka razy szybciej. Ta dziewczyna nawiedzała mnie w snach. Takich, delikatnie mówiąc,gorących.Problem w tym, że ja w nich nie jeżdżę na wózku. 


***

Od jakiegoś czasu zdarzało mi się myśleć o Amelii jako o swojej potencjalnej, przyszłej partnerce.Nawet ostatnio sam siebie przyłapałem na planowaniu tego, jak mógłbym jej się w swojej sytuacji kiedyś oświadczyć. Co ona ze mną zrobiła? Potrzebowała wyłącznie jednego spojrzenia, żeby robić ze mną, co zechce. Tylko że z dużym prawdopodobieństwem robiła to zupełnie nieświadomie.Bo przecież pewien skończony imbecyl z nią nie porozmawia o swoich uczuciach. Chyba zabrakłoby mi odwagi na to, żeby któregoś dnia przywitać ją słowami ,,dzień dobry, kocham cię".


***

-Możemy pogadać?-pytam ojca z nadzieją, kiedy jedziemy na rehabilitację. Musimy przejechać około trzydziestu kilometrów, więc mam na tę jakże ważną dla mnie rozmowę trochę czasu.


-Zawsze- zapewnia, nie odrywając wzroku od drogi.-O co chodzi?


-Tylko się nie śmiej.


-Pełna powaga.


-Chyba się zakochałem-wyrzuciłem z siebie to zdanie niczym naładowany karabin maszynowy.


-Chyba?-zapytał, cicho parskając śmiechem.


-Miałeś się nie śmiać.


-Wiem,ale...czemu chyba się zakochałeś?Takie rzeczy się wie, synu.


-No bo...ja się boję...


-Czego?


-Że nie będzie mnie chciała.

Miłość bez barierWhere stories live. Discover now